Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - A ja kocham jedzenie

A ja kocham jedzenie

01 July 2004

Tak sobie czytam i się dziwię. Ja chyba stara jestem. Czytam sobie blogi dziewczyn, przypuszczam że wiek tak 16-19 lat, i mnie przerażenie i fascynacja ogarnia. Ja też taka byłam? Są na dietach, walczą o wymarzoną wagę. Nie wiem, ile z nich na serio, ile dla zabawy lub dlatego, że koleżanki, no to ja też. Nie wnikam. Większość z nich nie potrzebuje. Piszą swoje wymiary i kg, i są to wymiary ładnych, zgrabnych dziewczyn. Dziewczyn, z idealnymi figurami. A one się głodzą, wpadają w depresję, nienawidzą siebie. I tak czytając dochodzę do wniosku, że to nie waga jest problemem, ale psychika. To kompleksy z innych pól wyładowywane w odchudzaniu. Zaczynam rozumieć mechanizm anoreksji. Im nie można pomóc, tak myślę. Może w końcu rodzina zwróci uwagę, ale organizm już dostanie w dupę. A wszystko zaczyna się od lenistwa. Bo wystarczy ruszyć tyłek z kanapy lub sprzed komputera i iść poćwiczyć. I zniknie i cellulitis i tłuszczyk z brzucha. Ale przecież łatwiej po prostu przestać jeść...
Komentarze - ... it's madness ...

... it's madness ...

01 July 2004

Czeka mnie ciężki weekend. Jutro rowerki, w sobotę dni otwarte Activa ;) Ruszam już od 9:30 z jogą, potem stretching, a potem pump, może coś pomiędzy, wyjdę koło 17:00. W niedzielę HI/LO i ABF. Poniedziałek - pump i HI/LO. Więc sportowo... Lubię to, to mnie napędza, daje mi kopa. Choć ten tydzień był ciężki, a ten miesiąc mnie wykończy. Odpocznę w sierpniu, a na wrzesień VIP. Nie mam zamiaru rezygnować. Anka... Anka mnie trzyma przy życiu. Gdy ćwiczę i już nie mogę, wiem, że Ona tam jest. Ona nawet nie zdaje sobie sprawy, jak zwykłe: "Ale w sobotę oczywiście będziesz?", potrafi człowieka podbudować. Jasne, że będę. Patrząc na Nią, wiem, że to możliwe być tam codziennie.
Komentarze - In my vision...

In my vision...

01 July 2004

W moich wspomnieniach się uśmiecha. Całą sylwetką, nie tylko ustami. Znam Ją już ponad pół roku, widziałam smutną, złą, zawiedzioną i zmęczoną. A jednak, gdy przymknę oczy, widzę albo ten wesoły uśmiech, gdy tańczy, albo te łobuzerskie rozbawienie, gdy pedałuje na rowerze. Dla mnie jest idealna. Wiem, że ma wady, wiem, że może byśmy się nie polubiły, ale... Nie umiem napisać słowem, nie słowem tęsknię. Nie sercem nawet. Duszą? Niekoniecznie. Raczej całym jestestwem, każdą cząstką energii, jaką mam w sobie. Przy Niej wiem, że żyję. Rozmywa się zasłona niskociśnieniowca i nagle widzę barwy. Ostre, kontrastowe, słoneczne. Słyszę dźwięki, tony nabierają brzmienia. Cały mój świat... Oddech, ruch, dotyk... Każdy mój dzień to walka, by dorównać, by być blisko. Każda godzina bez Niej, to jak żeglowanie przez mgłę. Jak to możliwe, żeby jedna osoba nadawała życiu sens? By odkrywała nieznane? Jak to możliwe, żeby samym tym, że jest, definiowała mój świat? A Ona się śmieje... Tonę w tym uśmiechu...
Komentarze - Usagi's evening...

Usagi's evening...

02 July 2004

Spokojnie mi dzisiaj. Napracowałam się, zrelaksowałam, jest OK. Z Haśką poszłyśmy na moje kochane pierogi z sosem czosnkowym, ale się okazało, że nic z tego, wycofali z serwowania. Trochę nas to zbulwersowało, więc wylądowałyśmy w Pizzy Hut na serowej, mrrr... W sumie wieczór wyszedł in plus... Z Haśką zazwyczaj tak jest. A tak poza tym... Buty już czekają, spodnie muszę wyprasować... Na rano joga, a potem zajęcia za zajęciami, do 16:00 przynajmniej. Co nas nie zabije to nas wzmocni, a ja zrobię wszystko, żeby osiagnąć cel. Mykam się przygotowywać. Aha, wstawiłam lay, stary, bo stary, nie bardzo mi się podoba, ale nie mam czasu robić sobie innego. Hyhyhy, sporcik , sporcik...
Komentarze - In every breath...

In every breath...

03 July 2004

Dostałam w dupę. Tak po prostu. Ledwo chodzę. Joga to był koszmar, stretching - objawienie, a pump - bolesna ekstaza. Jestem wrakiem. Mroziu zapytał mnie dziś, czy nie mam czasem chęci, żeby sobie odpuścić. Stwierdzić: "Pierdolę to, jestem zmęczona, koniec." Zszokował mnie - jak to "odpuścić"? I nie ćwiczyć? To tak można? Nigdy mi to nie przyszło do głowy. Przez te kilka miesięcy fitness stał się rytuałem jak mycie zębów - nie zastanawiam się, czy je myć, po prostu myję. No jasne, czasem podczas ćwiczeń chce mi się żygać ze zmęczenia, albo mięśnie tak bolą, że chce się wyć. Czasem po prostu nie mam siły, żeby podnieść sztangę, po raz kolejny wejść na step, ale... Przez cały ten czas wyszłam z zajęć trzy razy. I zawsze czułam wstyd i żal, do samej siebie, że nie dałam rady. A przecież nikt mnie nie zmusza, nikt nie każe mi jęczeć z bólu w nocy, gdy przekładam się na drugi obolały bok. Robię to tylko dla siebie, po prostu nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby przestać. Z kolei ojciec obejrzał nas dziś na pumpie i stwierdził, że krzyk krzykiem, ale... Dla mnie nie ma ale.. Nie da się ocenić Anki z boku, trzeba być z nią. Anka krzyczy, ale kiedy trzyma się w trzęsących rękach sztangę i czuje, że nie da rady, tylko ten krzyk jest w stanie zmobilizować. Jej radosne "Argghhh!!! Dawaj!!! Wiem, że boli. MA boleć!!", gdy podciąga ciężar, dodaje sił. Pot zalewa oczy, klnie się pod nosem i walczy dalej. Jutro zwlekę się z łóżka, sycząc z bólu zjem śniadanie i znów tam pójdę. Bo nie rozumiem słowa: "Odpuścić".
Komentarze - Jestem wrakiem...

Jestem wrakiem...

04 July 2004

Obudziłam się dziś na wznak. Spróbowałam się przełożyć na bok, bo nie lubię tak leżeć... "Ojjj... au... sss..." - pozostałam w pozycji: Sufit jest taaaaki interesujący. Mroziu zwlekł mnie z łóżka kilka minut później z sadystycznym uśmiechem: "Dobrze ci tak, cierp kobieto za głupotę." Wstałam, ambitnie nawet próbowałam uczesać włosy... Auuuu... Pojechaliśmy nad morze wygrzać moje stare kości - jaki on jednak kochany... Tyle że lało, więc zjedliśmy rybkę, lody i wróciliśmy...Ledwo wdrapałam się po schodach... I co? I poszłam na to HI/LO. I skakałam przez całą godzinę. I już nie dotrwałam do ABF-u, tylko wróciłam do domu, poleżeć w wannie. Ale już wiem przynajmniej, że jutro nie będę płakała przy przysiadach ze sztangą. O yeah!!! Jedynie przy pompkach. Fuck.
Komentarze - Pamiętnik Julki

Pamiętnik Julki

05 July 2004

Pamiętnik Julki Czytam i ryczę. Bez sensu.
Komentarze - Czy to...?

Czy to...?

05 July 2004

- Zastrzelić cię? - krótko obcięta głowa Anki pojawia sie w polu mojego widzenia. - Zastrzel - jęczę, przerywanym głosem. Ręce drżą i tak strasznie, strasznie boli mnie klatka piersiowa. - Nie - uśmiech pojawia się najpierw w kącikach oczu - Za dobrze by ci było. Do góry! Nadzieja gaśnie. Mozolnie wypycham sztangę... Czuję jak krople potu spływają w dół ramienia. Znów... A przecież nie umiem z tego zrezygnować. Nie umiem zrezygnować z ani jednej chwili, nie umiem zrezygnować z Niej.
Komentarze - Szeptem

Szeptem

06 July 2004

Szeptem... nawet myślę tak... by Ciebie nie spłoszyć... By spojrzenie Twoje tego nie widziało... Aby moje usta ruchem nie zdradziły, by te słowa ciężkie zostały milczące... Szeptem, cicho, najciszej... Nie powiem, że kocham...
Komentarze - Zmęczenie

Zmęczenie

06 July 2004

Zmęczona jestem. Właściwie nie wiem, czym... Chyba całokształtem moich dni. Dziś się wstydziłam - niewiedzy. A przecież nie mogłam wiedzieć, bo niby skąd? Drugi raz już tego błędu nie popełnię. Zapomniałam dziś o żelazie i wpadłam w panikę. A przecież pominięcie jednej tabletki nic nie zmieni. Z anemii nie wychodzi się po jednej pastylce. Jutro znów Active i Ania. Zmęczona jestem, wszystko mnie boli. Ale pójdę, bo się nie poddam. Wolę ból mięśni niż kręgosłupa, wolę żyganie ze zmączenia niż mdłości z powodu zbyt niskiego ciśnienia, niż te zawroty głowy. Najwyżej jutro padnę...
Komentarze - Randka z kobietą ;)

Randka z kobietą ;)

07 July 2004

W sumie to dziwne. Czuję się podenerwowana i spanikowana. Kiedy widuję Ją na zajęciach, rozmawiam z Nią w przelocie, nie odczuwam żadnego zdenerwowania. Ona jest zabiegana, ja mam swoje sprawy. To jak spotykanie kogoś w windzie lub tramwaju. "Cześć" - "Cześć" - koniec. Dziś idę tam specjalnie do Niej, a Ona przychodzi specjalnie dla mnie. W żadnym interesującym celu - po prostu pokazać mi ćwiczenia na kręgosłup. Pewnie zajmie Jej to około pół godziny, a potem mnie zostawi i poleci do swoich zajęć. Ja poczuję rozczarowanie ale i ulgę. O 16 bedzie step i znów będziemy rozdzielone przez linię "instruktorka - klientka klubu". Linia ta od czasu do czasu przerwie się w wyniku uśmiechu skierowanego specjalnie do mnie, słowa, wypowiedzianego w biegu, i zaraz znów złączą się jej rozerwane końce. Czasem mam wrażenie, że to bariera nie do przejścia... Będzie co ma być, ja już się poddałam.
Komentarze - Ograniczenia

Ograniczenia

07 July 2004

Czuję, jakby moje życie zostało ostatnio zamknięte w trójkącie. Jeden bok to fitness, drugi - strony internetowe, trzeci - Mroziu, rodzina i wszystkie te sprawy, na które powinnam mieć czas, a nie mam. To bardzo nierówny trójkąt. Jeden bok jest baaaardzo długi, drugi ma rozsądną długość, a trzeci jest króciutki. Nie do końca podobają mi się te proporcje. Więc kombinuję. Nie potrafiąc zrezygnować z długości przesadzonego boku, nie mogąc wpłynąć na wielkość boku normalnego, próbuję rozciagnąć bok trzeci! Ciagnę i ciągnę i nic. Kurna, nie idzie! Za to ten długi mi się wydłuża, a ten średni trwa niewzruszenie. Zgodnie z zasadą obwodu, znów odbywa się to kosztem tego najkrótszego. Zastanawiam się, kiedy to w końcu pęknie i który bok nie wytrzyma. Bo trójkąt też musi mieć jakieś proporcje! A może nie? Zawsze byłam cienka z matematyki...
Komentarze - Wojna

Wojna

08 July 2004

Potwornie bolą mnie plecy. To pewnie dobrze i pewnie tak miało być. Nie mam się jak spytać, bo dziś mam wolne. To znaczy idę na stretching, ale dopiero na 20:30 i nie do Niej.Więc przyjmuję za pewnik - ból. Ciężko mi pracować. Bo boli. Nie mogę się skupić, gdy odcinek lędźwiowy omdlewa. Kurwa. Chce mi się wyć. Gdybym nie wiedziała, po co to robię, gdybym nie wiedziała, że będą rezultaty. Gdybym nie widziała tych rezultatów wokół siebie, u siebie, nie miałabym sił. Zwinęłabym się w kłębek na łóżku i trwała, aż cierpienie przeminie. Ale nie zrobię tego. Dziś rozciąganie. Żaden pieprzony, krzywy kręgosłup mnie nie złamie!
Komentarze - Małe a cieszy

Małe a cieszy

08 July 2004

W ramach walki z plecami poszłam na stretching z Agatą. Nie mogę powiedzieć, żeby to było wspaniałe doznanie, bo Agata nie nabyła jeszcze tego polotu, co starsze instruktorki. Podejścia do grupy też się trzeba nauczyć, ona jest jeszcze na etapie uczenia. Jednakże Agata umie coś, czego innym bym nie pozwoliła zrobić. Agata potrafi mnie rozciągnąć. Co w tym dziwnego? No cóż... Nigdy nie potrafiłam dojść do szpagatu, dotknąć głową kolan przy złączonych nogach, zrobić kwiatu lotosu. Jestem długa, mało giętka i po prostu mi nie wychodzi. Zresztą z moją awersją do sportów, ten stan się jedynie pogarszał. Agata nie naciska, nie przymusza, po prostu rozciąga. I dziś sprawiła, że w rozkroku nie tylko złapałam się za palce nóg, ale jeszcze wyciągnęłam do przodu. Na drugich zajęciach! A na Alicji, znacznie lepiej rozciągniętej niż ja, to się po prostu położyła wbijając ją w podłogę. I za to lubię Agatę - za pokazanie mi, że kolejna granica to mrzonka. P.S.1. Anka by pewnie rozciągnęła mnie lepiej. Zapatrzona w jej niebieskie oczęta, nawet bym nie zauważyła, jak ległabym na podłodze. I tego się właśnie boję. P.S.2. A teraz dwa dni przerwy i spokoju z fitnessem. Nareszcie. P.S.3. Salsa mnie wkurwia. Nieziemsko.
Komentarze - Szaro, buro, ponuro

Szaro, buro, ponuro

09 July 2004

Pracuję, znaczy obijam się. Przede mną stoi miska truskawek, takich wielkich, czerwonych, słodkich... Może strzelę im zdjęcie? Nadal nieuczesana, dobita pogodą. Miałam z siostrą iść na plotki, ale się zatruła. Nigdy więcej stron dla znajomych. Straszna pogoda. Straszne to lato. Wieje marazmem. Z dwojga złego wolę, jak wieje melancholią. Do tego przeżywam kryzys i przetasowanie wartości. Też nie miałam kiedy odkryć, co naprawdę chcę w życiu robić... Choć może lepiej teraz niż na koniec życia. Wkurza mnie, że muszę wyjechać na wakacje. Głupie, nie?
Komentarze - Gdy Anemia się nudzi

Gdy Anemia się nudzi

10 July 2004

Wczoraj z Mroziem walczyliśmy z wyświetlaniem planu dla Activa. Jakoś poszło, ośle, jakoś poszło :) Osłem jestem do kwadratu, zwłaszcza z algorytmów, ale skończyliśmy mniej więcej w tym samym momencie. Mój zawodowy programista był szybszy, ale ja wyglądałam ładniej w trakcie :P - czytaj: byłam bardziej wkurwiona. Jakaś taka nerwowa się robię, jak nic nie rozumiem. Dziś pewnie znów mnie poniesie, bo będę robiła dodawanie danych do planu i sprawdzanie, czy się nie powtarzają. I jak zwykle - pójdę na żywioł :) Ból mięśni mi przechodzi - prawie już nic nie boli, a więc pora na powtórkę :) O mały włos, a wczoraj bym się złamała i wylądowała z sąsiadką na piłkach. Mieszkać zbyt blisko klubu też nie jest dobrze. Żałuję, że nie wzięłam VIP-a. Wejścia na karnecie schodzą w zastraszającym tempie. Dziś jeszcze się muszę przemęczyć. A jutro znów - HI/LO Advance, ABF, Step Master - Ania, Ania, Ania. Nie mogę się doczekać... Idę sprzątać, to też jakaś forma ruchu :] Mambo obrót mambo, odkurzacz lewo, odkurzacz prawo ;)
Komentarze - Pozory

Pozory

11 July 2004

Czasem zastanawiam się, jak to jest z ludźmi. Czy można samemu określić siebie, stworzyć siebie, wybrać, kim się jest? Czy może po prostu jesteśmy zlepkiem oczekiwań innych? Zawsze byłam dumna z tego, że wchodząc między wrony albo odmawiałam wydobycia głosu, albo zmuszałam je, żeby nauczyły się mojego miauczenia. Ale przecież to kłamstwo. Tak naprawdę ciągle byłam zniewolona tym, czego chcieli ode mnie inni. Nadal jestem. Chyba każdy jest. A mimo to jestem szczęśliwa i robię to, co lubię. Jestem tym, kim chcę być. Wszystko polega na zrównoważeniu sobie świata. A może na nienaciąganiu niewidocznych granic? Jeśli tak jest - to jedna z otaczających mnie linii jest u kresu wytrzymałości. Niedługo pęknie i trzeba będzie wybrać. Nie wiem, co wybiorę, nie wiem, co zrobię, postawiona na ostrzu noża. Pewnie się zbuntuję i wybiorę stronę, która nie naciska... Czyżby moje szczęście było tylko pozorne?
Komentarze - Dark sides

Dark sides

11 July 2004

Sympatia instruktorek ma też ciemne strony. Jedną z nich jest to, że zawsze wiedzą, na których zajęciach się nie pojawiłam. I nie omieszkają tego wypomnieć. Na zajęciach zawsze zwracają uwagę. Nawet idąc przez salę pełną większych ofiar niż ja, znajdą coś, co można u mnie poprawić. Choćby kitkę, ale zawsze. Mają zadziwiającą tendencję do pojawiania się w pobliżu, dokładnie wtedy, gdy oszukuję. Zatrzymują się wtedy i patrzą wyczekująco. Albo gorzej, siadają obok i pilnują techniki. Tak jakbym na sali była tylko ja. Reszta grupy oszukuje moim kosztem. Nigdy nie zapomną wyrazić żalu, że taka cienka jestem i już wychodzę, choćbym tam siedziała kilka godzin. Dziś zostałam sterroryzowana pinezkami, dowiedziałam się, że wieczne ze mna kłopoty, że na siłownię to ja jestem ochotnikiem przymusowym i że nie ma, że boli. Do tego się obijam, nic nie robię tak, jak powinnam, ale to nic, wszystkiego można się nauczyć i już one się za mnie wezmą. To jak tak, to co robiły do tej pory? I czemu to tak bolało?
Komentarze - Czas

Czas

11 July 2004

Dodałam kalendarz, bo nigdy nie wiem, jaki właśnie jest dzień. I potem mi się ciężko pisze tytuł. Rany, jak ten czas szybko leci... A rozliczenie doktoratu w polu... A konkurs Activa jeszcze dalej... A strony, które piszę, pod samym lasem... I tylko remont zbliża się wielkimi krokami. Ych...
Komentarze - Active

Active

12 July 2004

Cholera, Active mnie goni. Na razie jeszcze miło i sympatycznie, wręcz życzliwie wykazuje zainteresowanie, ale już wykazuje. A ja nieco w polu przez cholerną salsę. Dziś nocka w plecy. Trzeba to skończyć. Zostały mi trzy działy. Kurwa.
Komentarze - ***

***

12 July 2004

No i co, że, kurwa, boli? Będzie, jak ja chcę. Choćbym miała wyrwać sobie ten pieprzony kręgosłup z pleców! Przepraszam za ton, ale ja już nie mogę... To tak potwornie boli... -------------------------------- OK, już mi lepiej. Wypłakałam się pod prysznicem, zrobiłam gorącą herbatę, porozmawiałam z Elminem, jest dobrze. Pora skończyć z mazgajeniem. Plecy pobolą i przestaną, nie pierwszy raz coś mnie boli i nie ostatni. W środę znów się zaprawię i znów będę ledwo chodziła, ale przecież wiem, co robię. Anka chyba też wie, co mi robi. A efekty są widoczne nawet już teraz. -------------------------------- Wracam do pracy. Active czeka, dziś noc w plecy, hehe... A Ona dziś była piekna. W tej szarej, spoconej bluzie i rozciągniętych spodniach - po prostu piękna. Szkoda, że znów odległa...
Komentarze - Decyzja

Decyzja

13 July 2004

Zastanawiam się, ile on jeszcze wytrzyma. A może się przyzwyczai? Bo przecież to wszystko zależy od organizacji czasu i dobrej woli. Chyba. Choć przyznaję, że fakt, iż nie ma mnie cztery wieczory w tygodniu, może być irytujący. Tak samo jak moja radosna chęć rozszerzenia tego o kolejne dwa wieczorki. Ale... Wiem, przeginam... Tylko co ja poradzę, że siedzenie w domu i gapienie się w monitor lub ścianę to nie dla mnie? A on tak właśnie chce spędzać czas... I staję przed wyborem: on i nuda albo Ona i pasja mojego życia. Wbrew pozorom to cholernie ciężka decyzja.
Komentarze - Pomarańczowy rycerz

Pomarańczowy rycerz

14 July 2004

Uwielbiam to! Co z tego, że ostatnio przechodzę kryzys i czasem nie mam sił? Co z tego, że czasem boli? Co z tego, że nawet śni mi się, że ktoś każe mi się wyprostować? Żyję tym! Mój świat wyznacza Active i fitness, fakt, że robię dla nich stronę, tylko pogłębia to uczucie przynależności. Jestem szczęśliwa. Dzięki temu nareszcie czuję się kompletna, nareszcie nie mam do siebie żadnych pretensji. Jeszcze rok temu ciągle szukałam kłopotów, ciągle się czułam niedobrze sama ze sobą. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca, wciąż miałam wrażenie, że nie jestem z tej bajki. I nagle... Znalazłam! To ta! To moja prywatna bajka, specjalnie dla mnie. Jest królewna, i smok, i niebezpieczeństwa i trudy, i nawet zły czarownik. Czuję się na miejscu, wreszcie skompletowana. I kocham to, każdy ruch ręki, każdy krok, każde spięcie mięśni. Ten moment, gdy wybijam się do obrotu i nogi same niosą mnie w czaczę i mambo, chwilę, gdy sztanga podjeżdza pod brodę, a ja widzę, jak napinają się mięśnie ramion. To wspaniałe uczucie, być świadomym swego ciała, panować nad nim, wskazywać mu drogę, dążyć do perfekcji. Czuć się giętkim, lekkim, zdrowym i silnym. Nie umiałabym już bez tego żyć... Świat bez tego byłby pusty, zimny, szary... Znowu czuję ten aromat pomarańczy...
Komentarze - Bezowiec

Bezowiec

16 July 2004

Muszę się uspokoić, zanim tam pojadę i zatłukę durnia. Kogo? Kamila, kolegę mojej siostry (mord w oczach). Spokojnie... Boże, jak można być takim palantem?!!!! Jadą dziś na wycieczkę do Grecji. Za pół godziny. A pół godziny temu dzwoni moja siostra, zapłakana, "Kamil zgubił paszport i co ja mam teraz robić?". (zarąbać debila) Ja nie wiem... Czemu trafiamy z Mitsu na swojej drodze samych idiotów i ofiary losu? Czemu żaden z nich nie może być normalny? Zdenerwowałam się. Gdyby nie Active i umowa, już bym się pakowała. Moja siostra ostatnio się ode mnie oddaliła. I nie mogę powiedzieć, że zawsze ją lubię, albo że nie mam żalu o parę spraw, ale jak ona cierpi... Jak ona płacze... To mnie się włącza cały zasrany instynkt macierzyński, którego nie mam i nie życzę sobie mieć, i bym rozszarpała każdego, kto ją skrzywdził (niekiedy to oznacza mnie samą). Pieprzony palant! Co z tego, że znalazł? Co z tego, że jadą? Miły początek wycieczki jej fundnął. Idiota, kretyn, ścierwo. I jak tu lubić facetów?
Komentarze - Po prostu piątek

Po prostu piątek

16 July 2004

Nie poszłam dziś ćwiczyć. Jakoś tak... Po prostu nie poszłam. Słabo dziś znoszę problemy i krytykę. Nie zniosłabym porad ani poprawiania z Jej strony. Więc uciekłam. Przed Nią i przed swoją niezdarnością. Zanurzyłam się w świat kodu i PHP. W struktury bazy. Z zacięciem. Jakbym w ten sposób chciała odkupić ucieczkę. Linijki kodu w zamian za krople potu. Moja pokuta za brak śmiałości. Czasem ta cała sytuacja mnie frustruje. Efekty są zbyt małe, za wolno nadchodzi poprawa, a ja bym chciała już, teraz. I co z tego, że wiem, iż to normalne? I tak zniecierpliwiona denerwuję się na siebie, wstydzę się za siebie. Czuję się gorsza. I czasem brak mi wsparcia. Mroziu nie rozumie i raczej mnie zniechęca. Odciąga w drugą stronę. Czasem brak mi Jej. Normalnej rozmowy, tego zachęcającego uśmiechu. Gdybym tam poszła, spotkałabym Ją i iluzja by trwała. Ale dziś nie znalazłam sił...Dziś trwam w pełnej świadomości, że dla Niej jestem zwykłą klientką klubu. Że dla Niej nie istnieję...
Komentarze - Wyprowadzam się do mamy

Wyprowadzam się do mamy

19 July 2004

Mama postanowiła wyjechać do naszej posiadłości wiejskiej. Fajnie to brzmi, szczególnie jeśli ma się świadomość, że owa "posiadłość" to maleńki, drewniany domek na zadupiu kutnowskim. Ja staram się tam nie jeździć zbyt często, bo wracają wspomnienia. Tego, jak tam kiedyś było. Tego, jak kiedyś wyglądała ta wieś. Żniw, sianokosów, zbierania wiśni... To, co pozostało, to bolesny odłamek w sercu. I świadomość, że nie da się wrócić do przeszłości. W każdym razie mama postanowiła tam wybyć na kilka dni. Ojciec wybył już wcześniej, moja siostra w Grecji - pojawił się problem, z kim zostawić Gremliny. Padło na mnie. Bo Gremliny tęsknią. A jak tęsknią, to roznoszą dom. Więc się wynoszę do rodziców na parę dni. Z monitorem i dyskiem twardym pod pachą. I stosem książek. Może wreszcie uda mi się popracować...
Komentarze - Komp, ząb, koty i inne przekleństwa

Komp, ząb, koty i inne przekleństwa

20 July 2004

Jest po prostu bosko. Pracuję na jakimś rzęchu, a nie monitorze, podczas gdy mój monitor stoi obok. To akurat wiąże się z tatusia biureczkiem i "Specjalnymi otworkami na kable". Przełączenie czegokolwiek w komputerze graniczy z cudem. Na sztangach i stepie nie byłam. Okres leżenia bykiem przedłużył się o kolejne dwa dni. Dlaczego? Prosta sprawa. Najpierw ten komputer, potem Mrozia ząb. Bo nigdy nie jest na tyle dobrze, żeby nie można było czegoś spieprzyć. Więc zamiast na sztangach - wylądowałam u dentysty. A to wszystko dlatego, że nie przewidziałam. Jak zwykle. Bo ja należę do wybrańców losu: jeśli czegoś pragnę - mam. Tylko nie zawsze tak, jak pragnęłam. Uczę się uważać na to, o czym marzę. Bo może mnie rykoszetem trafić. Trafiło. Po pierwsze chciałam czas dla siebie i doktoratu. Siedzę na wygnaniu - mam mnóstwo czasu. Tylko zero chęci i rzęcha zamiast komputera. Chciałam przenieść activa pumpa i step na inne dni tygodnia, żeby poniedziałek mieć wolny, ale K. mnie jeszcze ustabilizowała w tym tygodniu i... Chciałam, to mam. Mrozia zęby i zapis na środę (step) i czwartek (pump). I tak jest zawsze. Chcę czegoś - dostaję. I Esme miała rację: to, o czym ludzie marzą, nie zawsze jest tym, czego naprawdę chcą. Mądry ten Terry Pratchet.
Komentarze - Cofam się

Cofam się

21 July 2004

Nie sądziłam, że to tak szybko może pójść. 6 dni bez ruchu i dziś ledwo się na stepie utrzymałam. Zrobiło mi się bardzo źle - ze złości na samą siebie. Jutro już sobie nie pofolguję. Miałam jeszcze iść dziś na basen, ale złapała mnie migrena. Jak zwykle podczas miesiączki mam ochotę sobie rozwalić głowę o ścianę. Żeby przestało boleć. I jeszcze ta świadomość, że właśnie wylatują ze mnie tak starannie pilnowane efekty łykania żelaza. Tylko się utopić. Tabletki żelaza się skończyły, za tydzień pójdę na ponowne badanie krwi. A potem we wrześniu jeszcze raz. Czuję się niekomfortowo bez tabletek. Ciągle się zastanawiam, czy bez codziennej dawki prosto do krwi, mój organizm znów nie popadnie w apatię. Jutro kupię główkę sałaty i będę ją rąbała wraz z brokułami... Kurcze, jak ta głowa boli... Ja bardzo źle znoszę ból. Niektórzy po prostu cierpią w milczeniu, inni skarżą się i płaczą, a ja się wkurzam. Jestem gotowa wtedy zmasakrować ognisko bólu. Tak jak z kręgosłupem i mięśniami - boli, to ja się jeszcze bardziej zmęczę. Zacinam się w uporze potęgownym cierpieniem i potrafię się w ten sposób wykończyć. A te migreny mnie naprawdę denerwują. Wrrr... I tym optymistycznym... idę się położyć.
Komentarze - I am nothing but the dust...

I am nothing but the dust...

22 July 2004

Właśnie wróciłam z fitnessu. Jestem beznadziejna. Ale... mam wytłumaczenie! I tylko wkurza mnie, że mam ich aż tyle. Bo mogłabym powiedzieć, że: - żelazo skończyło mi się 3 dni temu, więc od 3 dni nie mam "wspomagacza" dotleniającego; - właśnie mnie krew zalewa, a wtedy człowiek jest słabszy; - zmienia się ciśnienie i boli mnie głowa; - mało sypiam, bo całymi nocami pracuję; - dziwnie jadam, bo starzy mi zostawili pustą lodówkę; - miałam tydzień przerwy; - Mroziu mnie zniechęca; - wkurwiła mnie taka jedna mała, co mi właziła w drogę. I wszystko to prawda. Ale ja nie czuję się usprawiedliwiona - może przed Anką tak - ale nie przed samą sobą. Jest mi wstyd, że nie mogę się przemóc, że nie wytrzymuję z większym obciążeniem. Wstyd, że nie przyswajam tego głupiego żelaza. Jeszcze mnie przestraszyła aptekarka. Spytałam o jakieś tabletki z żelazem, ale bez recepty i tylko takie profilaktyczne, jak np. pastylki z magnezem albo wapnem. A ona mi dała Falvit i powiedziała, że w tym jest najwięcej żelaza i że on też jest podawany przy anemiach. I fajnie. Podobno ma największą dawkę żelaza na rynku (z tych bezreceptowych). Problem w tym, że ja wsuwam Falvit po 2 - 4 tabletki dziennie już od pół roku. I mam anemię pomimo to. Przestraszyłam się na myśl, jak bardzo musiała być zaawanasowana, zanim zaczęłam go łykać. I pomimo to... pomimo to nie czuję się usprawiedliwiona! Ten cholerny organizm znów mnie zawiódł! Ale ja się zemszczę... Nigdy więcej wymówek, tłumaczeń. Zaćwiczę go na śmierć. Żelazo czy nie, będzie robił to, co ja każę. Od jutra zaczynam trening specjalny.
Komentarze - Mój świat

Mój świat

23 July 2004

Skończyłam Salsę i odżegnuję się od tej strony. Wstyd mi. Takie ohydztwo. Dałam się sprzedać. Wstyd! Za to Active to prawdziwa przyjemność. Lubię takie strony: czyste, jasne, czytelne. Przy pracy nad czymś takim wspaniale się odpoczywa. W sumie to kocham tę robotę. Nawet jak mi się czasami nie chce. Linijki kodu tworzące kawałek sieci. Coraz lepsza w tym jestem i coraz szybsza. To już rok i 3 miesiące. Jak ten czas leci... Poznałam tylu ludzi, tak bardzo zmieniłam swoje nastawienie do życia. Tyle się nauczyłam. Poznałam Larka i straciłam Larka. To czasem boli. Bo dużo mi dał i swego czasu był kimś bardzo bliskim. Już nie jest - to był jego wybór i tylko czasem żal... Ale rozumiem. W końcu ja też zostawiłam za sobą wiele osób... Wciąż do przodu. Nie palę mostów, bo nie mam na to czasu. Zostawiam za sobą niedokończone, zawieszone w przestrzeni. Coraz nowe wyzwania, coraz nowe horyzonty. Mój świat to seria slajdów mijanych w biegu. Zamknięty w kroplach potu i linijkach kodu... - mój świat...
Komentarze - Niedziela

Niedziela

25 July 2004

Niedziela. Ciężki dzień. Nie lubię weekendów. Wczoraj wybraliśmy się z K. i T. nad morze, ale w końcu wylądowaliśmy w Stępnicy. Akurat jakaś impreza letnia była - tragedia. Ale słoneczko było, dało się nawet z lekka zbrązowić. Solarium jutro dokończy robotę. Drugi raz w życiu jestem tak opalona. Najfajniejsze, że niewiele robię w tym kierunku. Raz w tygodniu po 10 minut, bo boję się, że będę pomarańczowa, jak niektóre solar-panienki. Już się nie mogę doczekać, kiedy powrócę na swoje śmiecie. Odległość mnie osłabia i nie chce mi się latać do Activa ;) I moje treningi biorą w łeb. Co innego mieszkać 10 minut od, a co innego tłuc się autobusem. Wniosek prosty - nie mogę się wyprowadzić ;) Spotkałam dziś Yaśka. Kurcze, on jednak jest przystojna bestia. Gdyby jeszcze nie zgrywał takiego głupka... Wogóle przystojnych kumpli na tych studiach wyłapałam. Bo T. też osłabia niejedną kobietę :) I mając takich fajnych chłopaków pod bokiem, ja się wdałam w Mrozia... I jeszcze się cieszę... Życie jest dziwne, nie?
Komentarze - I never knew

I never knew

27 July 2004

Uwielbiam Ją. Skłamałabym, gdybym chciała w jakikolwiek inny sposób nazwać to, co do Niej czuję. Uwielbiam i ubóstwiam za razem. Gdyby mi powiedziała, że ogień nie parzy, poszłabym za Nią w ogień... Dziś miała imieniny. I dała czadu. Najpierw na pumpie, potem na stepie. A do mnie wróciło to uczucie absolutnej radości, niesamowitego szczęścia, które dają mi ćwiczenia. Wróciła świadomość, dlaczego to robię. A Ona tryskała dziś energią. I ta energia udzielała się innym, udzielała się mnie. Patrząc, jak robi pompki na triceps stojąc na czubkach palców u nóg, stwerdziłam, że Ją uwielbiam. I nawet nie chcę zmieniać tego stanu. Nie chcę tracić tego uczucia. Nie chcę rezygnować z tego, co Ona mi daje. Pasji, szczęścia, fascynacji. Uczuć, które wreszcie czuję w pełni, a nie tylko jako przelotne cienie. Dla tego uczucia jestem w stanie przekroczyć granice możliwości mojego organizmu. Już je nagięłam do ostateczności. Ale wiem, że warto. Bo tak naprawdę one nie istnieją, a ja nie pozwolę się ograniczyć. I never knew Right beside me There was an angel I never, never knew (that my heart could fly)
Komentarze - V.I.P.

V.I.P.

27 July 2004

Mam VIP-a. Normalnie zwariowałam :) MAM VIP-a. W prezencie, od Agnieszki z Activa. Bo strona "przerosła jej oczekiwania". Rany... mam VIP-a. Idę się zapruć. VIP-a... VIP-a mam :)
Komentarze - Przymusowy ochotnik

Przymusowy ochotnik

29 July 2004

Czuję się z lekka zamęczona. Tylko z lekka, ale jednak. Wczoraj miałam dzień chwalenia. Boska Kobieta najpierw pochwaliła mnie, że zaczynam się całkiem ładnie trzymać, a potem, jak stwierdziłam, że wszystko fajnie, ale ja się ledwo na nogach ze zmęczenia trzymam, roześmiała się: "Ale efekty widać!". No widać, fakt, tylko mam coraz większe problemy z dobudzeniem rano. Wczoraj jeszcze zaliczyłam basen, wynudziłam się w wodzie (jakoś relaks mi nie pasuje) i już nie dałam rady popracować. Padłam na nos. A dziś HI/LO i sztangi. Zgodnie z przykazem Boskiej Kobiety: "Skoro dostałaś VIP-a, to masz go wykorzystać. Ja chcę cię tu widzieć codziennie." To jakaś zmowa, prawda? Wogóle to ja jestem używana ostatnio jako przymusowy ochotnik. Anka zachęca do pójścia na siłownię. Anka: - Bo wy wszystkie się garbicie! Powinnyście chodzić na siłownię! Grupa: ...jęk... Ja: ...step touch, step touch... Anka: - Na siłowni jest fajnie! Grupa: ...o yeah... Ja: ...step touch, step touch... Anka: - Specjalnie tam siedzimy dla was z Beatą. To kto przyjdzie? Grupa: ...patrzy w sufit... Ja: ...step touch, step touch... Anka: - Agnieszka!!! Ja: - Ja? Anka: - Ty obowiązkowo. Jeden ochotnik już jest. Kto jeszcze? Anka zachęca do przejścia z advance na master. Anka: - Naprawdę dacie sobie radę! Może na początku nie bardzo, ale później już tak! I kto pójdzie? No? Grupa: ...cisza... Ja: ... udaję, że poprawiam step... Anka: - No dziewczyny, trzeba się rozwijać! Kto idzie? Grupa: ...cisza... Ja: ...piję wodę... Anka: - Ochotnicy ręka w górę! Agnieszka, podnoś rękę! Grupa: ...patrzy na mnie z litością... Ja: ...podnoszę rękę... Anka (radośnie): - Widzicie, Agnieszka idzie! Ciężko się kochać w wariatce...
Komentarze - Pomocy!

Pomocy!

30 July 2004

Niech mnie ktoś zwiąże zanim sobie krzywdę zrobię. Wczoraj tuż przed HI/LO zrąbała mi się galeria. Wszystko działało, zmieniłam w kodzie jeden element i strona zawiesiła mi komputer. Aaaaa!!! I z HI/LO wyszło wielkie NIC - nie mogłam się skoncentrować. Układ był zakręcony, ale nie wykraczał poza moje możliwości (coraz mniej wykracza ;) ), tylko co parę obrotów zamiast myśleć nad nastepnym krokiem, włączał mi się w głowie edytor i zaczynałam zastanawiać się, co zepsułam w tej cholernej stronie! No i wyszłam w końcu mimo protestów Anki (fajnie musiałyśmy wyglądać, wrzeszcząc na siebie ;) ), wzięłam kartkę i zamiast ćwiczyć, rozpisałam galerię. Na pumpa poszłam już z lekką głową. I to jest nauczka na przyszłość - "ćwiczysz - nie pisz" :) A dziś ABF (bo brzuch nie spełnia jeszcze moich wymagań) i siłownia (bo obolałe plecy to to, co lubię najbardziej). Aha, zrobiłam badanie żelaza. Żelazo
    110,0 jednostek (norma między 60,0 - 160,0)

TIBC - współczynnik wiązania żelaza

    390 jednostek (norma między 274,0 - 385,0)

To chyba dobrze ;)

Komentarze - Zmęczenie

Zmęczenie

30 July 2004

Nie mam siły. On niby rozumie, ale nie rozumie. I potem ma żal. A ja już nie mogę. Ciągle ktoś coś ode mnie chce, czegoś oczekuje. W środę był wyjazd na basen, jutro ma być znów nad morze. A ja już nie wyrabiam. Czuję się przytłoczona - za dwa tygodnie wyjazd, a ja mam jeszcze strasznie dużo roboty. Chcę skończyć Activa, napisać jeszcze z 20 stron doktoratu, zrobić Matlaba... Żeby jechać na wakacje ze świadomością, że nic mi nad głową nie wisi. Tymczasem ciągle jakieś wypady ze znajomymi i co weekend zamiast iść do przodu i podciągnąć te rzeczy, to ja się cofam. I zamiast czerpać przyjemność, stresuję poczuciem winy. Jestem zmęczona i przytłoczona, potrzebuję jednego dnia tylko dla siebie. Bez fitnessu, znajomych, zawracania głowy, obowiązkowego spędzania czasu z Mroziem. Żeby usiąść do komputera, zrobić to, co mam zrobić i poczuć, że wyszłam na prostą. Albo że chociaż jestem na dobrej drodze. Dlaczego nikt nie potrafi tego zrozumieć?
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.