Przymusowy ochotnik
29 July 2004
Czuję się z lekka zamęczona. Tylko z lekka, ale jednak. Wczoraj miałam dzień chwalenia. Boska Kobieta najpierw pochwaliła mnie, że zaczynam się całkiem ładnie trzymać, a potem, jak stwierdziłam, że wszystko fajnie, ale ja się ledwo na nogach ze zmęczenia trzymam, roześmiała się: "Ale efekty widać!". No widać, fakt, tylko mam coraz większe problemy z dobudzeniem rano. Wczoraj jeszcze zaliczyłam basen, wynudziłam się w wodzie (jakoś relaks mi nie pasuje) i już nie dałam rady popracować. Padłam na nos. A dziś HI/LO i sztangi. Zgodnie z przykazem Boskiej Kobiety: "Skoro dostałaś VIP-a, to masz go wykorzystać. Ja chcę cię tu widzieć codziennie." To jakaś zmowa, prawda? Wogóle to ja jestem używana ostatnio jako przymusowy ochotnik. Anka zachęca do pójścia na siłownię. Anka: - Bo wy wszystkie się garbicie! Powinnyście chodzić na siłownię! Grupa: ...jęk... Ja: ...step touch, step touch... Anka: - Na siłowni jest fajnie! Grupa: ...o yeah... Ja: ...step touch, step touch... Anka: - Specjalnie tam siedzimy dla was z Beatą. To kto przyjdzie? Grupa: ...patrzy w sufit... Ja: ...step touch, step touch... Anka: - Agnieszka!!! Ja: - Ja? Anka: - Ty obowiązkowo. Jeden ochotnik już jest. Kto jeszcze? Anka zachęca do przejścia z advance na master. Anka: - Naprawdę dacie sobie radę! Może na początku nie bardzo, ale później już tak! I kto pójdzie? No? Grupa: ...cisza... Ja: ... udaję, że poprawiam step... Anka: - No dziewczyny, trzeba się rozwijać! Kto idzie? Grupa: ...cisza... Ja: ...piję wodę... Anka: - Ochotnicy ręka w górę! Agnieszka, podnoś rękę! Grupa: ...patrzy na mnie z litością... Ja: ...podnoszę rękę... Anka (radośnie): - Widzicie, Agnieszka idzie! Ciężko się kochać w wariatce...