Zakręcona
20 February 2005
W weekendy dopadają mnie wszystkie te sprawy, o których nie chciałam pamiętać w tygodniu. Wszystkie rzeczy do zrobienia, sprawy do załatwienia, spotkania do umówienia. Zawsze w weekendy. Jakoś łatwiej mi się żyje w dni powszednie. Dni mi mijają ekspresowo. To aż przerażające, jak szybko będzie znów niedziela. Takie jakieś abstrakcyjne. Jak pies biegający za własnym ogonem - tak się właśnie czuję. Niby lecę i lecę, pod łapami mija przestrzeń, a nic się w sumie nie zmienia, wymijam wciąż te same punkty, a ogon nadal daleko. Normalnie "Łapy, łapy cztery łapy a na łapach pies kudłaty." Dziwny stan - zawsze miałam mnóstwo czasu dla siebie. Teraz nawet nie odpalam gier, bo i tak nie wiem, kiedy robi się północ. A teraz to już wogóle pójdzie jak burza. Jestem szczeniakiem. Mój ogon umyka. Dorwę drania, a co!! "kto dogoni psa, kto dogoni psa?"....