Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Usagi w październiku

Usagi w październiku

02 October 2005

Jutro się wiele wyjaśni. I może nic się nie zmieni, a może wszystko. Nie ma mnie - egzystuję. Głowę mam jak balon, a w niej tylko metry kwadratowe, zasłonki, kafelki i ... łyżki. Czemu te ostatnie to zupełnie nie wiem. Weekend spędziłam w nowym, własnym mieszkaniu, czyli w świecie marzeń. We własnej głowie. To jak na tych obrazach, gdzie malarz maluje samego siebie, malującego siebie, malującego kolejnego siebie, aż w nieskończoną małość malarzy na własnych obrazach. Ja mam tak samo, tylko w drugą stronę i zupełnie inaczej. Fikoł kompletny. Żeby nie było, że się ograniczam, dodatkowo czytam Muminki, a konkretnie "Dolinę Muminków w listopadzie". Smutno mi. Jak zawsze zresztą, gdy to czytam. Bo książka nie jest dla dzieci, jest dla dorosłych, którzy myślą, że to dla dzieci i nagle odkrywają, że to zupełnie nie tak. Jest o ludziach, ich wadach, nawykach, tęsknotach i złudzeniach. O całych tych ramach, w których żyjemy i poza które nie tylko nie umiemy, ale nawet nie chcemy wyjść. O Filifionkach, które na zawsze pozostaną Filifionkami i Paszczakach, które nie mogą być nikim innym, jak Paszczakami właśnie. "Był tam strasznie dawno temu, ale jedną rzecz pamiętał bardzo dokładnie. Pamiętał pokój gościnny z oknem na południe, przypominał sobie, jak miło było budzić się w nim rano. Okna były otwarte, łagodny letni wietrzyk poruszał białą firanką, haczyk w oknie stukał leciutko od powiewu... A pod sufitem bzyczała mucha. I nie trzeba było się spieszyć. Kawa czekała na werandzie, wszystko było proste i samo dobrze się układło." I gdy to czytam, czuję znów zapach letnich poranków w Siemianowie, gdy słońce osuszało rosę z pnącego wina. I tęsknię tak boleśnie, aż po łzy. Takie bym chciała mieć mieszkanie - ciepłe nie tylko słońcem, ale i atmosferą. Takie, do którego znajomi przychodzą odpocząć od codziennych spraw. A mam tylko ten duży, jasny, zimny pokój. Taki, jak ja. Bez umiejętności tworzenia ciepła. Fragment pochodzi z: Tove Jansson "Dolina Muminków w listopadzie"
Komentarze - Wtorkowe anomalie

Wtorkowe anomalie

04 October 2005

Z... Z... Zimmmmno... Cetralne ogrzewanie jest do bani, gdy kieruje tym ktoś inny, niż użytkownik. Od dwóch tygodni regularnie, codziennie, marznę przy 16-18 stopniach w pokoju. Dziś mam pierwsze w tym semestrze zajęcia. Znów ta głupia organizacja wirtualna. Mam wrażenie, że wypadałoby się do niej przyzwyczaić, bo utknę w tym przedmiocie na dobre. Najlepsze jest to, że dowiedziałam się o tych zajęciach wczoraj - nie to, żebym się skarżyła, ale czasem miło by było wiedzieć z wyprzedzeniem - chociaż parodniowym. Generalnie - nie lubię wtorków! To jakiś taki dzień tygodnia, który jest dla mnie totalnie, niesympatycznie nijaki. Poniedziałki są miłe, środy obfitują w dobre wiadomości, czwartki są leniwe, a piątki pełne ulgi przed weekendem. W soboty i niedziele nigdy nic się nie dzieje. We wtorki wali się wszystko, nic się nie udaje, nic się nie zmienia na lepsze. A dziś znów jest wtorek i znów nam nie idzie załatwianie czegokolwiek. Fatum. A poza tym... jest zimno. Strasznie beznadziejnie zimno! Brrr....
Komentarze - Let it be... sparkle!

Let it be... sparkle!

07 October 2005

Uczelnia zwaliła mi się na głowę jak co roku. Wszędzie październikowe zamieszanie - bo plany trzeba poprawić, bo sale nie te, bo papierzysk pełno, bo nie widzieliśmy się 3 miesiące! I chociaż wszyscy zabiegani i zapracowani, to jednak promienieją. Sytuacja odwrotna do tej z czerwca, gdy mamy już siebie tak dosyć, że nawet uśmiechnąć się nie chce. Czuję się, jakbym wirowała. "Sparkle, sparkle, tiiing!" i już biegnę dalej, do innych zajęć, innych miejsc i ludzi. I jakaś taka radosna jestem i pozytywnie nastawiona do świata. I śmieję się często, tak często, jak nigdy dotąd. A jednak to tylko maska. Tej jesieni jestem jak jezioro - na powierzchni spokojne i rozmigotane słońcem, na płytkiej wodzie przyjazne i bezpieczne. A w głębi czają się potwory i wiry mojej świadomości. Pst! Nie mącić wody, bo wypłyną. Dlatego płytka jestem w swoich reakcjach i przemyśleniach - nie próbuję nawet udawać głębi. Wydaje mi się, że otoczenie może mnie odbierać jako osobę niepoważną i nieodpowiedzialną. Wieczne dziecko. Ale co ja poradzę, że mam siano w głowie? sparkle sparkle sparkle... TIIIINNNNG!
Komentarze - Chaos

Chaos

09 October 2005

Szalony tydzień za mną zwieńczony równie wariackim weekendem. A przede mną następne szaleństwo siedmiodniowe. Będzie parę rewelacji pod koniec tygodnia do opisania, ale na razie cicho-sza, żeby nie zapeszyć. Cieszę się, że tyle się dzieje, cieszę się, bo nie lubię czekać. A tak nawet nie mam na to za wiele czasu. Mam za to czas, żeby być dumna. Z mojej siostrzyczki. I mam czas, żeby być smutna. Z powodu wyjazdu brata. I żeby rozpieszczać kota, brać udział w wyborach i marudzić nad kafelkami do łazienki. Takie to małe rzeczy, a przecież każda znaczy bardzo wiele. Chaotycznie znowu. Nie umiem jakoś pisać, kiedy mieszają się we mnie nastroje euforyczno-depresyjne. Jutro idę na step, a pojutrze na pump. Może trochę ochłonę, jak dostanę wycisk. Może tym razem się uda. Może nie cofnę się w pół kroku. Może znajdę swoje miejsce pomiędzy Nią, siostrą, lustrami i własnym życiem. Tęsknię za tym... a jednocześnie nie umiem zrobić tego jednego kroku, który zlikwidowałby tęsknotę. Przecież wystarczy pójść tam kilka razy pod rząd, przestać myśleć i dać się opętać. Ja idę na jedne zajęcia, a potem się cofam w popłochu. Szklana tafla pomiędzy mną a Nią. Nie widać przeszkody, ale ona tam jest. A znaki zapytania nieustannie pracują na jej grubość. Mitsu przeszła, a ja nie i teraz zupełnie nie wiem, na czym stoję. Kim tam jestem, czy wogóle i kim chciałabym właściwie być. Łatwiej było być bezgranicznie zakochanym... P.s. Piękny jest.
Komentarze - ...

...

10 October 2005

Nie poszłam jednak. Nie widzę sensu. Spać mi się chce i bolą mnie kości. Czyżby przeziębienie?
Komentarze - Leniwiec to ma dobrze

Leniwiec to ma dobrze

11 October 2005

OK, napiszę to tu i teraz i udamy, że tego stwierdzenia nie było. I cała ludzkość pójdzie po tym spać i obudzi się, łudząc się na nowo, że to nie jest prawda. Znów będzie wymyślanie wzniosłych idei i powodów, stwierdzenia w stylu: w życiu najważniejsza jest miłość i cały ten stek bzdur, który otacza nas na codzień. Ludzkości droga, czyś jest gotowa? Oto mądrość niezwykła wynikła ze zmagań z remontem w łazience: "Życie bez kibla jest cholernie trudne." Ufff. Napisałam to. A teraz udajmy, że ten tekst nie istnieje. Omińmy go i nadal pławmy się we własnych wzniosłościach. Lepsze to, niż we własnym... khem. No właśnie. To ja na dziś już zakończę. Dobranoc Państwu.
Komentarze - Miodowe Ogrody

Miodowe Ogrody

12 October 2005

No to teraz chyba się już mogę przyznać. Znaleźliśmy z Mroziem mieszkanie - takie akurat dla nas. Na dwie osoby + kot. No i może kiedyś jeszcze piesek. Mieszkanie idealne - 76 m2, trzy pokoje, spora łazienka i kuchnia, balkon z otworem, żeby Pysia miała z czego oglądać świat. Na trzecim piętrze, z podziemnym garażem i windą. Blisko centrum. Wokół zielono i w miarę pusto. Na górce z panoramą na Szczecin. Nowe. Ładne. Drogie. Umowa podpisana, kontakty i przyłącza rozplanowane. Pozostało czekać. Do lutego. Aż skończą je budować. I dadzą nam kredyt. Czuję się oklapła. Jak ludzki balonik, który istniał dzięki adrenalinie. I już nie mogę się doczekać. ul. Pszczelna, Miodowe Ogrody. Ładnie to brzmi.
Komentarze - Diamonds are a woman’s best friends

Diamonds are a woman’s best friends

14 October 2005

Może najpierw, jak było zaplanowane. Zaplanowane było dokładnie w piątą rocznicę, czyli wczoraj. Miała być elegancka restauracja, smaczne jedzenie, wino, świece. Miała być radość z mieszkania, błyszczące oczy i ten moment napięcia, gdy on wyjmuje pierścionek... Miało być... ale... my nie jesteśmy normalni. Przede wszystkim nam się nie chciało. Cała sytuacja mieszkaniowa nas zamęczyła i dobiła. W Chrobrym był tłum i mi się nie podobało, w Avanti się nie lubujemy, w sumie większość restauracji-pubów już nam się znudziła. Tak samo jak jedzenie w nich. Poza tym... cała ta otoczka wzniosłych słówek jest tak głupia, że aż śmieszna. Pojechaliśmy na przejażdżkę, która zakończyła się w Pizza Hut na Słonecznym. Było dobre jedzenie, było wino, była loża i spokój. I był pierścionek, i brak jakiegokolwiek romantyzmu, za to machanie ręką, żeby zobaczyć czy świeci. I wiecie co? Świeci! I generalnie jakoś lepiej to wyszło, bardziej po naszemu i bardziej naturalnie. A teraz uprzedzę pytania. Ślub za kolejne 5 lat, bo nam się nie spieszy. Nigdzie, byleby razem.
Komentarze - On a million crossroads...

On a million crossroads...

17 October 2005

Tak sobie siedzę i myślę. Nad wszystkim i niczym w szczególności. Nad tym, że Mroziu gra w Runescape'a i podnieca się tworzeniem społeczeństw. I przeciwstawnie nad tym, że dla mnie to proces tak naturalny, że aż oklepany. I że nie chciałoby mi się w to grać, choćby dlatego, że ludzie to po prostu ludzie. "'Esme!' Circle time was ending. Besides, she knew now why her mind had felt so unravelled, and that was a help. She couldn't hear the gostly thoughts of all other Esme Weatherwaxes any more. Perhaps some lived in a world ruled by elves. Or had died long ago. Or were living what they thought were happy lives. Granny Weatherwax seldom wished for anything, because wishing was soppy, but she felt a tiny regret that she'd never be able to meet them." Moje wybory, światy z nich powstające. Dokąd biegnę i dokąd dojdę, co zostawię po drodze i jak wielu odrzuconych dróżek będę żałowała? Czy wybrałam tę właściwą? A może sam fakt, że ją wybrałam nadał jej sens? I co się stanie z tą drugą Usagi, zmierzającą w innym kierunku, który przypadł jej w udziale, gdy ja dokonałam swojego wyboru? "Perhaps some were going to die, now, here on this path. Everything you did meant that a million copies of you did something else. Some were going to die. She'd sensed their future deaths... the deaths of Esme Weatherwax. And couldn't save them, because chance did not work like that." I jeszcze myślę sobie nad Pratchettem. I że cała moja mądrość płynie przede wszystkim z jego spostrzeżeń, oraz ze spostrzeżeń Douglasa Adamsa. Cynizm ma to do siebie, że obnaża świat z blasku fantazji. No i pozwala pisać niesamowicie dobre książki. Chciałabym być jak wiedźmy Terry'ego. Widzieć, co jest prawdziwe, wiedzieć, co jest właściwe i zawsze mieć świadomość tego, kim jestem. "On million hillsides the girl ran, on a million bridges the girl chose, on a million paths the woman stood..." Chciałabym być jak Esme... I może trochę jestem. "All different, all one. All she could do for all of them was be herself, here and now, as hard as she could."
Komentarze - Usa na krawędzi

Usa na krawędzi

19 October 2005

Sympatycznych mam studentów w tym roku. Koleżanki całe w rozpaczy, że takich okazów to jeszcze nie było i dlaczegoż one tak cierpią, a ja tymczasem cała w skowronkach. Bo naprawdę fajne grupy mam w tym roku. I nawet plan do zniesienia. I tylko ze mnie nie za bardzo fajna doktorantka. Egzystuję sobie na krawędzi. Z jednej strony histeria, z drugiej strony histeria, a ja się kiwam na boki i staram nie przechylać za bardzo w żadną stronę. Ten dom mnie wykańcza. Doszłam do granicy wytrzymałości i już nie ma nic dalej - jest tylko wrzask, rzucanie rzeczami, raniące słowa i łzy. Tak cholernie, zajebiście cholernie jest niełatwo tu mieszkać. Rozmowa z Mitsu A teraz uwaga, bo będzie nieładnie. Dzieci poniżej 18 roku życia oraz ludzie, którzy postrzegają mnie jako kulturalną, miłą osobę proszeni są o nieczytanie. Usagi Znów nie mamy ciepłej wody, bo jakiś durny debil z wodociągów zapomniał ją dostatecznie odkręcić, więc umyłam głowę w czajniku Mitsuru Heheheheh, zmieściła się? :D Usagi Do tej fryzjerki już nie wrócę, bo moja obecna fryzura nie przypomina niczego, moje włosy układają się jak popieprzone Mitsuru Zawsze takie były :D Usagi Jak piszę, że się "układaja" to tylko dlatego, że od tak dawna trenuję mój mózg w dostrzeganiu pozytywów, że mu odpierdala zupełnie Mitsuru Aha, to widać :/ no nic, spadam na wykład nie wiem po co Usagi Ok, leć - ja muszę mózg przekonać, że "O KURWA, JA PIERDOLĘ" to nie jest pozytywna sentencja Mitsuru Ano nie, ale ja jej ostatnio nadużywam :/ Usagi Ale, kurwa, jedyna prawdziwa :] Mitsuru Wiem :] Naprawdę, niedaleko mi do załamania.
Komentarze - Fajna dziewczynka

Fajna dziewczynka

20 October 2005

Fajna dziewczynka jestem, wiedzieliście? Ja się dowiedziałam dzisiaj przy okazji bycia obdarowaną cukierkami. I to tylko dlatego, że wstałam w środku nocy o godzinie 8:00 i pojechałam na uczelnię zmywać naczynia. Koleżanki mnie musiały przy tym reanimować kawą z 3 litrów wody i 12 łyżek Nescafe i dokarmiać babeczkami kokosowymi z kremem. Ale fajna dziewczynka jestem, tylko nieprzytomna bladym świtem. Dobrze, że nic nie zbiłam przy okazji, bo pewnie by mi kazały te babeczki oddać. Wróciłam do domu i poszłam spać. Niejasno kojarzę Mitsu przy kompie. Musiała być, bo mój bałagan na biurku powiększył się o żelki Haribo. Pysia jest teraz jedną wielką żelką. Mroziu był i wyszedł, to wiem, a potem wrócił. Podobno mi coś mówił o kredycie, ale i tak musiał powtórzyć. Zapadam w sen zimowy i tyle. I to nie jest żart. Ruszać mi się nie chce i efekty Weidera diabli wzięli już kompletnie. Jak dojem po Pysi resztki żelek, to tkanka tłuszczowa powinna mi starczyć do wiosny... Jutro mam pierwsze zmywanie dokładnie w południe... Przynajmniej się wyśpię...
Komentarze - Once in a lifetime

Once in a lifetime

21 October 2005

Chcę zaistnieć. Deszczem, promieniem słońca, podmuchem wiatru. Zaistnieć. Wypełnić przestrzeń, nadać sens istnieniu. Stać się dla kogoś wszystkim. Przestać być nikim. Chcę wypełnić swoje dni treścią, uczuciami zdefiniować noce. Marzenia rozpleść nad czyjąś śpiącą głową. W snach wodzić na pokuszenie. Chcę być. Bardziej. Mocniej. Do końca. Krew na wargach smakować, zaciśniętych w gniewie. W rozkoszy zamykać przestrzeń ciał. W śmiechu zawrzeć całą muzykę świata. Tańczyć, tańczyć na linie, mała akrobatka ponad głowami tłumów. Łamać paznokcie o skały smagane wichrem. Pisać wiersze, które będą ludzkie serca spychały w otchłanie melancholii. Być natchnieniem, przekleństwem i ukojeniem. Nie trwać, ale istnieć. Być czynnikiem sprawczym. Choćby tylko przez jeden dzień, choćby tylko dla jednej osoby...
Komentarze - Endless rain

Endless rain

23 October 2005

I'm walking in the rain wandering without an aim, the pain in my body growing more and more with the dampness. Głowa mi pęka. Pogoda nagle bardzo, bardzo jesienna. Wstałam i powlokłam się na 9:00 na uczelnię. Trzech studentów, równie zaspanych jak ja. Nawet nie czuję złości na resztę. Kap, kap, ze złotych liści lipowych smętnie kapie deszcz. Znów powracają marzenia o wygodnym fotelu, ciepłym świetle stojącej lampy, zapachu kawy i dobrej książce. Zwinąć się w kłębek wśród poduszek i pozwolić oczarować powieści. Cicha kojąca muzyka, pomruk kota... Kap, kap za oknami na przechodniów parasole pada deszcz. Endless rain, fall on my heart, onto the wound of my heart, let mi forget all of the hate, all of the sadness A tymczasem zimny pokój na uczelni, zimny pokój w domu. Gniew tam w środku, w sercu i trzewiach, żrący bezlitośnie. Uciec, uciec od nich wszystkich: ryczącego telewizora, wyświechtanej kuchni i tych wszystkich dobrych chęci. Znaleźć swoje miejsce na ziemi - własne, moje, nie dam! Endless rain embraced me night approaches morning my heart is not yet soaked Za oknem rudo, złoto, zielono... Kap kap... Jesienny deszcz nadaje niebu buro żółty odcień. Kap kap... Kocham smutne jesienie, gdy lipy łysieją... endless rain... Pomimo wszystko... jakoś spokojniej mi dzisiaj... A może to ten Ibuprom? Can’t you feel my heart falling through the rain? X Japan - Endless Rain, The Last Song, Longing (Togireta Melody)
Komentarze - Lekcja językowa

Lekcja językowa

26 October 2005

Jakoś nie mam szczęścia do tej jednej grupy. Co chwila coś im wypada. Przeważnie zajęcia ze mną. Dziś na przykład powodem był unoszący się w sali zapach butaprenu. Sprawiał, że człowiek zaczynał snuć chore wizje. A innej sali nie ma. Więc ich puściłam do domu, bo co mi innego pozostało? A we wtorek 1 listopada. I znów ich zajęcia lecą w świat. Ale spoko, cały dzień dziś jest właśnie taki. Najpierw obudziła mnie ulewa i wycie karetek. Zasnęłam - obudziła mnie babcia. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby o 5 rano zmywać naczynia i brzęczeć nimi specjalnie? Właściwa odpowiedź: "starym", a nie, jak ktoś przypuszczałby "złośliwym" albo "bezmyślnym". W jakiś sposób to jedno słowo zawiera w sobie całą esencję połączenia dwóch pozostałych. Kolejna próba udania się w objęcia Morfeusza została storpedowana przez Maćka, który postanowił zamordować Pysię. Kotka płacze z bólu, Maciek obdziera ją ze skóry, biała sierść fruwa, a babcia szczęśliwa: "One się tylko bawią." Wracamy do definicji słów: "stary" obejmuje też słowo "okrutny". Pojęcie "Maciek" jest eufemizmem na "gruby morderczy predator". Wracając do spania - zaraz po akcji ratowniczej, przyłożyłam głowę do poduszki. Wtedy znów ruszyły karetki, zaczęło lać, a na podwórku zaczęły się okrzyki ludzi szczęśliwych, że idą do pracy. Pieprzony Nadzór Ruchu. Szczególnie jeden babsztyl, co wydzierał się na potęgę. Tę panią z Nadzoru Ruchu świetnie opisuje słowo na K - "Kretynka". Chociaż podchodzi mi to pod bardzo złagodzony eufemizm od pojęcia także zaczynającego się na tę literę. Dziadek - słowo opisujące w tym wypadku "wrzeszczący tyran" oraz parę innych cech, których nie będę wymieniała - na szczęście nie zapisał się mi w jakikolwiek sposób w pamięci tegoż cudownego ranka. ("cudowny ranek" odniesiony do opisanych wydarzeń to konstrukcja wyraźnie ironiczna, w moim odczuciu doskonały oksymoron). Podobnie jak sąsiadka z dołu, która wymija mnie czasem na schodach. Zawsze wtedy mam wrażenie, że to kontynenty się koło mnie przemieszczają. Na sasiądkę też znam parę słów, jednak nie silę się na eufemizmy, bowiem żaden nie oddaje rzeczywistości. "Głupia farbowana lafirynda" w każdym razie jest bardzo, bardzo nieadekwatną peryfrazą. Ale to taka mała dygresja. W każdym razie w końcu nawet Mroziu nie wytrzymał. Usłyszałam jak mamrocze: "Nie będzie karetek, nie będzie podwórka". Dołączyłam się z marzycielskim "Nie będzie babci...". "Nie będzie cholernego kota". "Deszcz nie będzie huczał wśród kamienic". "Nie będzie samochodów w bramie". "Nie będzie tej farbowanej &^%$#$% z dołu". W naszych głowach Ogrody Miodowe są metaforą "ciszy, spokoju, sielankowych poranków, własnego mieszkania, spokoju, braku innych domowników, no i oczywiście, jakże by inaczej, świętego spokoju." Usagi natomiast jest eufemizmem na "wkurwioną, żądną krwi, rozhisteryzowaną furię". W razie watpliwości co do użytych tu zwrotów, odsyłam do Słownika Kopalińskiego
Komentarze - Panta rei

Panta rei

28 October 2005

Ja chyba skasuję tego bloga. Dwa lata pisania i w sumie nic się nie zmienia. Mroziu, uczelnia, fitness i strony. Jedyne co ulega zmianie, to środek ciężkości. Chwilowo opiera się na najdroższym facecie, więc teraz kolej, żeby przeszedł na uczelnię. A potem co? Jak już wszystko było i nihil novi? Coraz mniej emocji, coraz więcej beznamiętności. Mój kochany Augustynie, wszystko płynie, płynie, płynie. A ja stoję w miejscu i ani w te, a nie we wte. Dwa lata bez widocznych zmian. Pełne zmian znaczących, ale niewidocznych. What a shame.
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.