?
01 May 2015
Czy to już depresja, czy nadal tylko żałoba?Kategorie:
04 May 2015
To wszystko nie ma sensu. Zamiast mi przechodzić, jest gorzej.
Z dnia na dzień jest mi coraz ciężej. Mam ochotę przywalić Rafałowi i bić i kopać do upadłego. Jestem coraz bardziej wściekła za tę obojętność, za to przejście do porządku dziennego nad moją wyprowadzką. "Była Agnieszka, nie ma Agnieszki, trochę szkoda, ale co tam - kupię sobie kwiatka, ugotuję obiad i znów zajmę sobą, jak zwykle."
Zawsze jeszcze można dodać ze zdziwieniem: "No przecież chciałaś, szanuję Twoją wolę."
Mam ochotę wrzeszczeć.
Na siebie też jestem wściekła za to, że tak mi żal tamtego życia. Wspólnych wyjazdów, spotkań z jego rodziną. Tej jego rodziny najbardziej właśnie.
Jedyne czego mi nie żal, to tamto mieszkanie... I jest to dziwne, ale Pszczelnej mi nie żal ani trochę.
Kategorie:
Kategorie:
09 May 2015
A jednak powoli zaczynam stawać na nogi. Nadal nie jest za dobrze, ale zaczynam widzieć dno pod warstwą mułu. To znaczy, że jest skąd się odbić.
Pięć godzin na kolanach na podłodze zaowocowało stworzeniem biało zielonego stolikowego cuda, które powiedzmy sobie szczerze, jest paskudne. Za to idealnie nadaje się do robienia zdjęć jedzenia. Pod warunkiem, że będę robiła zdjęcia na leżąco. I pod dziwnym kątem. Ale jednak. Montaż tej paskudy sprawił mi mnóstwo przyjemności.
Któregoś dnia kupię tu sobie fajny stół. Taki, który potem zabiorę ze sobą w inne miejsce. A potem w kolejne i kolejne. Ciepły, drewniany, który będzie nabierał charakteru z każdą rysą i nie będzie potrzebował obrusów, żeby być pięknym. Będzie mój, niezależny od otaczających mnie ludzi, niezależny od miejsc i mebli. Będę przy nim jadała obiady i czytała książki, będę na nim fotografowała potrawy, przy nim będą siadali moja rodzina i przyjaciele.
Kiedy obecnie zamykam oczy i próbuję wyobrazić sobie swoją przyszłość, to właśnie to widzę. Niekoniecznie już teraz, ale za kilka-kilkanaście lat. Dom, w którym wszystko jest moje. Dom, z którego wyjeżdżam na wyprawy i do którego wracam. W którym stoją moje małe zdobycze z różnych krajów. W którym biegają dzieciaki mojej siostry, moja siostra z mężem czują się jak u siebie, a ja mam swój azyl, w którym się chowam przed światem.
Stół to moja pieczęć oznaczająca Dom. Ale to kiedyś, na razie nie mam Domu.
Kategorie:
13 May 2015
Takie proste a takie trudne...
Puuung from Korea: "Love is in small things" (more)
Kategorie:
Kategorie:
21 May 2015
Wyjechać chcę. Już, teraz, natychmiast, najlepiej jutro. Znów w podekscytowaniu wręczyć paszport przy odprawie, poczuć jak wbija mnie w fotel start samolotu, znajome piknięcie, gdy osiągnie pułap.
Lądowanie, nieważkość w żołądku i chwila niepewności, gdy koła dotykają ziemi. A potem już tylko bagaż i nagle wychodzi się w inny, obcy świat.
Temperatura, światło, zapachy odmienne niż w domu. Obcy język atakujący zmysł słuchu. Inne jedzenie, inne widoki, inni ludzie. I czas płynący inaczej, wolniej, szybciej, pełniej.
Ucieczka stąd.
Naprawdę o tym marzę...
Kategorie:
22 May 2015
Blizny przeszkadzają. Czuć normalnie, myśleć normalnie, decydować normalnie.
Gdzie kończy się indywidualność, a zaczyna odrzucenie? Jak bardzo można być z kimś, nadal będąc sobą? W którym miejscu bycie sobą uniemożliwia bycie z kimś?
Czy tysiąc puzzli coś tworzy, jeśli jeden kawałek nie pasuje? A co jak nie pasuje kilka kawałków? W którym momencie puste miejsca w układance niwelują cały wysiłek?
Czy chcę ponownie ryzykować, że to, co dla mnie jest kwintesencją życia, nie będzie dla kogoś innego? A może lepiej wycofać się już na początku?
Ile z tego to moje prawdziwe wątpliwości, a ile wynika z ostatnich lat? Ile to po prostu strach?
Lata zmarnowane na błaganiu o zauważenie, o bycie kimś więcej niż sprzętem...
Moja umierająca Mama, niespełniona do końca...
Mój zrezygnowany Tata podczas Wigilii...
"Mieliśmy tyle planów i tyle z tego mamy."
Nie przywiązywać się, nie odkładać na później, nikomu nie dać się zatrzymać.
Nie wiem, dokąd gnam. Ale pędzę. Kark skręcę, ale już nikt mnie nie zatrzyma.
Zatrzymać samą siebie mogę tylko ja. Ale czy chcę?
Live your own life, for you will die your own death.
Kategorie:
Kategorie:
25 May 2015
Tak, wiem, były wybory. Mamy nowego prezydenta. Po zawaleniu mi Facebooka lamentem i żałobą narodową może nawet zapamiętam, jak się nazywa. Ale generalnie wali mnie to.
Życie bez gazet i telewizora to jednak zajebista sprawa.
Tak, wiem, czasem mam doła giganta. Czasami sobie myślę, że już dość mam życia, bo jestem cholernie zmęczona. Pracą, rozwojem osobistym, snuciem planów, uczuciami, związkami, samą sobą.
Jednak mam od rana niejasne przebłyski, że dobrze mi dziś.
Tak, wiem, może powinnam mieć jakieś plany na przyszłość, podjąć jakieś decyzje, poszukać jakiejś pracy, ale jeszcze nie muszę, a co ważniejsze nie chcę. Przez ostatnie trzy lata zapierdzielałam jak robot i zarabiałam kasę, może zamiast być odpowiedzialnym zgredem, czas ją trochę powydawać.
Jadę sobie pozwiedzać i nacieszyć się słońcem. Zawsze tego chciałam.
Tak, wiem - brzmię, jakbym wróciła. Bo może wróciłam.
Usagi
Kategorie:
26 May 2015
Nigdy nie wiem, jak się zachować na cmentarzu. Patrzę na zielony pagórek z tabliczkami i zastanawiam się, co właściwie powinnam powiedzieć, co zrobić, co poczuć?
Zawsze poraża mnie absurd sytuacji. Tyle życia, tyle człowieka, a potem tylko garstka prochu i ta kupka ziemi, do której pielgrzymuje rodzina w poszukiwaniu... no właśnie, czego, kogo? Niosę te róże, układam ostrożnie, poprawiam gałązki. Tylko po co? Na znak, że pamiętam? Znak dla kogo?
Jej już nie ma. Odeszła. To, co z Niej zostało, zostało w nas. W smutnych oczach ojca, w niedowierzaniu babci, w mojej obsesji na tle śmierci. Jest bardziej w nas, niż w tym zielonym pagórku na cmentarzu. Tam nie ma Jej na pewno. Wiem, bo tam płakać nie umiem.
"Dacie sobie radę beze mnie." Och, Mamo...
Dziękuję, że ze mną byłeś. Że nie wlokłam się tam żałośnie sama. Chciałabym wierzyć, że nas widziały.
Kategorie:
28 May 2015
Fajny wieczór. Niezobowiązująco miły. A jednocześnie gdzieś tam jest to niedopowiedzenie, ta ciekawość, co by było gdyby. To nic, że oboje wiemy, że nic by nie było. Sam fakt, że znamy się tyle lat i od tylu lat coś tam niezobowiązująco iskrzy, nadaje zwykłemu wyjściu na kawę dodatkowego wymiaru.
Brakuje mi tego. Brakuje mi flirtu i zabawy słowami, niedomówień. Telefonu 5 minut po rozstaniu, tylko po to, żeby powiedzieć, że fajnie było. Jak to jest, że zawsze wiążę się z ludźmi, którzy mi tego nie dają? Z takimi, którzy nie wiedzą lub nie rozumieją, że połowa związku z kobietą, to te drobne rzeczy, które się robi na odległość?
Kiedy zostaję sama, zostaję sama. Pierwszego dnia jeszcze nie, drugiego już bardziej, a po kilku dniach emocjonalnie przestaję być w związku. Dosłownie i w przenośni, emocjonalnie zostaję w pustce. I tracę punkt zaczepienia, tracę poczucie przynależności.
Mówi się, że nie słowa lecz czyny. Bzdura. Słowa są ważne. Tworzą więź na odległość. Świadczą o tym, że ktoś tęskni i pamięta. Największe uczucia można roztrwonić, jeśli się o nich nie powie.
Dziś nie przynależę. Dziś myślę, co by było, gdyby. Ot, taka luźna myśl.
Kategorie:
30 May 2015
Czasem mnie tak nachodzi. Tylko czasem. Budzę się i patrzę za okno, albo otwieram drzwi od klatki schodowej, albo siadam na kanapie z talerzem krewetek i... jestem zajebiście pogodzona ze sobą. Tak cudownie spokojna, cicho zadowolona, bez fajerwerków, bez wątpliwości, bez rozterek. Po prostu tu i teraz. Jestem.
Mam swoje życie. Swoje sprawy. Swoje rzeczy. Wreszcie z powrotem. Fantastyczne uczucie.
A gdy jadę autobusem zapatrzona przez okno, w słuchawkach i w głowie ta sama melodia. Uśmiecham się do swojego odbicia w szybie. Dobrze jest.
You're the light, you're the night
You're the color of my blood
You're the cure, you're the pain
You're the only thing I wanna touch
Never knew that it could mean so much, so much...
Kategorie: