Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Długi weekend

Długi weekend

01 May 2005

Długi weekend? Nie rozśmieszajcie nas! Wczoraj cały dzień robiłam wszystko, czego się nie robi w długi weekend - prasowałam. Mroziu sprzątał. Potem walczyliśmy z komputerem rodziców do 1 w nocy. Dziś prasowałam, prałam, ugotowałam obiad, nadal walczyłam z piekielną maszyną, znów dostałam więcej pracy, a jest dopiero 14! Jutro od 8 walka z instalacją komunikatorów, prezentacją doktoratu i stronami. W międzyczasie znów prasowanie i gotowanie obiadu, zakupy. Mój biedny misiek za to zalicza dzień pracujący. Oczywiście co rano Weider - zwlekamy się z koca cali mokrzy i obolali. No po prostu tylko krzyczeć z radości! A jeszcze w Egipcie objawili się terroryści z zamachami na turystów. I wycieczka stoi pod znakiem zapytania. Kurcze, to trzeba mieć szczęście - tyle lat spokoju i akurat, gdy mamy tam jechać, to im odbiło. Swoją drogą, to ja ich nie rozumiem. To trzeba być kretynem, żeby robić zamachy na żyłę złota. Nie wierzę, żeby rzeczywiście chcieli starego porządku - biedy, piachu, smrodu kóz i nadziei, że Nil wyleje. Ha! Bo nie wyleje, w końcu mają swoja wielką tamę. A żeby ich tak krokodyle powpierdalały, durni jednych.
Komentarze - Snow on the Sahara

Snow on the Sahara

02 May 2005

Znów cały dzień nad grafiką. To moje "szczęście" jest jakieś kulawe. Może dlatego, że dostaję dokładnie to, czego chcę. Uczę się ostrożnie formułować marzenia i nie wahać się w trakcie ich realizacji. Uważam na zachcianki i kaprysy, asekuruję się w granicach możliwości. Bo moje marzenia się spełniają. Czasem czuję się, jak obłożona klątwą. I nikt nie rozumie, o co mi chodzi. Jako mała dziewczynka obiecałam sobie, że kiedyś poślubię brata. Głupie i naiwne marzenie, wiem, ale... Mroziu ma kolor oczu taki, jak mój brat, podobny kolor włosów i sylwetkę, tak samo się opala, podobnie zachowuje i... ma ten sam znak zodiaku i to samo imię. I naprawdę, mogę przysiąc na wszystko, nie szukałam! Ja nawet nie wiedziałam, jak ma na imię przez pierwszy miesiąc znajomości! Na etapie dorastania, martwiło mnie, że praca oznacza brak wakacji - pracuję w szkolnictwie. Nigdy nie lubiłam dzieci - w szkolnictwie, ale wyższym. Się rozumie samo przez się. Kiedy szłam na informatykę, marzyłam o pisaniu stron internetowych i tworzeniu grafiki. Obijałam się przez pięć lat, a potem ledwo zaczęłam się tego uczyć, trafili mi się klienci. Ja się nawet nie reklamuję, po prostu zawsze coś wpada. I niekiedy, gdy nawet długi weekend spędzam nad kodem, zastanawiam się, czemu marzyłam o tak monotonnym zawodzie. Ja nawet kota mam takiego, jak sobie wymarzyłam: mięciutką przytulajkę, kotka pierdułkę. Na dłuższą metę jest to potwornie męczące, bo gdzie nie siądę, kot pcha się na kolanka. Chciałam fitnessu, mam fitness. Czasem za wiele tego fitnessu, ale brnę dalej. No bo co mi pozostaje innego? W końcu sobie wymarzyłam. Marzyłam o Egipcie, trafił się Egipt. Zaczęłam się wahać, pojawili się terroryści. Więc oznajmiam: JA CHCĘ DO EGIPTU! ALPY MOGĄ POCZEKAĆ. I NIE, NIE CHCĘ, ŻEBY W EGIPCIE BYŁA NIETYPOWA POGODA (czyt. CHŁODNIEJ). Moje marzenia się spełniają, jeszcze by śnieg zaczął prószyć...
Komentarze - ...

...

03 May 2005

Jestem. W głośnikach "Suteki da ne". Jestem. Powietrze pachnie deszczem i chmury szare jak ciężarne klacze. Jestem. Zmęczenie skopiowane ma pendrive'a koło butelki po coca-coli. * "Sono kao Sotto furete Asa ni tokeru Yume miru" Jestem. Świadoma siebie. Deszcz chłonę - zapatrzona. I chciałabym... odlecieć. * "That face Touch it, just so And dream a dream That melts in the morning"
Komentarze - A tak poza tym...

A tak poza tym...

03 May 2005

Nowy layout. Studio Odnowy Biologicznej Czeka mnie jeszcze jeden. A pomysłów brak. Jak już przy tym jestem, to się pochwalę. Odkryłam u siebie subdomeny - po dwóch latach korzystania z konta. Czasem zadziwiam samą siebie spostrzegawczością. Ale wreszcie można mnie odwiedzać przez mniej skomplikowany adres diary.usagi.pl.
Komentarze - Sometimes it's better to light a candle...

Sometimes it's better to light a candle...

05 May 2005

No i mam te swoje ramki. Te cholerne szablony, proste ścieżki zachowań. Oplatają mnie, wiążą, krępują skrzydła. Zduszona, wbita w szarość, próbuję wzlecieć, wyrwać się na wolność. Krótki, urywany oddech, szpony bezsilnie drapiące podłogę... Dopadła mnie odpowiedzialność. Tonę w otchłani rzeczywistości, ponurej i przytłaczającej. Codzienne dylematy zakupowe, wena zredukowana do tak prozaicznych problemów, jak co dziś na obiad. Życie jako cykl: żarcie, sranie, spanie. Nie moje życie, innych. Ja tu tylko sprzątam. Nad głową niebo, nieosiągalne. Łańcuchy przy skrzydłach ciągną w schematy. Irytacja i wrogość. Nigdy się nie poddam. Nigdy. I nie tak. Mnie nie można okiełznać więzami. Sometimes it's better to light a flamethrower than curse the darkness. Terry Pratchett
Komentarze - Out from the deep

Out from the deep

07 May 2005

We came out from the deep To help and understand, but not to kill It takes many lives till we succeed To clear the debts of many hundred years That's why we are here! Enigma - Out from the deep Krąg kłamstw osobistych, wygodnych i wybielających. Pędźmy, biegnijmy do wniebowstąpienia po trupach innych. Gryźmy i szarpmy bliźnich, głosząc boską miłość. Bo to tak pięknie, tak dosadnie, o miłości i tolerancji, o wybaczaniu. Kolejny skrót wiadomości, kolejna porcja niesmaku. Wy i wasi bogowie - a moje obrzydzenie. Neguję wszystko. Znów silna. Koniec słabości i użalania. Gdzieś ta pierwsza, ta miła, się zagubiła. No i jest Usagi - moja, stworzona z potrzeby chwili, ta silna, bezwzględna suka, bez zawahania. I życie nagle stawia wyzwania, których pokonanie to tylko kwestia wiary. W siebie, nie w innych. Innych trzeba wspierać i wyręczać, podnosić na duchu i być im ostoją. A dla samej siebie dość pobłażliwości. Bogowie nie istnieją. To my jesteśmy bogami.
Komentarze - IT IS JUST ME

IT IS JUST ME

10 May 2005

Całe życie przed oczami? Nie wiem, raczej senne majaki, urywki z wydarzeń i myśli. Urywane głosy babci i dziadka, migawki telewizyjne. Ale to wszystko później. Wcześniej był strach i drżenie mięśni. I drętwienie palców i twarzy... a potem panika. Nie wiem, nie wiem, jak można zapominać słów, własnego imienia, jak można nie móc się podpisać! Pogotowie i zastrzyk na serce, połowa dawki, na wszelki. Bo z sercem nic nie było, tylko ta słabość, ten świat wirujący. Bałam się. Bałam jak nigdy. Pochylona nad umywalką i obmywająca usta, wtylona w kota. Bałam się zwierzęco, całym jestestwem. I tylko ból głowy teraz. Tylko ból głowy. Tylko... ból...
Komentarze - Cieplejszy wieje wiatr

Cieplejszy wieje wiatr

11 May 2005

Wiosna ludzi nastroiła na różowo. Zamotała im w sercach i głowach tysiącami westchnień i uniesień, głowy ozłociła promieniami tęsknot słodkich i upojnych. Gdzie nie spojrzę, pary. Za rękę, objęci, zakochani i zacałowani, czasem aż do przesady. Twarze zarumienione, oczy lśnią nowym blaskiem. Bo to miłość przecież, ta jedyna i na zawsze, ta do końca, ta po grób. Bo to owo proste, jasne uczucie, gdy na pewno się wie. Czuję się wśród tej wiosennej wichury jak stara sąsiadka podglądająca przez lufcik. Czuję się stara i bardzo, bardzo mądra. Z pobłażliwością uśmiecham się wymijając wiosennych kochanków. Bo ja już rozumiem i umiem związki i uczucia. Potrafię je rozebrać na czynniki pierwsze, zanalizować i posegregować. Potrafię je zauważać i pewnie umiałabym je wywoływać. Bo w gruncie rzeczy ludzie są prości i stereotypowi... A oni o tym nie wiedzą, ci zakochani. I nie wiedzą, że wiele ich jeszcze czeka rozczarowań, nim znajdą przystań swojej miłości. I to jest w nich takie piękne, takie czyste i wiosenne. Ta ich miłość - "wieczna" i wiara w to słodkie kłamstwo - "na zawsze". A obok nich szare cienie. Spokojna rezygnacja i pogodzenie z losem. A obok nich ja. ------------------------------------------- Czuję się staro dzisiaj. Staro i tak... nieuchronnie. "Agnieszka" - szepczę - "Agnieszka, tak mam na imię" Powtarzam je jak litanię, bo boję się znowu zapomnieć.
Komentarze - Klep

Klep

13 May 2005

Klep. Klep, klep. Klep, klep, klep. Herbata miętowa. Klep, klep, klep. Cmok - klamka na prześwietleniu klatki - 5 minut za późno. 9 minut sztucznego słońca. Proste włosy. Klep, klep, klep. Klep, klep. Klep. Cały mój dzień? P.S. Nadal wywołuje we mnie to samo wrażenie.
Komentarze - Redo From Start

Redo From Start

14 May 2005

Przeszłam dziś samą siebie. Ja czasem ewidentnie gubię głowę i żegluję sobie na falach totalnego zidiocenia. Skąd ta samokrytyka? Bo zapomniałam... o zajęciach ze studentami! To wcale nie jest śmieszne! Byłam święcie przekonana, że mam się stawić na uczelni jutro na 9:00 rano. Przez cały tydzień byłam tego pewna. Aż do dziś do godziny 15:03, kiedy to okazało się, że dokładnie godzinę i 8 minut temu zakończyłam zajęcia. To znaczy nie zakończyłam zajęć, które miałam zakończyć, z tego prostego powodu, że mnie na nich nie było! W sumie niby nic się nie stało, wyznaczę termin odrabiania, i tak nic ambitnego nie przerabiamy, ale jest mi głupio. Bezgranicznie, dogłębnie głupio! No bo jak to tak? Jak można zapomnieć o własnych zajęciach?! Kretynizm tej pomyłki mnie szokuje. Ja siebie szokuję. A mózg to albo odparował mi przy Weiderze albo się zdegenerował całkowicie, bo co i rusz się zawieszam.
+++ Out of Cheese Error +++ MELON MELON MELON +++ Redo From Start +++
Komentarze - Usagi abroad

Usagi abroad

16 May 2005

Obie ręce pokłute. Co prawda pobieranie krwi nie robi już na mnie wrażenia, ale mimo wszystko uczucie niezbyt przyjemne. Przy okazji zszokowałam się służbą zdrowia - tym razem na plus. Do neurologa mogę się dostać na bieżąco pod warunkiem, że wstanę koło 6 rano lub w okresie tygodniowym, jeśli będę śpiochem. Będę, bo mnie się nie śpieszy. Snujemy z Mroziem plany życiowe. Mniej i bardziej wariackie oraz ambitne. Te spokojniejsze i przepełnione asekuranctwem to on, te typowo szalone to ja. Mnie wystarczy impuls, on musi mieć plan. Ja mogę wszędzie i cokolwiek, on ma standardy. I pewnie dlatego niewiele nam wyjdzie. Nowa Zelandia zaprasza. O-my-God, o-my-god, to tylko druga półkula, a w końcu co to jest. I język przyjazny i klimat sympatyczny i 1 osoba na 13 km2. 26 km2 na dwoje i tylko 100 pkt do zebrania. "Chcę, chcę, chcę, Mroziu, please...". "To trochę za daleko, kochanie". I moje nieloty kiwi poszły się jebać.
Komentarze - Katedralna prezentacja doktoratu

Katedralna prezentacja doktoratu

17 May 2005

Uuu, jak po mnie pojechali. Pojechali po mnie, że hej. To była najmilisza krytyka, jaką w życiu słyszałam. Co nie zmienia faktu, że była. Mam dwa tygodnie na poprawę, potem już nie będzie takiej miłej jazdy. Potem będzie zjazd - z doktoratu. Ale o czym ja mówię, jaki zjazd. Picie będzie! Huray, huray. Z pozostałych zakładek pt. "co w moim życiu jest najfajniejsze": - jadę jako opiekunka na obóz, a więc 7 stów mogę wydać na pierdoły - a ja wiem, na co, ale nie powiem, bo "teraz wszystko tajemnica"; - jutro mam jogę - tzn. spotkanie z jogą w sprawie strony, a nie wiązanie nóg w supełki i to jest wielki plus; - szykuje mi się wieeeeelka fucha www; Z zakładek pt. "a co już fajne nie jest", fajne nie jest to, że mi tyłek rośnie w tempie na jeden. Raz, raz, raz - coooraz większy. Do otwarcia go nie zrzucę, bo do otwarcia Usagi jęczy pod nawałem pracy. Trzeba się było otwierać na pierwszym roku, wtedy jeszcze hormony tak nie zawadzały. Ale nic to, bo świat jest piękny, zwłaszcza przez obiektyw Fuji. Ups, miałam nie mówić... P.S. Playstone zadebiutował w wersji 3. Zadebiutował Final Fantasy VII. Czasem myślę, że od tego się wszystko zaczęło, że ja powstałam dzięki temu - ja w takiej formie, jak teraz. W momencie, gdy rozbrzmiało pierwsze uderzenie spadającej materii, dzyń, dzyń - jak przebudzenie. Wiem, smęcę, ale... patrząc na nową wersję początku FFVII, rozkleiłam się zupełnie. Bo to był gest... jakbym nie tylko ja tak myślała. Bo to był piękny gest.
Komentarze - U nas short

U nas short

18 May 2005

Wiadomość od brata: 01:25:03 Rafał hej hej tu fachowiec od jebania owiec 01:25:23 Rafał hahah dzisiaj slyszalem w pracy takie okreslenie 01:25:47 Rafał napisz cos do brata! 01:26:01 Rafał jak tam u ciebie jak u babaci i dziadka 01:26:07 Rafał i w ogole jak tam? 01:26:21 Rafał jaki masz stosunek do Benedykta 01:26:27 Rafał jak Pysia?? 01:26:33 Rafał jak maciek?? 01:26:41 Rafał napisz cokolwiek 01:26:51 Rafał bo zajebiscie mi nudno po pracy 01:27:07 Rafał pozdrawiam 01:27:19 Rafał fachowiec od... wiesz :) 01:27:43 Rafał junajted stejts of hameryka :) 01:28:11 Rafał dobra nie truje 01:28:15 Rafał appapappa 01:28:23 Rafał albo jeszcze zatruje 01:28:41 Rafał leci pies przez pustynie i mowi: 01:28:53 Rafał jak zaraz nie znajde drzewa to sie zleje 01:28:55 Rafał hahah 01:29:03 Rafał ale mnie to ubawilo 01:29:21 Rafał co tu jeszcze napisac?? 01:29:33 Rafał w nowym yorku jak to w nowym yorku 01:29:37 Rafał haha 01:29:43 Rafał wilgoc sie zbliza 01:29:51 Rafał i kapie ze mnie w pracy 01:30:03 Rafał dobra koncze 01:30:13 Rafał (nareszcie nie?) 01:30:35 Rafał napisz prosze chociaz krutki list.. 01:30:37 Rafał uuuu 01:30:45 Rafał choc tak krutki jak noc 01:30:49 Rafał uuu 01:30:57 Rafał taka piosenka byla kiedys 01:30:59 Rafał papap 01:31:33 Rafał jak sie pisze krutki? U nas short 01:31:39 Rafał papapapapap Jak ja tęsknię za tym cymbałem.
Komentarze - Tuttu tuttu

Tuttu tuttu

19 May 2005

I mogłabym stwierdzić, że kupno aparatu z tym człowiekiem zakrawa na cud. I mogłabym jęknąć, że doktorat mnie przytłacza. I jeszcze ponarzekać, że po wczorajaszym ABS-ie bolą mnie mięśnie pleców od rozciągania zamiast mięśnie brzucha. I załamać się brakiem Weny. Nic z tego. Kupiłam sobie kokosanki. I zrobiłam faviconę. Tuttu tuttu, tuttu tuttu, let me be with you... Full positive.
Komentarze - Joga Klasyczna

Joga Klasyczna

23 May 2005

A oto, co spędza mi sen z powiek. Joga nr 1 Od paru dni siedzę i znów nie jestem zadowolona. Miało być jasne, jest ciemne. Znów mi się styl zmienił - teraz preferuję nasycone kolory, a to nie współgra z jasnymi, ascetycznymi stronami. ---- 10 godzin później ---- Joga nr 2. Niebiesko mi... A tak poza tym to pada, mży, kropi i leje bez końca. Kiedy już przestaje, to tylko po to, żeby zagrzmieć. Pokój wypełnia stukot kropel deszczu za oknem i może dlatego te moje layouty takie niebieskie. Z pumpu znowu nici, już nawet nie tęsknię. Jeszcze trzy tygodnie takie przede mną, nieokreślone, niesportowe. Za dużo stron, za dużo roboty ogólnie, żeby sobie folgować. Jeszcze jeden layout, strony, jeden referat, otwarcie doktoratu i mogę odsapnąć. Mam półtora miesiąca, żeby się ze wszystkim wyrobić i pojechać na wakacje już z lekką głową. Do sierpnia skazana na brak. Potu, Ani, upojenia rytmem. Ja się poważnie zaczynam zastanawiać nad firmą. Bo sama długo tak nie pociagnę.
Komentarze - Inspiration

Inspiration

25 May 2005

Only in our dreams are we free. The rest of the time we need wages. T.Pratchett "Wyrd Sisters" Ludzie mnie zadziwiają. Szczególnych powodów do dziwienia dostarczają mi zazwyczaj klienci. Nie wiem, jak to robią inni, ja zawsze staram się zaproponować coś już na wstępie, żeby mieć potem punkt odniesienia dla ewentualnych zmian. Czasem się udaje trafić idealnie i zmiany są jedynie symboliczne, czasem natomiast nie. Więc siedzimy. Więc zmieniamy. Kombinujemy i przestawiamy. Czemu "my" a nie "ja"? Bo nie ma tak dobrze, skoro ja się męczę, to oni też. W końcu to ich strony, niech mają satysfakcję, że brali udział w ich powstawaniu. I czasem trafia mnie szlag. A czasem wpadam w euforię. Są strony, które uwielbiam robić i są takie, które przyprawiają mnie o dreszcz obrzydzenia. I są też takie, jak dzisiejsza. Kiedy po prostu mi smutno. Gdy wyrzucam poszczególne elementy i zastępuję je nowymi, wybranymi przez klienta, wcale nie gorszymi, po prostu innymi, i mi żal. Tak strasznie żal godzin spędzonych nad przeglądarką w poszukiwaniu odpowiednich zdjęć, godzin poświęconych na dobór kolorów, elementów, linii. A strona, która powstaje, już nie należy do mnie. Należy do nich. I czasem sobie myślę, jak to do cholery jest, że to, co ja uznaję za idealne połączenie, inni chcą popsuć wydumanymi kombinacjami. Skąd u nich te pomysły, idee, wyczucie tak różne od mojego. I zaczynam rozumieć brak tolerancji, bo mam niekiedy ochotę krzyknąć: "Jesteście idiotami, skoro nie widzicie, że tak jest dobrze!". Trzasnąć drzwiami i wyjść. A potem się reflektuję, że to ja tu jestem specjalistą od przekładania cudzych potrzeb na wygląd. Bo przecież oni wcale nie muszą się znać na tym, jakie kolory, układy, zdjęcia. Oni mają jakieś marzenie. To marzenie powierzają mnie i to ja mam nadać mu kształt. I w takich momentach kocham to, co robię. Joga nr 3
Komentarze - Cyfrowe morze

Cyfrowe morze

27 May 2005

Beztroski dzień nad morzem. Gorąca plaża, przepastne niebo, zielono, zielono, zielono. Dwa aparaty w akcji. Szaleństwo. Wszystko i każdego można sfotografować. I takie trochę burżujstwo, bo jeden by wystarczył. Ale każdy z nich ma jakiś atut, z którym ten drugi ma problem. Osiołkowi w żłoby dano... Ciężko mi się rozstać ze starym... Spaliliśmy się troszeczkę, komary nas zagryzły - w tym roku przeczuwam istne "mosquito wars", najedliśmy się frykasów i wróciliśmy. A jutro powtórka. Dziś (teoretycznie) pracuję. Teoretycznie... pracuję. Już od godziny... Wstyd mi, bo nic nie zrobiłam. Nawet się jeszcze nie ubrałam. Za oknem tak ślicznie... Taaaak ślicznie... P.S. Moonchild: promise is a promise - zdjęcie brzucha
Komentarze - Upał zaprawiony Mobasherem

Upał zaprawiony Mobasherem

29 May 2005

Jeszcze dwa dni temu gotowa byłam stawać jak lew w obronie pogody, gdy ktoś zaczynał marudzić, że za ciepło. Jak to "za ciepło", parę dni temu wszyscy jęczeli, że za zimno. Ale dziś stwierdzam: przesada. Bo co z tego, że gwałtownie brązowieję, skoro spacer powoduje u mnie tęsknotę za igloo. Praca odpada, aerobic odpada, jedzenie też. Leżę bykiem i dyszę. No i czytam Mobashera z domieszką Perkowitza. Jakoś trudno mi uwierzyć, że nikt przede mną nie wymyślił mojego doktoratu. Jutro zaproszenia dla profesorów. I tydzień latania, a potem... ech, wszystko będzie dobrze, prawda? ----------------- 22:28------------------ Jestem ciepłe kluski, Anka się do mnie uśmiechnie, a ja zaczynam się płonić jak panienka niewydymka. A potem zamiast rozgryzać tajniki Cooleya, skaczę na stepie niby ta gazela. W moim przypadku Gnu - bo do najmniejszych i najlżejszych gazel na pewno nie należę. A potem się jeszcze dołuję, że zupełnie nierozciągnięta jestem. Już pomijam fakt, że nigdy nawet nie kiwnęłam palcem/racicą (?) w tym kierunku. Czemu wszystko co robię, absorbuje mnie tak zupełnie? Przecież cztery rzeczy na raz to wcale nie tak dużo. Przyjmując 12 godzin czasu produktywnego to i tak po 3 godziny na każdą rzecz. To czemu ja się, kurna, nie wyrabiam?
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.