Taki dzień...
01 December 2011
Mam dziś dobry dzień. Z samego rana spotykam się z Dobrym Duszkiem i jakby wszystko wskakuje na swoje miejsce. Owa osoba ma niesamowicie pozytywną energię, ale nie tylko psychicznie cudownie na mnie wpływa. Ból karku i pleców, całe napięcie ostatnich dni znika pod precyzyjnym naciskiem jej dłoni. Kiedy od niej wychodzę, jestem lekka jak piórko i nagle wszystko zaczyna się układać.
Na szczecińskich ulicach przedmikołajkowe zamieszanie. Przebijam się przez tłum niosąc w torebce prezent dla Mamy. Wchodzę na rynek, zaglądam do sklepików z perfumami, a tu na samym środeczku moja Max Mara.
Flakonik perfum, których poszukuję od kilku tygodni stoi sobie pośród innych pachnących buteleczek. Co ja mówię, flakonik - flakonisko, wielka butla cudnego zapachu. Pytam o cenę - zaskakująco tania, wącham - no nie, oryginalna Max Mara. Znam ten zapach jak samą siebie, więc gdzie haczyk?
No i jest haczyk - wypełniony po same brzegi tester to wszystko, co zostało na sklepowej półeczce. A chwilę później już nawet nie, bo butla perfum ląduje w mojej torebce.
Ale to nie koniec, w sklepie, w którym nigdy o tej porze nie ma mięska dla Avy, mięsko jest. Moja siostra zdaje rachunkowość, której miała nie zdać. Prezent, który myślałam, że najtrudniej będzie kupić, jakby cudem wpada w moje ręce, a autobus, którego nie miałam szansy dogonić, korkuje się w sznurze samochodów i nawet nie biegnąc, spokojnie w niego wsiadam. Jadę sobie w ścisku, od stóp do głów wypsikana Max Marą i dosłownie uśmiecham się do siebie, szczęśliwa jak dziecko.
Jutro czar pryśnie, moja własna aura zdominuje aurę Dobrego Duszka, ale powiem Wam, że taki dzień jak dziś, taki dogłębnie pozytywny dzień jest lepszy, niż najlepszy prezent. Szczęśliwa dzisiaj byłam, po prostu szczęśliwa.
Dziękuję Ci, Olu. Magiczna jesteś, wiesz?