Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Reforma związkowa

Reforma związkowa

22 March 2004

Ocknęłam się, wreszcie. Miałam wstać o 8 i dokończyć tekst dla Profesora. Tymczasem zapadłam się w senną rzeczywistość. Trzeba się będzie dziś tłumaczyć z niewykonania zadania... Na 1 kwietnia już dwie publikacje czekają.

Rany, ale ja się mazgaję. Zamiast siąść i po prostu napisać.

Poważna rozmowa z Mroziem. Jak zwykle późno w nocy, jak zwykle te same wnioski, jak zwykle brak działań. To my na codzień.

Czy ja go kocham? Czasem mam wrażenie, że to jest miłość, że wszelkie problemy wynikają z tego, że w danym momencie któremuś z nas nie chce się podjąć odrobiny wysiłku. Wystarczyłoby, żebym wstała od komputera i stwierdziła: "dobra, sprzątamy" albo "to obejrzyjmy ten film". Ale ja się z nim umawiam na robienie czegoś, a potem sama siedzę wpatrzona w monitor. On czeka na mnie a ja na niego. Przecież atmosferę zażyłości buduje się spędzając czas razem, robiąc różne rzeczy razem.

Od dwóch miesięcy umawiamy się, że coś ugotujemy, a potem weekend mija nam przy komputerach. Narzekam na niego, że on nie ćwiczy, że brzuch mu rośnie, zamiast wyciągnąć go chociaż na spacer. A potem wychodzi problem, że nam się nawet kochać nie chce. Jak ma się chcieć, jak sami narzucamy potworne ograniczenie kontaktów, wybieramy towarzystwo sieci i danych, nad własne.

Dziś jest mój ostatni dzień na tlenie i gg, przynajmniej do soboty. Chociaż 4 dni odwyku. Może zrobię to, co mam zrobić wreszcie. Może wreszcie określę swoje uczucia. Nigdy nie sądziłam, że się uzależnię od komputera.

Komentarze - Koszt nie generujący przychodów

Koszt nie generujący przychodów

20 March 2004

Kiedy zaczynam myśleć, że już jest OK, znów coś idzie w drugą stronę. Wczoraj impreza ze znajomymi w Bachusie była naprawdę udana, mój mężczyzna zachowywał się porządnie od kilku dni, więc musiało się coś spieprzyć.

Poszłam na zajęcia dzisiaj, produkowałam się cztery godziny w dusznej sali na kacu, wróciłam zadowolona do domu, licząc na miły wieczór... Nawet chipsy chciałam kupić, żeby było co przy filmiku chrupać... Esh...

Przez cały dzień nie zrobił nic. Miał odkurzyć i przewiesić lustro. Tylko tyle. Ale go gardło drapało. Już babcia chciała sama wziąć się za odkurzacz.

Wkurzyłam się. Strasznie się wkurzyłam. Gówniarz jeden, leń parszywy. Dziadkowie się nie upomną o swoje, raczej się sami zamęczą niż poproszą o pomoc, a ten takie numery odwala. Wielkie chłopisko, a dupy nie ruszy, bo gardełko boli. Hotel sobie znalazł.

Tym razem przegiął.

Komentarze - To co najsmutniejsze

To co najsmutniejsze

19 March 2004

Come with me in the twilight of a summer night for awhile
Tell me of a story never ever told in the past
Take me back to the land
Where my yearnings were born
The key to open the door is in your hand
Now take me there
To the land of twilight

The land of twilight, hack//SIGN

Każdy z nas posiada coś, czego pragnie. Coś, co powoduje u niego smutek, zamyślenie, dziwny rodzaj tęsknoty. To nawet nie do końca jest marzenie, to coś głębszego, bardziej ulotnego. To coś co nawiedza nas niekiedy późną nocą lub o świcie, a nigdy nie pojawia się w dzień. Kiedy czujemy szansę na realizację naszego pragnienia, potrafimy się w tym zatracić całkowicie. Depczemy wszelkie zasady, zapominamy o innych, tylko aby zaspokoić naszą potrzebę. W ten sposób niszczymy jego wartość, na końcu drogi pozostaje tylko piach...

Nie zniszczę mojej tęsknoty. Nie zrobię nic. Pozostanę w mojej krainie zmierzchu.

Komentarze - ???

???

18 March 2004

Od wtorku czuję się dziwnie. Samo chodzenie stało się dla mnie wysiłkiem. Bolą mnie mięśnie, jest mi gorąco, oblewam się zimnym potem. Potem którego nie ma. Pierwsze piętro to dla mnie ilość schodów równa porządnej zadyszce. Przejście do kuchni powoduje nagłe przyśpieszenie uderzeń serca. Śmieję się histerycznie z byle czego albo płakać mi się chce. Ciśnienie osiągnęło max w całej historii mojego życia: 120/80 (na codzień koło 90/50). Czuję się jak po alkoholu. Wczoraj nie poszłam na stepa tylko powlokłam się na spacer. Nie sądziłam, że obejście Jasnych Błoni może być takim wysiłkiem. Ale pogoda była taka piękna, tak cieplutko było, że aż żal... Zapisałam się na fitness na jutro. Mam nadzieję, że mi przejdzie. Tak bardzo chcę tam iść...

Komentarze - ...

...

16 March 2004

Poszłam na sztangi i wróciłam na sztandze (?). Jakoś tak się słabo poczułam podczas ćwiczeń. Dziwnie mi się zrobiło, tak gorąco, i obciążenie, choć znacznie mniejsze niż zazwyczaj, zaczęło mi sprawiać problemy. Więc wyszłam.

Zastanawiam się, co to było. Bo źle się zaczęłam czuć już koło 18, było mi niedobrze, w głowie mi się kręciło, zaczęły mnie boleć stawy. Nadal nie czuję się za dobrze. Wczoraj po jednej lampce wina też się tak czułam. A przecież jem normalnie i sypiam w miarę. Trudno moje życie określić stresującym. Jest mi przykro. Przykro, że nie dałam rady.

I że nie poszłam na HI/LO później. Chciałabym... esh... nawet nie wiem, jak to napisać... Ciiii....

1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, 50, 51, 52, 53, 54, 55, 56, 57, 58, 59, 60, 61, 62, 63, 64, 65, 66, 67, 68, 69, 70, 71, 72, 73, 74, 75, 76, 77, 78, 79, 80, 81, 82, 83, 84, 85, 86, 87, 88, 89, 90, 91, 92, 93, 94, 95, 96, 97, 98, 99, 100, 101, 102, 103, 104, 105, 106, 107, 108, 109, 110, 111, 112, 113, 114, 115, 116, 117, 118, 119, 120, 121, 122, 123, 124, 125, 126, 127, 128, 129, 130, 131, 132, 133, 134, 135, 136, 137, 138, 139, 140, 141, 142, 143, 144, 145, 146, 147, 148, 149, 150, 151, 152, 153, 154, 155, 156, 157, 158, 159, 160, 161, 162, 163, 164, 165, 166, 167, 168, 169, 170, 171, 172, 173, 174, 175, 176, 177, 178, 179, 180, 181, 182, 183, 184, 185, 186, 187, 188, 189, 190, 191, 192, 193, 194, 195, 196, 197, 198, 199, 200, 201, 202, 203, 204, 205, 206, 207, 208, 209, 210, 211, 212, 213, 214, 215, 216, 217, 218, 219, 220, 221, 222, 223, 224, 225, 226, 227, 228, 229, 230, 231, 232, 233, 234, 235, 236, 237, 238, 239, 240, 241, 242, 243, 244, 245, 246, 247, 248, 249, 250, 251, 252,

Strona 215 z 252

  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.