Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Śmiech na sali

Śmiech na sali

05 June 2008

W sumie śmiech na sali, wielki chichot. Uwielbiam te mini-wielkie tragedie, wielkie mini-odrodzenia i fałszywe emocje wynikające z uwielbienia samej siebie i nieumiejętności wyjścia poza. Poza swój nos, swoje ego, swój wymyślony, wyidealizowany obrazek własnego Ja. Ach, wredny ten świat, co ósmego swego cudu nie dostrzega.

Koniec. DOŚĆ. Wyrzuciłam to z siebie i więcej mnie zatruwało nie będzie.

Bo przecież niebo jest tak cudnie niebieskie, trawa tak pięknie zielona, jak to tylko możliwe na przekolorowanych zdjęciach z dreamstime'a. Jedynie truskawki nie wywierają w tym roku na mnie żadnego wrażenia, za to agrest i błyszcząca czerwień porzeczek śnią mi się po nocach. Rozpieszcza nas wiosna.

Jutro wyjeżdżam na kilka dni w góry. Uczucie czyste i jasne niczym prywatne wniebowstąpienie. Samotnia! Pielgrzymy! Śnieżka! I nie ma, nie ma na świecie nic, co mogłoby się równać z tym uczuciem w sercu. Wracam do domu, do... siebie.

I tylko płaczę na reklamach Sheby. Wybucham niepohamowanym łkaniem, gdy kocia łapka dotyka ludzkiej dłoni... Głupio mi, choć rozumiem. Choć przecież wiem. I Ty też wiesz i rozumiesz.

Komentarze - ..

..

17 June 2008

Odetchnęłam tam. Pełną piersią.

Wróciło to uczucie dziecięcego odurzenia szczęściem. Znów mnie uwiodły, tak jak tylko one to potrafią.

Tyle ścieżek przeszłam, tyle szlaków. Niekiedy w zachwycie, innym razem tylko w przytłaczającym zmęczeniu. W oczarowaniach, niedosytach, tęsknotach i rozczarowaniach. Ale one są tylko jedne.

Niepowtarzalne, cudownie wyjątkowe i tak dobrze znane. Są jak powrót do domu, jak ulubiona piosenka. W ich cieniu odnajduję siebie, radość istnienia i sens. Ich zapach, ich dotyk, ich muzyka. Moje Karkonosze.

Komentarze - ...

...

21 June 2008

Rozchylam palce i motyl rozkłada skrzydła. Unoszę dłoń. Patrzymy na siebie w milczeniu. Przez chwilę zatopieni w jedności. "No leć." - poruszam dłonią - "Leć!" Lecz on pozostaje w bezruchu, aż do momentu, gdy gwałtownie podrywam rękę. Jeszcze przez kilka sekund trzepocze tuż przed moją twarzą, aż wreszcie znika w słońcu. Zostaję bezskrzydła.

Ja ciągle jeszcze nie rozumiem. Jak to tak? Więc to już tak na stałe? Strony, uczelnia, mężczyzna i kot? Przecież musi być chyba coś więcej? Więcej emocji, wrażeń, doznań. Mocniejsze uczucia, widoki zapierające dech i wywracające mózg do góry nogami. Przecież to nie może się TAK zakończyć!

Jak to możliwe, że nie ma nic więcej? Jak uwierzyć, że nie istnieje nic, poza tym co znamy, widzimy, dotykamy na codzień? Zwłaszcza jeśli ja nadal nie czuję się tutejsza, raczej niepogodzona i nie stąd.

Są takie momenty, gdy to czuję. Gdy wiem, że wystarczy się odwrócić, dać krok w tył. Przymykam oczy i nadpływa zapach, smak i dźwięk. Lekki i niemal nieuchwytny, lecz on tam jest! I jest ten szept i te ramiona niemal obejmujące... Uczucie odnalezienia...

Nie odwracam się, nie cofam, trwam zamknięta w ulotnej chwili, w trzepocie skrzydeł motyla. Bo co, jeśli się cofnę i nadal będę tu. Co jeśli się odwrócę i nie zobaczę nikogo? Jak potem żyć? Więc trwam.

  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.