Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Panta rei? Don't make me laugh

Panta rei? Don't make me laugh

16 April 2010

Są takie momenty, gdy mam dość otaczającej mnie rzeczywistości. Obłuda, fałsz, który mnie otacza, histeryczna dbałość tylko o siebie doprowadza mnie do szału. Jest coś takiego w ludziach, co sprawia, że uciekłabym najchętniej, gdzie pieprz rośnie.

Nic się nie zmienia, nie ma żadnego postępu ani nawet najmniejszego progresu. Jest mnóstwo słów, patosu, dyskusji, a efekt zawsze jest taki sam. Grzęźniemy w bagnie wciąż tych samych tępych stereotypów.

Tak, jak widać ja też potrafię używać mądrych i trudnych wyrazów, tworzyć zdania przepełnione bufonadą i manifestować tym swoją uczoność. Popisywanie się takim stylem wypowiedzi jest znacznie łatwiejsze, buduje barierę miedzy mówiącym a otoczeniem i sprawia, że świat na zewnątrz wydaje się głupszy, mniej wyedukowany i mniej świadomy.

Zła jestem. Zła, rozczarowana, zmęczona tym, że nie ważne jak bardzo kluczę, zawsze trafiam na stare ścieżki. Jak w Dungeonach w Guild Wars - niby nowe podziemie, a te same kawałki grafiki sklejone w nowe mapy. Wszystko już było i nihil novi.

I jeszcze ten cholerny narodowy mesjanizm. Mam ochotę krzyczeć.

Komentarze - Dr inż.

Dr inż.

29 June 2007

Dziwne, myślałam, że bardziej się ucieszę. Tymczasem snuję się po domu zupełnie bez celu. Wszyscy mnie pytają, kiedy opijamy, a ja nie rozumiem, czemu mam opijać cokolwiek.

NIE MA PYŚKI!

Mam ochotę wykrzyczeć im to w twarz. Komukolwiek, bo nikt nie rozumie. A jej nie ma, nie żyje, a ja jestem samotna i tak cholernie obolała od środka. Tak strasznie tęsknię. Tak strasznie... I nie rozumiem, dlaczego właśnie ona. A może można było zrobić coś więcej, zareagować szybciej, iść do innego lekarza. Cofnąć czas.

Nie ma jej ciepła i gaworzenia. Mieszkanie jest tak potwornie zimne i puste. Nienawidzę tu mieszkać. Nienawidzę balkonu, na którym miałyśmy spędzać gorące dni lata. Obniżonego parapetu, z którego miała wyglądać przez okno. Nienawidzę siebie, bo nie umiałam jej uratować. I wszystko jest mi w sumie obojętne.

Gdybym wierzyła w jakiekolwiek bóstwo, mogłabym je zabić z nienawiści.

Komentarze - Sobota

Sobota

26 May 2007

Kolejny weekend rozwalony uczelnią. Zajęcia, z których nikt nie ma korzyści: ani ja, ani studenci. Zresztą, im nie zależy, a mnie chyba tym bardziej. Wyniki kolokwium z dziennych już mnie nawet nie dziwią. Smutno tylko czasem, gdy ktoś, kto naprawdę przykłada się do zajęć, w ostatecznym rozrachunku okazuje się jedynie przeciętny. Ale to już nie moja sprawa - moją sprawą jest obiektywizm oceny. Cała reszta nie ma znaczenia.

Ludzie często mnie zaskakują. Głównie negatywnie. Małostkowość, głupota, zaślepienie, zawiść, przekonanie o własnej wyższości... I nawet osoby z pozoru sympatyczne i z całą pewnością inteligentne w dłuższej perspektywie okazują się kompletnymi zerami. Kasa i kompleksy - i na miejscu wyjątkowego człowieka siedzi pospolita szuja.

Pyśka nadal panuje nad każdym moim ruchem. Jej brak tylko nasila nawyki. Niewypełnianie kocich rytuałów pozostawia uczucie przerażającego dyskomfortu. Więc nadal chowam torebki, zamykam szafę, nadal śpię z ręką otulającą nieistniejące już ciałko.

Strasznie bez sensu to wszystko...

Komentarze - Zaliczenia

Zaliczenia

26 January 2004

Siedzę sobie i tworzę system zaliczeń i oceniania prac. Potem go ładnie wywieszę na tablicy przed moim pokojem, do wiadomości studentów. Żaden student go nie przeczyta. I cała szopka zacznie się od nowa.

Czasem mnie to dziwi. Idąc do mnie do pokoju, nikt nie pokwapi się o sprawdzenie, czy potrzebna mu wiadomość nie została wywieszona już wcześniej przeze mnie. A zaoszczędziłoby to czasu i mnie i zainteresowanym. Gdyby jeszcze ta tablica była gdzieś ukryta, ale ona sobie wisi w widocznym miejscu, duża, brązowa, z kartkami w stylu "UWAGA!".

W ogóle czas przed sesją jest dla mnie źródłem nieustającego zdziwienia nad cudami i fenomenami tego świata. Prace, które znajdują się po terminie. Nagły wzrost frekwencji, z której wynika, że przynajmniej 80 osób chodziło na wszystkie zajęcia, w tym kilku gorliwych to nawet podwójnie. I nagle wszyscy chcą uzupełniać prace, poprawiać kolokwia. Taki nagły wykwit na ambitnych...

Ale i tak najbardziej lubię studentów, których nie widziałam ani razu na zajęciach, a teraz przychodzą po oceny...

Komentarze - publikacja

publikacja

10 January 2004

Piszę publikację. Pod koniec maja w Międzyzdrojach ma się odbyć konferencja na temat informacji i pomyślałam sobie, że nie byłoby głupio się na nią wysłać. Więc dziś od rana piszę.

Zaczęło się od tego, że zaczęłam przeglądać materiały i... doszłam do wniosku, że temat mi nie pasi. Co gorsza, nie ten temat od publikacji, ale ten od całego doktoratu. Zrobiłam sobie więc przerwę, aby ochłonąć i pomyśleć.

Zajęło mi to całe przedpołudnie i zaowocowało wymyśleniem nowego tematu. Pełna werwy i zapału położyłam się więc na tapczanie, żeby się zastanowić, jak to powiązać z publikacją. Po godzinie już wiedziałam, siadłam i napisałam wstęp, a potem z rozpędu jeszcze pół strony. Ustawiłam margines na 1,5, wyszła cała strona, poczułam dumę.

Tu babcia zapowiedziała obiad, więc trzeba było przerwać. Podczas obiadu pogadywałam sobie z Larkiem, a potem jakoś nie mogłam się zdobyć na pisanie, więc zarządziłam myślenie koncepcyjne. Koło 17 wróciłam do pracy i wymodziłam jeszcze pół strony. Genialnie.

Jak tak pójdzie dalej to zdążę z publikacją na te konferencję... ale za rok.

1, 2, 3,

Strona 1 z 3

  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.