Zawieszenie
07 November 2012
Czytam sobie książkę Kominka. Trochę z przymrużeniem oka czytam, bo nie zamierzam zostawać celebrytką. To znaczy nie, kłamię. Z chęcią zostałabym celebrytką, ale taką, która nie musi pokazywać się publicznie. Jedno z drugim się chyba wyklucza.
No dobrze, jeszcze inaczej - z chęcią kosiłabym kasę za bloga, gdyby komuś wystarczyło, że jestem najzupełniej w świecie sobą. To raczej nie wchodzi w rachubę, więc poskramiam swoją ambicję i po prostu czytam. Może chociaż poprawię dzięki temu swój wizerunek lub sposób pisania. A może nie.
O czym to ja chciałam... a, już wiem. Zamierzałam się dziś po prostu potraktować terapeutycznie. Skoro nie wiem, do czego właściwie chcę dążyć, miałam uporządkować fakty i dojść do jakichś wniosków na przyszłość. A zamiast tego jestem wkurzona, że znacznie słabsze lub nowsze od mojego blogi mają większą ilość fanów. I większą ilość odwiedzin. I guzik mnie obchodzi, że one są na platformie blogowej, a ja rzeźbię na własnym serwerze. Więc powinnam sobie statystyki mnożyć przez dwa albo ich statystyki przez dwa dzielić.
Zżerają mnie zawiść i ambicja. Choć to chwilowe, bo aż tak mi nie zależy. Albo zależy, ale sama przed sobą się nie przyznaję. Do szału doprowadza brak wyraźnego kierunku. Błądzę. Od kilku miesięcy błądzę. W zawieszeniu.
Przyjdź zimowa Pani,
otul mnie płaszczem śniegowym
szepnij, że kochasz, szepnij
w którą stronę mam pobiec
Być wiatrem z Twego rozkazu
lub zasnąć wśród Twego chłodu.