Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Panta rei

Panta rei

03 October 2006

Długa przerwa. Może nie dość długa, bo nie mam nic do powiedzenia. Przynajmniej nie szerokiemu ogółowi. Sobie więcej. Tak wewnętrzenie mam ochotę sobie nagadać. Zrugać samą siebie i nie zostawić suchej nitki. A potem sprać się po pysku za głupotę. Albo mniej drastycznie upodlić w Activie.

Wszystko płynie, płynie, płynie. I ja płynę z tym wszystkim. Nagle nic nowego, powtarzalny ciąg zwykłych dni. Teraz będzie jeszcze gorzej: dom-praca-dom. I znów strach przed rutyną, zamknięciem, uwiązaniem. Któregoś dnia wreszcie sfiksuję pokonana przez własne wymysły.

To wielce kusząca myśl: sfiksować i przestać się martwić czymkolwiek. Jak Arthur Dent - któregoś dnia wyjść przed dom z mocnym postanowieniem, że się zwariuje. I tak większość ludzi wokół mnie nie jest normalna. Świat oszalał już dawno temu. A może nigdy nie był normalny? Jeden wielki glob wariatów.

Komentarze - Wtulona w poduszkę zasypiam

Wtulona w poduszkę zasypiam

10 October 2006

Trwam sobie. Pomiędzy uczelnią, witrynami, rodziną i znajomymi. Niezdecydowana do końca w niczym. Zaczynam się przyzwyczajać.

Przeprowadziliśmy kota. Do tej pory odsypiam pierwsze dwie noce. A może to pogoda? Najchętniej nie wstawałabym z łóżka. Najchętniej rzuciłabym wszystko i zaczęła od nowa.

Nowa praca - jakiś spokojny etat nie wymagający myślenia. Może inny zawód - ochrona środowiska brzmi sympatycznie. Inny mężczyzna - obowiązkowy, spokojny, potulnie chodzący w kieracie rodzinnym mężuś przynoszący pieniążki dla żony i dzieci. Pies. Nieduży kundelek z rudą mordą - w sam raz do dwupokojowego mieszkania. Rytmiczny stukot kartek z kalendarza wyznaczający kolejny dzień bez większych zmartwień, trosk i rozterek. Bez wyzwań. Bez samorealizacji. W cudownej bezmyślnej monotonii.

Czasami taka wizja jest naprawdę szalenie kusząca.

Komentarze - Hush, hush, cicho-sza

Hush, hush, cicho-sza

16 October 2006

Mgliście i szaro. Jesiennie. Otwieram drzwi i wychodzę na balkon. W nozdrza uderza zapach chłodnej wilgoci i żółknących liści. Wciągam go łapczywie, głodna tych wszystkich uczuć, które ze sobą przynosi. Melancholii, tęsknoty, nieprzystosowania.

Chłód poranku na sztorc stawia włoski na ramionach. Taką porą najłatwiej byłoby mi odejść. Odwrócić się od tego wszystkiego, co reprezentuje "teraz" i pójść w nieznane. W spadających liści deszcz. W mglistą przyszłość.

Świerzbią koniuszki palców, niespokojnie trzepocze serce. Jest nas dwie. Jak zwykle rozdwojona. Ta, która chce zostać i ta, która chce odejść. Miękkie światło, ciepły koc, pachnąca słońcem herbata kuszą bezpieczeństwem. Ciemna noc przyzywa mgły pasmami.

W dni jesienne budzi się we mnie Włóczykij i szepcze, że czas ruszyć w drogę.

Hush, hush, cicho-sza, nie tym razem jeszcze, nie w tym roku.

Drzwi zamknęły się i Włóczykij wszedł w las. Miał przed sobą sto mil ciszy.

Komentarze - ABF

ABF

19 October 2006

Bo nawet jeśli umysł zapomni, ciało pamięta. Każdy krok, wyryty w synapsach tysiącem powtórzeń. Każda komenda wykonywana zanim jeszcze świadomość chwyci, co zostało powiedziane. Bo nawet jeśli mięśnie słabną, technika pozostaje. Ułożenie nogi, moment spięcia, długość kroku. I mimo drżenia i bólu, ćwiczy się dalej.

I nawet jeśli najprostsze ćwiczenie sprawia trudność, duma szaleje. Bo nadal ma się przed oczami momenty tryumfu i swoje dawne możliwości. I wściekłość nie pozwala zrezygnować.

A potem przychodzi zrozumienie. Oto jest szansa poczuć to jeszcze raz. Ból mięśni, radość z najmniejszych osiągnięć. Wszystko to, czego wtedy nagle zabrakło. Wszystko to, bez czego wtedy zatracono sens. Wszystko to, przez co w końcu zrezygnowałam. I wiedząc o tamtych błędach i mając tamte podstawy - tym razem można zajść dalej.

Komentarze - Senność

Senność

22 October 2006

Zasypiam - przed telewizorem, przy komputerze, w samochodzie i jadąc tramwajem. Przykładam głowę do poduszki i rozmywa się świat. Moje życie nabrało tempa: dni opisane jedną czynnością nagle zaczęły zapychać się różnymi sprawami. Ciągle pędzę: na złamanie karku i przed siebie. A potem odsypiam wtulona między kubek i monitor.

Komentarze - ...zanim zapomnisz, co to sztanga...

...zanim zapomnisz, co to sztanga...

31 October 2006

Dostałam specjalne zaproszenie. Takim rzeczom się nie odmawia, odkopałam więc czarne spodnie i poszłam.

Nie uwierzę, że się nie ucieszyła, że w tych niebieskich oczach nie było radości. Tak jak nie wierzę, że jestem tylko kolejną klientką klubu. Mogę popadać w banały i pisać, że to coś więcej, ale to właśnie jest coś więcej i żaden banał tego nie zmieni.

Kiedy wisi nade mną i dociska sztangę, a jednocześnie próbuje ze mnie wyciągnąć tysiąc informacji na raz, co się ze mną działo, dlaczego mnie nie było i czy wracam wreszcie, wiem, że cieszy się z mojej obecności na zajęciach równie mocno, jak ja. A ja się czuję zakręcona, znów owinięta wokół palca, odurzona wysiłkiem i szczęśliwa, jak bardzo dawno temu.

W tym jest magia. W niej, we mnie, w sztandze, kroplach potu i rytmie. Drga w zmęczonych mięśniach i błyszczy w jej oczach. Zmysłowe oczarowanie. To taka przyjaźń - nie przyjaźń, a przecież coś się kręci. I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.

  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.