Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Robota nie zając. Nie ucieknie.

Robota nie zając. Nie ucieknie.

01 June 2004

A mogłaby zwiać na parę dni lub chociaż wykazać się pewną nieśmiałością. A nie, narzuca się, skubana. Projekty spadły mi na głowę i mnie zasypały. Jest ciężko. Zwłaszcza, że nie chce mi się kompletnie. Specyfikacja dla Active'a na jutro - dostarczę między zajęciami na stepie a rowerami. Na czwartek szkoła salsy - robię stronę czegoś, o czym nie mam zielonego pojęcia. Ktoś wie, jak to się tańczy? Na jutro kolejny szalony projekt Grzyba od szukampracy. Mroziu chce stronę firmową, ale po znajomości, łóżkiem kupię trochę czasu. Doktorat sprawia, że budzę się z krzykiem. Zaliczenie z matmy jeszcze do mnie nie dotarło. Mam nadzieję, że dotrze jeszcze przed niedzielą. Potem może być problem. A w międzyczasie coś, co kocham najbardziej: bieganie po lekarzach, rozliczanie konferencji, Zielona Karta mojego brata. Jednym słowem "biurokracja". Robota nie ucieknie, ale ja chyba tak.
Komentarze - She sparks up the fire...

She sparks up the fire...

02 June 2004

Ból. Bolesna linia rozprzestrzenia się ciepłem wzdłuż kręgosłupa. Dawno już nie czułam tego... bardzo dawno... Człowiek szybko zapomina, jak może boleć... Przypomnienia są straszne... Nie napiszę, że było nastrojowo. Bo nie było. O tej porze roku już długo jest jasno na dworze i sala tonęła w blasku dnia. Rowerki stacjonarne nie wyglądały jak straszne maszyny tortur, ale jak zwykłe rowerki do ćwiczeń. I nie było sennej mgiełki, która rozstępuje się przede mną, odpędzana przez ruch. Dziś wsunęłam się w rytm w pełni przytomna, nawet bardziej na jawie niż zazwyczaj. Po dziesięciu minutach w głowie była tylko jedna myśl: "Uciec stąd, uciec jak najdalej od tego świństwa. Od bólu, zmęczenia, potu. Od tego narastającego zniechęcenia. Po co mi to? Co ja tu robię? Przecież ja tego NIENAWIDZĘ." Podjęłam decyzję, podniosłam głowę, by uciec. Na przeciw Ona. Rozbawiona, roześmiana, szczęśliwa. Widać było, że to, co robi, sprawia Jej przyjemność, że to lubi. Ten Jej śmiech, te roześmiane, błyszczące oczy. Zatonęłam. Ona jest jak magnes... Nie potrafię się uwolnić. Gubię się, czy robię to wszystko dla siebie czy dla Niej. Nie ważne. Ona wypełnia moje życie blaskiem, ruchem, energią i barwą. Ona albo fitness. Nie rozróżniam. Jeśli Jej aura potrafi sprawić, że to pokocham, to niech tak będzie. ----------------------------------- Na rowery na przyszły tydzień już się zapisałam, no bo jakżeby nie.
Komentarze - Zakuw

Zakuw

04 June 2004

Nie mogę. Ta matma mnie przerasta. Wszystkiego mi się odechciewa, jak widzę te wzory. Męczona koszmarami o wzorach Lagrange'a i gradientach funkcji wielu zmiennych, zerwałam się dziś na tyle wcześnie, żeby do lekarza pójść. Pokłuli mi rękę, umówiłam się na USG tarczycy i wróciłam. Ortopeda jest nie do załatwienia w tym miesiącu, najwcześniej na lipiec. To jakaś paranoja. Patrzę w projekty i mi słabo. Nie chce mi się. Tak po prostu. Nie czuję Weny, żeby w Szopie pogrzebać. Do niedzieli matma mi psuje nastrój. Wrrr........ Dobrze, że jeszcze nie mam tego VIP-a, bo bym zwiała na aerobic. To mój sposób na stres i przymus - uciekam w inne zajęcia. Dziś na przykład wyszorowałam łazienkę. Sprzątnęłam papiery. Byłam u lekarzy. Same potrzebne rzeczy, tyle że w nieodpowiednim czasie. Wszystko, żeby nie kuć. Matmy. Blee...
Komentarze - Zakręcona

Zakręcona

04 June 2004

Jest mi źle. Jestem przygnębiona, osamotniona, zmęczona. Świat robi mi na przekór, a ja nie mam siły się mu postawić. Nie dziś. Wizyta u rodziców Mrozia wkurzyła mnie, znowu. Pomimo że ich rozumiem, to jednak nie potrafię przejść nad tym do porządku dziennego. Znów było o dzieciach, jakie są słodkie, że nie powinnam zwlekać, że po co tabletki itd... Znów było o byciu dorosłą i dojrzałą. Każdy po mnie oczekuje, że ja się ustatkuję, pomyślę o przyszłości, rodzinie i pracy. Że zacznę być odpowiedzialna, wybiorę tego jednego jedynego i go zaciągnę do ołtarza, urodzę dzieciary i zostanę przykładną żoną. W dupie. Nic z tego. Nie dam się uwiązać, zamknąć, zaszufladkować. Nie dam się wbić w szare ramki świata. Nie, kiedy wreszcie zaczęłam się dobrze bawić. Ja jeszcze coś wykręcę. I świat usunie mi się z drogi. Tylko nie dziś... Dziś nie chcę robić nic.
Komentarze - Dół oooooo...........

Dół oooooo...........

07 June 2004

Doła mam. Nie wiem, czemu. Nie wiem, skąd. Jest i nic mi nie chcę się. ooooooooooooooo Dziś był pump, no był i co? Tak mi się ćwiczyć nie chciałoooo... A potem był step i mój humor dostał w łeb... ooooooooooooooo aaaaaaa, eeeeeeeeeee, aaaaaaa (to była zwrotka) A już na poważnie - humor mi się skopał w trakcie pumpa właściwie bez przyczyny, a potem poszło lawinowo. Skończyło się na tym, że zamiast ćwiczyć, czytałam sobie na kanapie czasopismo, a mój step stał osierocony na środku sali. Aż Boska Kobieta się przejęła. Nie ważne zresztą. Ryczeć mi się chce. I nawet jeśli wiem czemu, to i tak nikomu nie powiem. Taka głupia będę. A co!
Komentarze - No more words... just silence...

No more words... just silence...

12 June 2004

Zamknęłam bloga. A właściwie ukryłam. Jakoś ostatnio nie mam nastroju do pisania, nie odczuwam potrzeby przelewania myśli na klawiaturę. Zamykam się na ludzi od paru dni. Coraz mniejszą odczuwam potrzebę rozmów, spotkań, dotyku. Coraz bardziej koncentruję mój świat wokół siebie i tego, co robię. Larki zrobił to pierwszy, teraz ja. Czy tak musi być? Czy każdy się w końcu wypali? A może po prostu jest to dążenie do samowystarczalności, budowanie pancerza przeciwko światu? Odgradzam się coraz bardziej. Coraz bardziej cicha, prywatna, istniejąca tylko dla siebie.
Komentarze - O niej, w zamyśleniu....

O niej, w zamyśleniu....

12 June 2004

Myślę o niej. Myślę o tych pogodnych oczach, których koloru nadal nie mogę określić. Chyba brązowe, chyba. Kolejna niewiadoma, jak to, co robi, co lubi, czym się zajmuje. Jest zagadką, słodkim obiektem pożądania i ciekawości. O jej pasji. Tak wielkiej, że jej cienie rozpalają ogień w innych osobach, zachęcają, biorą w posiadanie. I nagle to, co ona kocha, kocham i ja. Wbrew sobie, bez możliwości ucieczki. Śnię o niej. O jej dłoni wsuwającej się w moje włosy, o jej ustach na moich wargach, jej języku zachłannie splatającym się z moim. Oddechu - szybkim, nierównym, gorącym... Pragnę jej. Nie ciała. W każdym razie nie do końca. Pragnę JEJ. Jej obecności, uśmiechu, głosu. Zarysu jej postaci. Tego, jak mówi, jak się porusza, jak patrzy na świat. Jej całej. Chcę z nią być. Po prostu trwać u jej boku. Być przy niej, dla niej, dla siebie. Poznawać, obserwować, wspierać. Podziwiać. Na każdych warunkach... A gdy słońca blask wzejdzie być co dnia cieniem twoich rąk cieniem twego psa... Czy tak wygląda miłość?
Komentarze - Nieznany ląd

Nieznany ląd

16 June 2004

Strona Active'a idzie jak burza, dwa dni roboty po kilka godzin i 4 działy zrobione. Gnam z tym jak wariatka, ale praca przyjemna i ta świadomość, że robię to dla siebie i tego, co lubię. Nadal się izoluję, w sumie chyba głównie przez pracę, zaczynam rozumieć Larka. Lawirowanie między pracą, obowiązkami, partnerem i zainteresowaniami, pozostawia bardzo mało miejsca dla innych ludzi. A gdy już uda mi się wykraść trochę czasu, wolę go spędzić z przyjaciółmi poza domem, niż siedząc przy komputerze. Czytając wstępniak Activa, zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście - można osiagnąć wszystko, trzeba tylko wierzyć i nie dać się zjeść przeciwnościom losu. Więc się nie daję - publikacja poszła na czas, strona Activa powstaje w wariackim tempie, salsa już poustalana, do Grzyba mail wysłany w związku z projektami, doktorat też dam radę napisać. W końcu 10 stron publikacji zajęło mi około 5 godzin, 20 godzin i mam pierwszy rozdział. Dam radę. Do poniedziałku kupa czasu. A w międzyczasie fitness. Kolejna pasja, której nie dam sobie odebrać. To, że mogę tam iść, mogę się wyszaleć, że niektóre rzeczy coraz łatwiej mi przychodzą, dodaje mi energii. Już nie poświęcam całej uwagi temu, żeby dotrwać do końca zajęć, wreszcie czuję się na tyle pewnie, by zacząć zwracać uwagę na technikę, popracować nad swoimi ruchami. Może kiedyś rzeczywiście kurs Active Instructor, ale na razie biorę z tego tylko to, co daje radość mnie samej. I wiem, że nie trzeba poświęcać niczego, żeby być wśród najlepszych. Trzeba tylko dać z siebie wszystko na każdym polu. Tak właśnie robię. Webmastering, doktorat, fitness - moje marzenia na wyciągnięcie ręki. Wystarczy sięgnąć. Sięgam.
Komentarze - Typ anemiczny

Typ anemiczny

16 June 2004

Mam anemię. Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Niedobory żelaza. Jak to usłyszałam, to stanęły mi przed oczami te wszystkie główki sałaty, które rąbię na okrągło, te pomidorki, czereśnie, mięcho, czerwone wino. Słonecznik, pestki, orzechy, ba, pieczywko z ziarnami zbóż. Czego jak czego, ale żelaza to wpycham w siebie ogromne ilości. Bez sensu. Jakby co, jestem na złomowisku. Śruby wpierdalam.
Komentarze - Wyzwanie

Wyzwanie

18 June 2004

Dwa dni bezustannego klepania z przerwą jedynie na spanie. Jutro w planach QuieroSalsa i 10 stron doktoratu. Mam Wenę. Właściwie nic mnie nie rozprasza. Dawno nie byłam tak ukierunkowana i skoncentrowana. Lubię takie dni. Wypełnione sensem aż do granic możliwości. Pracą i świadomością, że dobra w tym jestem. I nadzieją, że kiedyś będę jeszcze lepsza. Może kiedyś... Może kiedyś się uda osiągnąć wszystko, czego zapragnę. Perfekcjonizm mam wpisany w duszę. Potrzeba samodoskonalenia pcha mnie do przodu. Nie umiem osiadać na laurach, szybko się nudzę, zatracam sens istnienia. Chwytam się więc kolejnej rzeczy i walczę, by wejść na szczyt. Nie umiem jednak popadać w skrajności. Nie potrafię, tak jak Lark czy Anka, oddać się tylko jednej pasji. Nie umiem ograniczyć sobie życia na własne życzenie. Jestem zbyt ciekawa tego, co kryje się w nowych dziedzinach, smak nowych wyzwań powoduje u mnie wzrost adrenaliny. Od paru miesięcy w ciąglej fascynacji, wciąż zachwycona życiem. Od kilku dni spalam się w pracy dającej mi absolutną satysfakcję. Przestaję potrzebować kogokolwiek. Czuję się doskonale określona.
Komentarze - Rust

Rust

22 June 2004

Zmęczona dziś jestem. Projekty laborek dla Rusta tylko mnie zdenerwowały i zabrały czas, który mogłam poświęcić na pisanie salsy. A swoją drogą, ten człowiek jest dobijający. Czy bycie niemiłym sprawia mu przyjemność? Zachowuje się jak kobieta w stanie permanentnej menopauzy. Facet chyba jest rozczarowany sobą i życiem. Taki niemiły, zadufany w sobie typ, który lubi poniżać innych. Szkoda mi go. Nie lubię go, ale mu współczuję. Bo musi mieć potworne kompleksy.
Komentarze - ...nie ma, że nie umiem...

...nie ma, że nie umiem...

22 June 2004

Dzisiejszy trening wykończył mnie zupełnie. Pump pozostawił po sobie poczucie dobrze wykonanej pracy i lekki ból pleców. Nie forsowałam się, bo ostatnio słabiej mi szło i wolałam podciągnąć technikę, a nie obciążenie. Opłaciło się, łopatki ledwo zipały po tym wysiłku. A potem... potem był step... wariackie tempo, wyraźny rytm... szalejąca Anka. Znów się dałam porwać, oszołomić, uwieść... Jej krzykom, Jej gestom, muzyce. I nie było nic, oprócz walki ze zmęczeniem, zmuszaniem się do dalszego wysiłku, mimo że oddech coraz szybszy, że serce wali... Nie dla Niej, już nie. Dla siebie. Tylko. Przekroczyłam granicę, gdy potrzebuję zachęty, nadzoru. Sama uważam na kroki, na sylwetkę, na ruch. Coraz bardziej świadoma tego, co robię. Jak robię. Czego chcę. I w pewnym momencie doszłam do granicy. A ona pękła i zmieniła się w pył. Pozostała radość, euforia i uczucie, że mogę tak po wieczność. Jeszcze, i jeszcze, i jeszcze. A Ona jakby wyczuła. Przyspieszył rytm i walił coraz głośniej i szybciej, wariacko. W muzyce zaklęte my. I wirujące, skaczące coraz prędzej, coraz bardziej szaleńczo. I ta radość, ekstaza i śmiech. I znowu, i znowu. Pot na czole, na włosach, nie ważne, mambo push mambo... Nic nie istnieje, tylko my. Dwadzieścia dziewczyn opętanych ruchem i muzyką. Tego właśnie pragnę, tego chcę, to jest sensem wszystkiego. Poza tym są tylko cienie. Zaczynam Ją rozumieć.
Komentarze - Burza

Burza

26 June 2004

Chwilowa cisza. Przed burzą. Po prostu poddałam się biegowi czasu. Więc nic nie robię. To znaczy robię to, co muszę. Piszę strony, ćwiczę, przefarbowałam się na kasztan, czytam Pratcheta, łykam żelazo w tabletkach. Nie próbuję walczyć o nic. Po prostu trwam i jest mi tak dobrze. Czekam. Dziś nadejdzie. Eksplozja rytmu i ruchu. Cztery godziny na stepie. Step Story.... Buahaha.
Komentarze - Step Story

Step Story

27 June 2004

Było fantastycznie. Po pierwsze, nie na sali, ale w holu Kupca. Po drugie, początek był boski. Dawno się tak nie śmiałam jednocześnie biegając w kółko. Po trzecie, ponad trzy godziny i mogłabym więcej. Po czwarte, dużo jeszcze się muszę nauczyć. Bardzo dużo. Daję sobie jeszcze rok. A potem się zobaczy. Po piąte, szykuje się kolejna impreza. Tym raze Active Pump. Z tego nie muszę się już uczyć, tyle wiem. Wystarczy podciągnąć ciężary. Ale na to pomóc może tylko czas. I tak, podczas wczorajszej imprezy, doszłam do wniosku, że jestem lama. Nawet nie struś, po prostu pieprzona lama. Dłuuuga droga przede mną.
Komentarze - Colour of my life

Colour of my life

28 June 2004

Znów dałam czadu. Ja to kocham. Po tym żelazie zaczynam fruwać. Łatwiej mi oddychać, nie męczę się tak szybko. Na całym HI/LO Advance zatrzymywałam się dziś może z dwa razy. Wczoraj też. Właściwie piję też znacznie mniej, mniej się też pocę. Jeszcze tylko technika. Łykam tabletki zaledwie od kilku dni. Albo to autosugestia, albo zmiany są aż tak wyraźne. Od trzech dni zasuwam jak mały motorek i jest coraz lepiej. Jutro dzień przerwy, a w środę znowu. Na resztkach wyżebranych od innych dziewczyn. Już się nie mogę doczekać mojej dwudziestki czwórki. Moje życie nabrało zupełnie innego koloru...
Komentarze - Ukrywam się

Ukrywam się

30 June 2004

Ukrywam się. Przed wszystkimi. Przed salsą, bo jak mnie dopadnie, to znów będzie marudziła. Przed znajomymi, bo i tak nie mam im o czym powiedzieć. W końcu ciągle klepię kod, to o czym tu mówić. Przed pogodą, bo jak się ujawnię, to zacznie padać na dobre. Przed rodziną, bo pewnie znów coś będą chcieli, a ja nie chcę nic. Przed forum fantasyworld, bo mnie ostatnio nudziło. I tak tam pewnie wrócę za jakiś czas, bo zawsze wracam. Przed profesorem, bo mnie z tym doktoratem to chyba pogoni. Przed Anemią - moim drugim ja. Bo nadal nie akceptuję, że jest częścią mnie. I tylko przed Nią się ukrywała nie będę. Znów tam pójdę i dam z siebie wszystko.
Komentarze - There

There

30 June 2004

Dzień upłynął mi na obijaniu. Najpierw step advance z Anką, potem winko z Haśką. Winko mnie trochę rozłożyło. To jest o tyle dziwne, że raczej bierze mnie dopiero po piątym. Cóż, fitness... Zastanawiam się. Nad Anką. Nad sobą. A co gdyby? Nieee... Chyba... To te wino.
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.