Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Just me

Just me

01 December 2004

Od niedzieli nie ćwiczę. I nie jest mi z tym źle tym razem. Dziś sobie pójdę na ABF i siłownię i będzie milusio. Wczoraj szłam z mamą przez miasto i kilka razy zostałam potraktowana jak młodzierz. Trochę się wkurzyłam, chyba rzeczywiście powninnam wziąć się za siebie, kupić parę elegantszych ubrań. Ale... to tak trudno. Zawsze lubiłam biegać na sportowo, wygodnie, tak, jak mi pasowało. Bez makijażu, w kitce. Czemu mam udawać, że jestem, kim nie jestem? Z jakiej okazji? A jednak... chyba mam dosyć bycia szarą myszą. Czasem ważne są pozory. I znów kasa popłynie :/ Bleee...
Komentarze - World Narrow Web

World Narrow Web

02 December 2004

Znów zawężam sobie świat. Pożegnałam Fantasy World. Ostatecznie. --> Elmin, tym razem nie mam dla kogo wracać. Coraz mniej blogów zostaje w mojej liście. Nie mam czasu na własne życie, a co dopiero cudze. Coraz mniej znajomych na Tlenie. O czym mam rozmawiać z kimś, kogo nigdy nie widziałam na oczy, jeśli nie wiem o czym rozmawiać z ludźmi, których kiedyś znałam na codzień? Poza tym... nie chce mi się. Nie chce mi się siedzieć przed komputerem poza godzinami pracy. Tak mało ich mam. Ledwo starcza dla mnie samej i bliskich. Dni mijają w tempie japońskich pociągów. Ledwo się budzę już muszę się kłaść spać. Przestałam rozróżniać dni powszednie od świąt, godziny poranne od wieczornych. A jednak... mam czas. Wydarty, wyszarpany, ale jest. Czas na cieszenie się z mokrego zapachu ulic. Ze smaku kawy. Z rozmów z dziadkami. Z dobrej książki. Pięknej muzyki. Ze smaku, jaki pozostawia na ustach czekoladka. Mam czas... na życie. BTW. Obrazek pochodzi ze strony www.deviantart.com i nosi tytuł "Better than TV" :)
Komentarze - Man at work

Man at work

04 December 2004

Z mężczyzną pracującym życie przypomina bajkę o królewnie. Pieniądze na kaprysy i zachcianki, mnóstwo czasu dla siebie, brak ograniczeń na spotkania ze znajomymi. Kiedy przychodzi... czujesz się, jakby gwiazdka z nieba spadła do Twych stóp, gdy ma wolne to świąteczna atmosfera. Po prostu żyć, kochać, nie umierać... ... przynajmniej dopóki nie trzeba zrobić czegoś większego. Na przykład remontu. Kupić wykładziny. Pójść na zakupy świąteczne. A przede wszystkim wymienić mebli. Bo oprócz samych zalet, mężczyzna pracujący ma jedną poważną wadę: nigdy go nie ma, gdy jest potrzebny.
Komentarze - Ludzie wspominani...

Ludzie wspominani...

05 December 2004

Nowe meble wymusiły przejrzenie szpargałów. Trafiłam między innymi na listy... stare listy od ludzi, których kiedyś znałam. Kartki świąteczne i urodzinowe, pocztówki z wakacji... Mój wzrok zatrzymał się na dwóch kupkach - jedna od A.K., koleżanki z podstawówki. Listy pisane z obozów harcerskich, przepełnione ciepłem, poezją, górami. Aśka, chciałabym Cię teraz spotkać. Zobaczyć, czy się zmieniłaś, w którym kierunku poszło Twoje życie. Chciałabym wierzyć, że pozostałaś taką samą, delikatną, drobną, kruchą, rozmarzoną istotką, jaką pamiętam. Ale boję się, że Ty byś się rozczarowała swoją "górską poetką" i dlatego się nie odważę zadzwonić. Przepraszam. Druga to listy od kogoś, kogo kiedyś... kochałam? Jedyny chłopak, dla którego i o którym popełniłam opowiadanie. Chłopak, którego poznałam na górskich szlakach, z plecakiem, na podłodze w schronisku. Chłopak od spagetti niczym z zakochanego kundla i od zjazdów na tyłku. Wakacyjny towarzysz przez wiele lat. Chłopak... którego łatwo było kochać. Którego wszystkie dziewczyny kochały. Na stercie listów walentynka: "Zawsze chciałem być Twoim Walentym". Trzeba było spytać, Marcinie, wystarczyło poprosić. Tyle listów i wspomnień, tylu ludzi... Czy warto kolekcjonować wspomnienia, które już nic nie znaczą? Niekiedy przeszłość trzeba zrzucić, jak dawno schodzony płaszcz. Sporo tego było. Wyrzuciłam większość.
Komentarze - Sayonara

Sayonara

06 December 2004

"Letting it all end like this with just a single word of 'Farewell...' Fills me with sorrow." Sayonara - Saikano Poszłam. Zaszalałam. Kolano też. Wściekłam się. Albo ono albo ja. Zaczęłam skakać przez step. Przestraszyło się. Wygrałam. Teraz... Teraz jest ciepło. Promieniuje na udo. Ciepło... bezboleśnie... bo nie ruszam... jest. A jutro... Nie chcę myśleć. Ból. I tylko... już nie ma tej iskry... gdy widzę... Ją i nie ma bicia serca na oślep. Żałuję, strasznie żałuję, że już nic...
Komentarze - Takie sobie rozmyślania

Takie sobie rozmyślania

08 December 2004

Klepię sobie. I wreszcie widzę koniec. A właściwie początek. To znaczy koniec jednego i początek drugiego. Fajnie :) Te ostatnie porządki nasunęły mi mnóstwo wspomnień. Szczególnie z podstawówki. Siłą rozpędu zahaczyłam o liceum, bo czemu by nie. W okresie szkoły podstawowej wszystko jest takie proste. Jest nauka, rodzice, obowiązki, przyjaźnie i pierwsze miłości. Jakoś takie to czyste i jasne: nauka i obowiązki są nudne, przyjaciółki są na całe życie do szeptania po kątach i chichotania (tak się to pisze??), miłości są nieśmiałe i powalające. Ech, to uczucie, ta wspaniała świadomość, że nieważne, to ten jedyny i żaden inny. Chyba robiłam z siebie kretynkę na równi z innymi dziewczętami. I chyba było mi z tym dobrze. W liceum to się wszystko zaczyna komplikować. Bo umierają stare przyjaźnie, nauka staje się trudniejsza, rodzice nie rozumieją, a przede wszystkim miłość staje się bardziej wyrachowana. I tak bardzo się jej pragnie. Tak bardzo. A potem są studia i prawdziwe życie zwala się na głowę i krzyczy: "Co-hee, it's me!". I już nic nie jest proste. Cały światopogląd się sypie. W moim przypadku przynajmniej został wdeptany w piach. I przyjaźnie są inne i obowiązki. A przede wszystkim miłość staje się bardzo skomplikowanym uczuciem. I jakoś tak... boję się patrzeć w przyszłość i myśleć, co mnie czeka. Bo coraz szybciej leci czas i wszystko jest coraz bardziej skomplikowane.
Komentarze - III Maraton Mikołajkowy

III Maraton Mikołajkowy

11 December 2004

Tak sobie myślę, że przegięłam. Wrodzona duma i optymizm powstrzymują mnie jedynie od nazwania siebie idiotką. Ból w kolanie utwierdza mnie w przekonaniu, że duma nie ma nic do powiedzenia. A boli, oj boli. Ale nawet dobrze się bawiłam. Szczególnie na Havana Step u Agaty, rany, dawno się tak nie śmiałam. Z lustra śmiało się do mnie coś, co przypominało mnie i próbowało ruszać biodrami. Boskie to było. Ręce nie ułatwiały sprawy. Cool. Ale... no właśnie ale... Doszłam do wniosku, że mnie to nie bawi. Nie machanie biodrami, ale takie imprezy. To znaczy też źle. Nie bawią mnie zajęcia na takim poziomie. I nawet wiem, dlaczego. Odkrywcza dziś jestem, nie ma co! Nie bawią mnie, bo trzeba na nich myśleć. Bo trzeba pilnować kroków, kombinować, a ja... Mnie się zwyczajnie, najnormalniej w świecie nie chce! Bo na to trzeba mieć dzień, a ja, po kilku godzinach klepania kodu, po kilku takich dniach w tygodniu, normalnie nie mam ochoty wysilać mózgownicy. Do tego jeśli się nie dojada i niedosypia, no to trudno mówić o formie. Zdycham już po godzinie. Ale na razie nic na to nie poradzę, więc ignoruję problem. Tylko chyba dam sobie spokój na razie z hopkami w stylu Ani i szaleństwami Agi. Bo tylko się frustruję i do niczego nie dochodzę. Nic na siłę, weź większy młotek - jak to moi znajomi powiadają. A skoro mam ochotę się lenić... no to niech ktoś mi w tym spróbuje przeszkodzić :D
Komentarze - ...

...

13 December 2004

A jednak pozostaje marzeniem. Jednym z najpiękniejszych.
Komentarze - Suteki da ne...

Suteki da ne...

13 December 2004

My heart, swimming In the words the wind has borne A voice, bouncing On a tomorrow carried by clouds Wszystkie historie kiedyś się kończą. Nawet te najpiękniejsze. Pozostaje to, co udało się z nich zapamiętać, emocje, wrażenia, przeżycia. Ktoś mi kiedyś powiedział, że to wielka sztuka umieć dać się uwieść opowieści. Zapamiętać się, zatracić, stać się jedną z postaci i czuć to, co ona czuje. To wielka sztuka doprowadzić opowieść do końca, sprawić, żeby była pełna. A heart, trembling On a mirror where the moon quivers A star falls, spills Gentle teardrops Te najlepsze opowieści pozostawiają uczucie niedosytu, żalu, że się skończyły, choć nie skończyły się nagle. Te najlepsze opowieści pozostają w duszy na długo. The wind stops; your words Are a kind illusion The clouds break apart; tomorrow Is a distant voice Te najpiękniejsze opowieści sprawiają, że czas jest tylko papierowym księżycem na niebie pełnym tańczących gwiazd. Że cały świat można by wygrać lub przegrać w ruletce losu i nie zwróciłoby się uwagi. Bo żyjesz tak naprawdę tam, śmiejesz się i rozpaczasz wewnątrz historii. I rzeczywistość nie może cię dotknąć... A heart flowing In a mirror where the moon has seeped in A star wavers, spills Tears you can't hide Te najwspanialsze opowieści kończą się łzami. Łkaniem w noc i poczuciem straty. Rozpaczliwym pragnieniem, by przeżyć je jeszcze raz, by móc naprawdę stać się jednym z bohaterów. Frustracją, że to tylko fantazja, że rzeczywistość wokół nie umie wypełnić pustki, jaka pozostaje po opuszczeniu nierealnego świata. Te najwspanialsze opowieści ranią serce... Isn't it wonderful If we could walk, holding hands I'd want to go To your town, your house, into your arms I może właśnie dlatego tak kocha się te opowieści... That face Touch it, just so And dream a dream That melts in the morning ... the dreams that have faded... Never forget them. Final Fantasy X - Suteki da ne(Isn't it wonderful) - Nobuo Uematsu
Komentarze - Forever Love

Forever Love

14 December 2004

Siedzę sobie i nucę - Forever Love... Dźwięk pianina faluje i przesuwa się pod palcami, gdy naciskam w klawisze. Komputera, nie pianina co prawda, ale przez chwilkę mogę poudawać, że to ja gram. W każdym razie nucę. Po japońsku... Święta... już niedługo. Przerzucamy się z siostrą listami prezentów. Już mam prawie wszystko. W tym roku jakoś bezstresowo mi to przyszło. I nawet się cieszę, że za parę dni Święta. Melodia powoli cichnie i przechodzi w Suteki da ne... Nucę dalej, zatopiona w myślach i pisaniu. Spokojnie mi, cicho i ciepło... Skrzypce budzą w mojej duszy melancholię, a głos piosenkarki otula, sprawia, że na ustach pojawia się rozmarzony uśmiech... O niektórych rzeczach się nie zapomina, niektórych uczuć nie można wymazać, niektóre wrażenia pozostają z nami na zawsze. Pamiętam cały ogrom miejsc, do których kiedyś wrócę jeszcze. I potrafię przywołać każde uczucie szczęścia, zachwytu i oszołomienia, które warte było zapamiętania. A nade wszystko umiem opisać swoją miłość. Bo moja miłość jest jedna i wieczna, to tylko ludzie się zmieniają... Forever Love Forever Dream kono mama soba ni ite yoake ni furueru kokoro o dakishimete (Forever Love Forever Dream Stay close like this In the dawn, embrace my trembling heart) Suteki da ne? (czyż to nie cudowne?) X Japan - Forever love
Komentarze - Usagi

Usagi

15 December 2004

Ostatnio niedobrze ze mną jakoś. Nie w sensie fizycznym, ale psychicznym. Czuję się strasznie niepewna. Łatwo mnie dotknąć i łatwo mnie zranić. W każdym geście dopatruję się złych intencji, bez namniejszej przyczyny czuję się jak wyrzucona poza nawias. Gdzieś pomiędzy mroziową Kicią a panią mgr inż. istnieje jeszcze skrawek Usagi. Tylko coraz mniejszy i coraz trudniej do niego dotrzeć. I niby jestem szcześliwa, są momenty, gdy czuję się wyciszona. Ale to cisza absolutna i zupełna, taka, jaka panuje w pustej przestrzeni. Tak, jakby mnie w niej nie było. Zawsze przepełniały mnie emocje, pragnienia, marzenia. Jakieś cele, jakiś optymizm życiowy, siła napędzająca. A teraz nie ma... nic. Jakbym nie posiadała już własnego "ja". Dzisiejsza wizyta w Activie to wogóle była porażka. Ja... A zresztą, kogo to obchodzi.
Komentarze - Co ja tu robię?

Co ja tu robię?

17 December 2004

owaranai ame dakishimeta yoru ga asa wo mukaeru kokoro wa mada nureta mama Endless rain, embrace me, night approaches morning my heart is not yet soaked... Zastanawiacie się czasem "Co ja tu właściwie robię?". Ja bardzo często. A ostatnio nagminnie. I nie dochodzę do żadnych wniosków, nie odnajduję żadnych odpowiedzi. Obcięłam się dziś na krótko. Wędrując do domu, zastanawiałam się, dlaczego. Miałam zapuszczać włosy, żeby wyglądać poważnie, a skończyłam jako niedorobiony elf. Owszem, czuję się w tej fryzurze całkiem nieźle, żeby nie powiedzieć dobrze, ale... No właśnie, ale przecież jeszcze parę dni temu chciałam czegoś zupełnie odwrotnego. Anemia znowu atakuje, bo po półgodzinie biegania po stepie na najniższym poziomie poczułam, że zaraz ze zmęczenia zwymiotuję. A potem się do domu nie mogłam dowlec i słaniałam na schodach. Stojąc na półpietrze, zastanawiając, czy mam przy sobie komórkę, żeby w razie czego zadzwonić po Mrozia, spojrzałam w okno. I wtedy właśnie naszła mnie ta wątpliwość: "Co ja tu robię?". Mam 26 lat. Za parę lat mogę nie być już sobą. Za parę lat może mnie już wogóle nie być. Czy naprawdę takie ważne jest, czy wyglądam na swój wiek, czy akceptują mnie profesorowie, czy czuję się dorosła? Czy naprawdę ma jakieś znaczenie, że nie daję rady w Activie, że Ona mnie olewa, albo że nie chce mi się sprzątać? A może... może by tak odwrócić role - niech inni dla odmiany postarają się o moją akceptację, niech inni zasłużą na moją uwagę? I może by tak wreszcie zająć się sobą, zrobić badania, kupić leki, zamiast zastanawiać się nad prezentami dla innych... I może... tylko może... może za wszelką cenę starać się utrzymać tego elfa w sobie i nie pozwolić stłamsić go rzeczywistości... Bo może... warto pozostać sobą...
Komentarze - ...

...

18 December 2004

A mnie jest dobrze dzisiaj. Mimo że narozrabiałam. Dziś mi całkiem dobrze jest.
Komentarze - Weekend

Weekend

19 December 2004

Fryzura spisuje się znakomicie. Przynajmniej w moim odczuciu, niekoniecznie w odczuciu innych. Od piątku nie pracuję wogóle, sprzątam, robię zakupy, przygotowuję się do Świąt. W Castoramie ogarnął nas szał choinkowy i lataliśmy z Mroziem od drzewka do drzewka, od lampek białych do kolorowych i nazad. Fajnie było :] A ja mam w pokoju własną choineczkę. Śnieżek, który popruszył koło południa wprowadził mnie w stan szczenięcego amoku. Remanent w pudłach i płytach, które informatycy zbierają pasjami, wprowadził w podobny stan oba koty. Jeden skończył na szafie, drugi padł z wyczerpania i chrapie. Mroziu za to odpalił Playstona i odpoczywa po batalii, jaką stoczył ze swoim biurkiem i piętrzącymi się na nim stosami papierzysk. Mnie to czeka jutro, ale u mnie to krótka piłka - wór na śmieci i jazda. Wiem, że chaotycznie piszę, ale taki mam weekend. Dobrze mi z tym. Jakoś tak... ... świątecznie?
Komentarze - Real Emotions

Real Emotions

20 December 2004

W piątek byłam zła nieco... na pewną osobę. No dobrze. Cholernie wściekła. I urażona. I bardzo, bardzo rozczarowana. Przeszło mi. Na pumpie. Bo... nie ważne. Ale miło mi się zrobiło. Ale zaczynam rozumieć pewne sprawy. A właściwie zawsze je rozumiałam, tylko chciałam na nie przymknąć oczy. Lecz nie można żyć w świecie snów zbyt długo. Życie ma tendencję do gwałtownych pobudek. Wolę się sama obudzić, póki jeszcze sen nie stał się zbyt realny. A na pumpie przestałam sobie folgować. I zajebiście mi się ćwiczyło.
Komentarze - ...

...

21 December 2004

Jestem fuksiara. Cholerna fuksiara. Przyznaję się bez bicia.
Komentarze - Mission Time!

Mission Time!

22 December 2004

Rany, jak zimno. Zzzimno... Brrr... Czuję się, jakbym wykonywała misję w Final Fantasy 10-2. Biegam po różnych rejonach miasta i kompletuję przedmioty. Gorzej, że nigdy nie udaje mi się wszystkiego kupić na raz. Zawsze albo coś zostaje albo dochodzi nowe. Ale... nawet mi się to podoba. Zaraz idę kompletować misję - sprzątanie. Zaliczam już czwarty poziom trudności (czyt. kuchnia). Jeszcze tylko dwa - misja treningowa (odkurzanie i mycie podłóg) oraz boss (pokój dziadków). A potem... błogi spokój, praca, publikacje, jedzenie, sprzątanie po Wigilii, Active, praca... ... sprzątanie przed Sylwestrem, praca, publikacja, Active, Sylwester, sprzątanie po Sylwestrze, praca, Active, publikacje. Jakaś monotonna ta gra :|
Komentarze - Wigilia

Wigilia

25 December 2004

No i prawie po. Wigilię w każdym razie mam za sobą. Pierwszy raz odkąd tu mieszkam, przeszła tak bezboleśnie. Właściwie nie mam, o czym pisać. Łatwiej się pisze o dniach niespokojnych, pełnych żalów i rozsterek, niż o dniach ciszy. Mój brat po raz kolejny pokazał mi się z najlepszej strony i mu za to powinnam podziękować. Przywraca mi wiarę w rodzaj męski. Pokazuje, że możliwe jest, żeby mężczyzna był naprawdę podporą i wsparciem. Ale przecież nie zakocham się we własnym bracie (ten etap przerabiałam w wieku 6-8 lat, widać, że mądre dziecko byłam), pozostaje poszukiwanie odpowiedników. O ja nieszczęsna...
Komentarze - 1000 words

1000 words

27 December 2004

Mickiewicz zaszalał, połączył stek bzdur przy pomocy banalnego rymu i został okrzyknięty wieszczem. Teraz w szkołach męczą nim polską młodzież, wychwalając jego dzieła ku chwale ojczyzny. Wałęsa nawet nie umiał rymować, jak go przez mur podsadzali Amerykanie, a teraz w USA jest utożsamiany z polskością. Luis Armstrong obudził się któregoś ranka i zanucił: "Oh, how a wonderfull world" i jego głos trwa do dziś. Ja budzę się co rano, wyglądam przez okno i myślę to samo, ale jak próbuję śpiewać to mnie psami szczują. Taki Bill Gates dla odmiany stworzył oprogramowanie, na które klną miliony ludzi na całym świecie. "My software never has bugs. It just develops random features", jak ktoś to kiedyś powiedział. Ale to dodatki, które przejdą do historii. A ja? Nie zostawię po sobie pomnika trwalszego niż ze spiżu, niczym Horacy. Chciałam napisać tragikomedię w trzech aktach o zabarwieniu politycznym, ale... po co pisać? Wystarczy skompletować archiwalia z nagrań jakże licznych komisji. Co i kogo tu ośmieszać, skoro całą pracę wykonali sami zainteresowani? O talentach muzykalnych bezpieczniej zapomnieć, Picasso to może ze mnie i by był, ale ja nie chcę czekać do 50-lecia własnej śmierci, żeby zobaczyć, że moje dzieła coś wniosły. Dłutkiem to sobie mogę... w zębach podłubać. No i kicha. A chciałam... stworzyć dzieło wiekopomne. Już nawet nie na miarę świata, ale chociaż na miarę narodu. Jakiegoś niewielkiego. Malutkiego całkiem... Ja chciałam tylko... zmienić ten świat... Chciałam... jak Yuni... Just become.
Komentarze - Tsunami

Tsunami

29 December 2004

Trzęsienie ziemi oraz tsunami w krajach azjatyckich zbiera potworne żniwo. Szacuje się, że liczba ofiar może osiągnąć nawet 100 000. Zdjęcia emitowane przez telewizję są potworne: zniszczone domy, wszędzie woda i martwe ciała. Jęki rannych mieszają się z zawodzeniem zrozpaczonych śmiercią bliskich ludzi. Cały świat łączy się w niesieniu pomocy i w żalu. Cały... Nie rozumiem! Po prostu nie rozumiem. No za cholerę nie mogę pojąć, przykro mi. Szlag mnie normalnie trafia! Jak można w takiej sytuacji nie chcieć wyjechać, bo skoro się przeżyło katastrofę, to teraz będzie można wrócić do wypoczynku i zabawy? Jak można chcieć tam nadal jechać na wczasy? Rządy dotkniętych tragedią państw apelują o nieprzyjeżdżanie, biura podróży proponują zmianę miejsca pobytu lub zwrot pieniędzy, a niektórzy ludzie nie chcą! Oni sobie wymarzyli Tajlandię! O matko, jak można być tak głupim, ograniczonym, bez wyobraźni! Hotele zniszczone lub przerobione na schronienia dla ocalałych, wszędzie odór wody, zgnilizny i trupów, grozi epidemia, a ktoś chce się jescze tam pchać na wczasy?! NIE ROZUMIEM!!! Moja rodzina też nie rozumie. Matka po obejrzeniu wiadomości popatrzyła na mnie wielkimi oczyma i spytała: "Czy Ty po takim czymś chciałabyś tam zostać?". Nie chciałabym, zwiewałabym pierwszym dostępnym samolotem. A jeśli bym jednak została... Jeśli bym została, to nie dla wczasów. Zostałabym pomagać: grzebać w zrujnowanych domach, opatrywać rany, uspokajać, wydawać posiłki. Jeśli starczyłoby mi odwagi i nerwów by zostać. Bo nie wiem, czy by starczyło. Nie wiem. Jestem w szoku. Potwornym szoku nad ludzkim egoizmem i głupotą. Tego się nie da zrozumieć.
Komentarze - Nie!

Nie!

31 December 2004

==>Na Nowy Rok Czuję, jak narasta we mnie agresja w stosunku do całego świata. Wszystko mnie denerwuje i drażni: babcia, dziadek, praca i gry, Active - dosłownie wszystko. Wkurzył mnie Sapkowski "Bożymi Bojownikami". Bo się zatrzymał w miejscu, osiadł na laurach wiedźminowskich. Te same chwyty językowe i stylistyczne, naiwne zwroty akcji, akcji na siłę ubarwianej jak nie opisami okrucieństwa to opisami dupczenia. Do tego postacie poboczne, które w Wiedźminie miały swoje charakterystyczne elementy, tutaj zlewają się w jedno. Książka, która zamiast wciągać, nuży swoją grubością, ilością płytkiej akcji, tanimi chwytami. Zawiodłam się jak cholera. I jestem zła. Wkurzył mnie Active wczorajszym active pumpem w Kupcu, bo rozwaliłam sobie palec o uchwyty przy sztangach. Przy składach zdenerwowałam się na kolano, a przy naramiennych - na ciężarki, które pomimo że ważą tyle samo co na Kilińskiego, to są cięższe! (nikt nie mówił, że moje pretensje są zasadne, część nie jest). Wkurzyłam się na Sylwester, bo TRZEBA go jakoś spędzić. Ja bym go najchętniej spędziła na niespędzaniu, ale to nikomu się nie chce w głowie zmieścić. Przecież to SYLWESTER! A ja bym poszła spać, o 22, i co mi zrobicie? Wkurzyłam się jeszcze na lodówkę, że pusta. To znaczy pełna, ale niczego, co ja bym zjadła. Bo ja nie wiem, co bym zjadła. Więc nie jem. I ciągle głodna chodzę. I wszystko mnie boli. A jak widzę jedzenie to mi niedobrze, bo zjadłabym coś innego. I wogóle jestem wściekła. I tak bym... w coś hukneła. Huknęła zdrowo! Bo jak się nie ma pomysłu na książkę, to się jej nie pisze! A jak się pisze, to twórczo, a nie kalkuje z pozostałych swoich książek (ten sposób działa tylko przy publikacjach ;)). I nie zabiera mi się czasu marną lekturą! To się też tyczy gotowania - jak się nie wie i nie umie, to się nie gotuje! Ocenę imprez i sztang sobie odpuszczę... Bo jednak resztki samokrytyki mam. Oj, jak ja bym dziś w coś przyp...
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.