Sama sobie winna
29 March 2008
Oplątana obowiązkami. Codziennymi rytuałami powtarzanymi aż do znudzenia. Nawykami, zasadami, poczuciem winy i powinności.
Sama sobie winna.
Bo przecież nigdzie nie jest powiedziane, że trzeba przecierać blaty w kuchni lub codziennie myć kocią miskę. Nikt nigdzie nie zapisał, że muszę wkładać naczynia do zmywarki, uruchamiać pralkę czy odkurzać. A jednak robię te rzeczy tydzień po tygodniu, jak dobrze zaprogramowany robot.
Pozostali domownicy z zapałem dodają do mojej listy coś od siebie. Naczynia pozostawiane byle gdzie, plecak na środku pokoju, puste opakowania po żelu pod prysznicem, kuweta, kocie gniazdo, żeby nie było zimno w nocy, prośby o zabawę co wieczór, okruchy chleba i brudna deska do krojenia, blokowanie płyty kuchennej, zamykanie drzwi wejściowych na zamek, niepoprasowane koszulki, żwirek na podłodze i stole kuchennym, piszcząca mysz, ślady wody i pasty na lustrze w łazience....
Chodzę spać jako ostatnia. Pierwszy raz budzę się o piątej, potem o siódmej, w końcu o dziewiątej. Wykańczają mnie zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy. Ich problemy, ich potrzeby, ich zachcianki.