Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Małe a cieszy

Małe a cieszy

01 February 2005

Przyjechała do mnie sztanga. Śliczna. Czarna, z czerwonymi śrubami. Miodzio. York Magic Bar się to cudo nazywa i waży 18 kg w komplecie. Nic strasznego, milusio rzekłabym nawet. Jestem w siódmym niebie. Macham sobie. Znaczy machałam, bo teraz ledwo rączkami ruszam. Szczęśliwa jestem jak świnia w deszcz. Hmm, step by mi się jeszcze przydał, bo pompek na triceps nie mam jak robić... Yyy, to ja już pójdę... pomachać sobie... BTW. Mam nowe portfolio Usagi.pl :).
Komentarze - coraz mniej

coraz mniej

03 February 2005

Słucham opowieści siostry, czytam notki Agaty i myślę sobie, że jeszcze niedawno fitness był bardzo ważną częścią mojego świata. Jeszcze kilka miesięcy temu czwartki spędzałam na nerwowym chodzeniu z kąta w kąt czekając na piątek i zajęcia z Anią. A teraz tylko lekkie ukłucia żalu, gdy inni o Niej wspominają. Pytam siebie dlaczego i nie znajduję odpowiedzi. Bo to, że na dworzu zimno i mokro kiedyś mi nie przeszkadzało. Tak samo jak to, że głowa mnie boli, jestem zmęczona i niewyspana. Kiedyś fitness był sposobem na problemy, a nie jednym z nich. A teraz jest. Poważnym. Mam dosyć tego, że mi się w głowie kręci, że mi słabo, że tracę orientację. Mam dość tego głupiego uczucia, gdy zaczynam się dusić, ciśnie mnie w klatce piersiowej i muszę się zatrzymać. Coś, co było dla mnie jak wyzwolenie, jest teraz męką, bezsensowną walką z własną słabością i zawsze się kończy frustracją i uczuciem porażki! To nie jest tak, że ja nie chcę iść do Active'a. Ja się boję tam iść. Ból głowy, złe samopoczucie, brak czasu, brzydka pogoda to tylko preteksty, które maja ukryć jedno: nie chcę znowu stać pod ścianą, gdy inni roześmiani wirują wokół mnie, nie chcę znów słyszeć tego zatroskanego głosu Anki, gdy pyta, co mi jest. Nie chcę... bo jest mi wstyd. Więc... nie idę. I z każdym dniem mur nieco wyższy i coraz trudniej tam pójść... Z każdym dniem coraz mniej mnie.
Komentarze - ???

???

04 February 2005

"Miłość nigdy nie jest stereotypowa. A randki, prezenty to też nie miłość, to szablon zachowań. Tak naprawdę każdy miłość postrzega i odczuwa inaczej. Tak naprawdę wyrazem miłości może być walka o kogoś do upadłego, drobne prezenty pozostawiane w dziwnych miejscach, ale także usunięcie się na bok, by nie mieszać w życiu ukochanej osobie." Taka mądra kiedyś byłam. Najlepsze jest to, że kiedy to pisałam, właśnie stosowałam się do tej definicji. Usunęłam się w kąt, jak parę razy w swoim życiu. A parę dni później dodałam: "Stać obok. Poznawać, obserwować, wspierać. Podziwiać. Na każdych warunkach... A gdy słońca blask wzejdzie być co dnia cieniem twoich rąk cieniem twego psa..." Nie umiem. Nie umiem stać obok, nie umiem odejść. Przepraszam.
Komentarze - Snow on The Sahara

Snow on The Sahara

04 February 2005

Tu była notka - jak zwykle ostatnio smutna i zgorzkniała. Traktowała o miłości, rozczarowaniach. Pozostawaniu obok. Schowałam ją. Nie wszystko musi być publiczne, nie każdy ból serca można wyleczyć opisaniem. Nie każde tajemnice można odkryć, nawet jeśli niektóre są już przestarzałe. Ale... But to stand with you in a ring of fire I’ll forget the days gone by I’ll protect your body and guard your soul From mirages in your sight If your hopes scatter like the dust across your track I’ll be the moon that shines on your path The sun may blind our eyes, I’ll pray the skies above For snow to fall on the Sahara. Obiecuję. And no more words, just silence. Winamp: Enigma - Snow on The Sahara
Komentarze - Pratchett

Pratchett

06 February 2005

Przedstawiam Gryzeldę. To ta obok. Mam słabość do stworzeń z głupimi mordami równie mocną, jak do głupich imion. Ale tym razem to nie mój wymysł, tylko Mrozia. Przypętało się to żyrafsko do nas w Empiku i nie puściło, aż nie nabyliśmy. Starzejemy się, a w głowie coraz puściej ;) Czytam "Night Watch" T.Pratchetta. Kiedyś nie lubiłam Vimes'a, ale ostatnio pałam do niego dziwną słabością. Jakoś tak... gościa się nie da nielubić. Czytam więc sobie i zaczynam zauważać jeden poważny problem: kończą mi się książki tegoż autora. Już pomijam fakt, że czytam po kilka razy te same, ale coraz mniej mam pozycji do zakupu. I coraz bardziej mnie niepokoi, co dalej. A Pratchett... Pratchett się zmienia i to w nim kocham najbardziej. Ostatnio mam szczęście do tych smutniejszych powieści: Carpe jugulum, Night watch właśnie. Książki zabawne o smutnym wydźwięku. Nostalgiczne i nieco rozgoryczone. W pewien sposób bolesne. Rozpasiona wariackimi przygodami, niefrasobliwymi zdarzeniami z dodatkiem tylko lekkiego sentymentalizmu, czytam te nowe książki ze zdumieniem, fascynacją, żalem. Z nowymi, nieznanymi uczuciami, ale nadal z tym samym zamiłowaniem. Bo to przecież Pratchett. Mój Pratchett. Słowa mistrz nad mistrzami :)
Komentarze - Soul Music

Soul Music

07 February 2005

Podobno z wyczuciem rytmu u mnie kiepsko, sluch mam przeciętny, ot nic specjalnego. Muzykiem nie zostanę. Podobnie z węchem - też rekordów nie bije. Wzrok jest dla mnie bardzo ważny, ponieważ wielką wagę przywiązuję do piękna, do barwy, do harmonii kolorów i kształtów. Tym bardziej mnie dziwi, jak niektóre sytuacje i osoby zapadają mi w pamięć zapachowo i muzycznie. Potrafię odtworzyć zapach wilgotnej mgły rankiem na Turbaczu oraz przyporządkować jej odpowiednia piosenkę Wołosatek. Pamiętam piernikowy zapach ze Stanów, który już zawsze będzie mi się kojarzył ze wschodem słońca w Finger Falls. Wakacje na wsi rozbrzmiewają dla mnie głosami owadów i szumem odległego kombajnu. Zamykam oczy i widzę, słyszę, czuję. Wszystkimi zmysłami. Podobnie osoby - kojarzę melodie i zapachy. Różany zapach mojej matki, kawowy aromat Haśki i Włóczykije... Pomarańcze i "Fallin" Julie Cruise - najcudowniejsze połączenie jakie znam...
Komentarze - Teatrzyk Zielona Gęś przedstawia (part I)

Teatrzyk Zielona Gęś przedstawia (part I)

09 February 2005

Uuuuwielbiam poznawać ludzi po GG. Wprost kocham zagadywanie przez nieznajomych w czasie pracy, to takie interesujące!
----------------------------------------
TEATRZYK ZIELONA GĘŚ PRZEDSTAWIA: Krótka piłka Usagi siedzi przed komputerem i klepie kod. Strona właśnie postanowiła się wywalić. Na pasku zadań zaczyna migać GG - Tajemniczy Nieznajomy. Usagi wzdycha i sprawdza wiadomość 14:34:02 GG# 5244249 Hej poklikasz? 14:34:30 GG# 5244249 Nie znasz mnie ale moze się skusisz? 14:34:40 Usagi dziecko, spierdalaj KURTYNA OPADA. ŚWIATŁA GASNĄ. NIEZNAJOMY ODPŁYWA W CIEMNOŚĆ.
----------------------------------------

Klikać mu się zachciało - zboczuch jeden.

Komentarze - Szczerym być...

Szczerym być...

11 February 2005

Mam jeszcze godzinkę, ale mózg mi się przegrzał i praca nie idzie. Normalny stan, który dopada mnie po 6 godzinach klepania. Za jakieś dwie godziny siądę i znów będzie wszystko OK, ale przerwa musi być. Sztanga uśmiecha się z kąta zapraszająco i równie kusząco prezentuje się "Gurads! Guards! " Pratchetta. Oczywiście wiem, co wybiorę, ale udaję, że to nie prawda. Pozwalam im jeszcze chwilę powalczyć o moje względy. Mechanizm obowiązku, który człowiek posiada, jest naprawdę niesamowitym układem. Chyba nic nie potrafi tak pięknie generować poczucia winy wobec nawet najgłupszych rzeczy: mycia zębów, fitnessu, pracy. Nawet jeśli człowiek wie, że nie robi czegoś z przyczyn niezależnych i tak się czuje winny! I wtedy uruchamia się mechanizm autosugestii oraz fantazji. Bo jakoś trzeba się przecież bronić przed poczuciem winy. Nawet jeśli to oznacza okłamywanie samego siebie. Ostatnio próbowałam przeżyć jeden dzień bez mydlenia sobie oczu. Jeden dzień bez jakiegokolwiek upiększania rzeczywistości. Tak się nie da, bo zatraca się w ten sposób człowieczeństwo. Zostaje zwierzę. Zwykłe, dzikie zwierzę, działające pod wpływem instynktu. Wolę żyć fantazjami...
Komentarze - A co w weekend?

A co w weekend?

13 February 2005

Zrobiłam. SOFTECH. Tylko jak to teraz pociąć...
Komentarze - I love you but die.

I love you but die.

14 February 2005

Podczas powrotu przez zasypane śnieżkiem ulice, naszła mnie pewna myśl. Niemal żałowałam, że mimo iż wracam zgrzana z Active'a i rozchełstana, jest mi ciepło i żaden wicher nie zawodzi. Wszystko by było prostsze, gdybym się jakoś poważnie pochorowała. Długa choroba, potem okres rekonwalescencji, jasne by było, że po tak długim okresie czasu naturalne jest zaczynanie od początku. Wiem, że głupia myśl, ale frustracja w jaką wpadam będąc zdrową i nie dającą sobie rady, zaczyna mnie wkurzać. Bo skoro jest ok, to czemu nie jest? Ktoś mi kiedyś zarzucił, że ja mam rozpięciorzenie jaźni i to w najlepszym wypadku. Na pewno jest mnie dwie, wcale nie dobra i zła połowa, tylko ta prawdziwa i ta stworzona przeze mnie. Ta prawdziwa to taki mały wstrętny gryzoń: słaba, strachliwa, rezygnująca z byle powodu, użalająca się nad sobą, do tego czuła, delikatna, potrzebująca opieki, romantyzmu i uczuć wyższych. Ta druga... Cóż, ta druga to połączenie Yennefer z Sapkowskiego z Rincewindem Pratchetta, Larą Croft i Usagi Tsukino (aż wstyd się przyznawać ;)). Jak dochodzi do głosu, to nie ma takiej góry, na którą nie wejdę, takiej rzeki, której nie przepłynę, takiego wroga, którego nie zniszczę i takiej słabości, której się poddam. To tak w teorii. Bo właśnie obie te panie są u mnie w histerii i przełączają się na zmianę. I wychodzi z tego obraz żałosnej brawury popartej łzami - Rany, jak ja tego nienawidzę w sobie!!! Dziś na stepie pierwsza jak zwykle miała wytłumaczenie na wszystko. Druga w tym czasie warczała: "Weź się w garść do cholery. Przecież to umiesz, znasz, robiłaś setki razy. Rusz tę dupę i właź na step!". Zna ktoś sposób na uśmiercenie jednej połowy? Hasło na dziś: Dopóki nie zacznę to nie skończę. Pozdrawiam Ta druga.
Komentarze - Lato Muminków

Lato Muminków

16 February 2005

Mam! Mam, mam, mam!!! MAM!!!!! Przybyło dziś - nowiutkie, jeszcze w folijce. Moje "Lato Muminków" z 1978 roku! Razem. Na zawsze. Buahaha. Baśń muzyczna Lato Muminków jest adaptacją książki Tove Jansson pod tym samym tytułem. W roku 1978 "Lato Muminków" doczekało się premiery teatralnej. Spektakl Muminki zarejestrowano w studiu nagraniowym i wydano kasetę oraz podwójną płytę vinylową. Po pewnym czasie okazało się, że słuchaczami są obywatele w wieku od 3 do 103 lat. Pomimo upływu wielu lat na pewno sympatyczne i wesołe Muminki będą podobać się i dzisiaj. Na kompaktowej reedycji znajdują się przezabawne dialogi i bajkowe opowieści. Muzyczna baśń rozbawi nie tylko dzieci ale i wielu dorosłych. Na płycie głosu udzielili tak znakomici i docenieni aktorzy jak: Gustaw Holoubek, Zygmunt Kęstowicz, Jerzy Bończak czy Andrzej Stockinger. Interpretacją muzyczną zajęli się: Bernard Ładysz, Tadeusz Woźniak, Krystyna Prońko (wielki przebój Senna kołysanka), Gawęda i inni.
Komentarze - ...

...

17 February 2005

"Open Water" Potworny film.
Komentarze - Zakręcona

Zakręcona

20 February 2005

W weekendy dopadają mnie wszystkie te sprawy, o których nie chciałam pamiętać w tygodniu. Wszystkie rzeczy do zrobienia, sprawy do załatwienia, spotkania do umówienia. Zawsze w weekendy. Jakoś łatwiej mi się żyje w dni powszednie. Dni mi mijają ekspresowo. To aż przerażające, jak szybko będzie znów niedziela. Takie jakieś abstrakcyjne. Jak pies biegający za własnym ogonem - tak się właśnie czuję. Niby lecę i lecę, pod łapami mija przestrzeń, a nic się w sumie nie zmienia, wymijam wciąż te same punkty, a ogon nadal daleko. Normalnie "Łapy, łapy cztery łapy a na łapach pies kudłaty." Dziwny stan - zawsze miałam mnóstwo czasu dla siebie. Teraz nawet nie odpalam gier, bo i tak nie wiem, kiedy robi się północ. A teraz to już wogóle pójdzie jak burza. Jestem szczeniakiem. Mój ogon umyka. Dorwę drania, a co!! "kto dogoni psa, kto dogoni psa?"....
Komentarze - Pacjentka

Pacjentka

21 February 2005

No to jestem chora. Żadna grypa, nie, nie, to by było za proste. Od razu płucka i gardełko. Mówić nie mogę, kaszleć nie mogę, wychodzić na dwór i pić zimnego też. Ale się przynajmniej wyjaśniło, co mnie tak w płucach ostatnio cisnęło podczas wysiłku. Psychiczny pacjent jestem :] No cóż... Zostałam udomowiona. A niech tam - idę pograć. Jak chorować to z oddaniem :]
Komentarze - Agnieszka Czajkowska - artystycznie

Agnieszka Czajkowska - artystycznie

23 February 2005

Choroba wpływa na mnie twórczo: poprawia moje wyczucie kolorów i pomysłowość (Elmin, nie śmiej się). Wykorzystuję to więc, dopóki mogę, pomijając drobną niedogodność, że wszystko robię w słodkich różach i błękitach, a dopiero potem poprawiam na inne tonacje. Jakoś mi pasują te dwa kolory, no co ja zrobię :] Oto wynik: Agnieszka Czajkowska - artystycznie
Komentarze - What the heck?!

What the heck?!

26 February 2005

Uczelnia uszczęśliwiła mnie nowym przedmiotem: "Organizacja i zarządzanie w organizacji wirtualnej". Masło maślane. Do tego "aż" 10 godzin ćwiczeń i 10 godzin laboratoriów, w różnych salach. To torpeduje każdy pomysł tych zajęć. Nie wiem, co ja z tymi ludźmi zrobię. Już pomijając bezsensowność przedmiotu, brak jakichkolwiek narzędzi (przecież nie każę im pracować na Symfonii, a MS Visio zobaczą jedynie w przelocie!), to ja jestem zupełnie do tego przedmiotu nie przygotowana. Moja wiedza w tym temacie w skali 10 stopniowej wynosi 2. Od rana siedzę i się douczam, a jutro mam nauczać innych. Paranoja. 5 spotkań w semestrze i oni mają z tego coś wynieść? Co?! Chyba komputery jedynie... Ignorantka nauczająca innych ignorantów [ściana]. Rany, no i co ja mam z nimi zrobić?
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.