Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Panta rei

Panta rei

02 June 2006

Głowa mnie boli. Łupie z tyłu czaszki. Obrażam się więc:

  • na głowę - za ból;
  • na filiżanki Rosenthala - za cenę;
  • na gniazdka elektryczne - za iskrzenie;
  • na Weidera - za nudę;

I na cały świat, za to, że przemija i ginie. Za to, że tyle pięknych rzeczy niszczeje z jego biegiem i że miśnieńska porcelana jest tak rzadka. Za wycinane drzewa, za ruiny dawnych pałacy, za koniki Przewalskiego. I za moje baśnie i legendy z zielonym konikiem na okładce, których już nigdzie nie ma. Za wspomnienia, których już nie ma jak odnowić, bo miejsca z nimi związane, przedmioty, nie istnieją.

Mój kochany Albertynie, wszystko płynie, płynie, płynie.

I tylko to zmęczenie, głęboko, pod uśmiechem. A za jakiś czas i po mnie tylko wspomnienie. Parę wyblakłych fotek. Kilka przedmiotów. A w końcu i tego nie.

Komentarze - Short of time

Short of time

04 June 2006

A jednak nie można tak - nie można tylko płakać nad przeszłością. Choćbym wylała morze łez i choćbym przeklęła wszystkich bogów, nie odmieni to biegu rzeczy. Próbuję iść do przodu, ciągle być w ruchu, bo tylko wtedy pęd życia mnie nie znosi w przeszłość. I chociaż właśnie w momencie, gdy zaczynam biec, jest najtrudniej nadążyć, to przecież właśnie ten akt świadczy najdobitniej o tym, że żyję, a nie jedynie trwam w oczekiwaniu nieuchronnego końca. Tylko w biegu walczę z przemijaniem, w bezustannym przeskakiwaniu z chwili obecnej w następną.

Staram się nie marnować chwil, z każdej wynieść coś, co będzie mogło być wspomniane pozytywnie, co stanie się inwestycją na któryś z przyszłych momentów. Szkoda mi czasu na telewizję, na gotowanie, na zwykłe sprzątanie niekiedy. Szkoda mi czasu, bo na zwykłe życie mam go niekiedy za mało. Przeszłość zamykam na fotografiach, w starej filiżance Winterlinga, w bogini Bastet. Powrócę do niej kiedyś, gdy zabraknie mi sił do kolejnego skoku, gdy czas rzuci mnie na łopatki. Ale spojrzę za siebie i nie będę żałowała niczego, może tylko, że to jednak zbyt krótko. Żadnych straconych szans, żadnych pogrzebanych marzeń. Nie stać mnie na na kompromisy.

Komentarze - żałośnie

żałośnie

07 June 2006

Można rzec, że się rozkręcam. Zarobiłam już/aż cztery dolce na dreamstime, co możnaby uznać za sukces, gdyby nie było tak żałosne. Nawet na hobby trzeba mieć czas. Znudzona jestem. Ale nie dlatego, że nie mam co robić, tylko odwrotnie. Tego wszystkiego jest za dużo. I plecy mnie bolą.

Komentarze - Przeklinam

Przeklinam

09 June 2006

Będę podejmować lekarskie decyzje dla pożytku chorego zgodnie z mymi zdolnościami i moim osądem, strzec się będę jednak przed tym, by użyć ich na szkodę i w nieprawny sposób.

"Za karetkę przychodnia płaci." "Nasze losy są w rękach Boga."

Może, kurwa, kadzidełka zacznę palić? Pierdolony konował. Kopa w dupę, a nie podwyżkę.

Jeśli wypełnię tę przysięgę i jej nie złamię, niech będzie mi dane, w moim życiu i w mojej sztuce zajść daleko, i zyskać poważanie u ludzi na wsze czasy; jeśli ją jednak przekroczę i złamię, nich spotka mnie los przeciwny.

Przysięga Hipokratesa

Komentarze - Too late

Too late

13 June 2006

Wyszło na to, że uciekałam za wolno. I nie zdąrzyłam. Cyklon dopadł mnie na ostatniej prostej. Za wolno, cholera, za wolno.

Od czwartku jest dobrze, jak uda mi się zjeść kolację. Wyjątkiem była niedziela, gdy zamiast kolacji zjadłam obiad. Podziwiam swój organizm, bo mimo tego, jak wyczerpująco żyję ostatnio, on nadal znajduje sposób na tycie. I jeszcze daje rade wypełniać funkcje remontowe: wybierać, oglądać, nosić, pracować, projektować, opiekować się babcią, użerać z dziadkiem, zabawiać faceta, kibicować meczom, szukać czegoś do ubrania na wesele, licytować na Allegro.

Zaczynam podejrzewać, że procesy jedzeniowe tylko człowieka spowalniają.

Niektóre rzeczy powinno się omijać w pewnym wieku. Do wszystkiego trzeba dorosnąć, a ja nie zdąrzyłam. Czuję się jakbym miała conajmniej o 20 lat więcej. Znieczulica na rzeczy, które innych przyprawiałyby o różne skrajne uczucia, a ja musiałam przywyknąć. Miałam nadzieję, że chociaż to mnie ominie. Że uda mi się wymknąć oknem, zanim to stanie w drzwiach. Jeszcze tydzień i by się udało. Za późno.

Dziś wniosę meble do kuchni i umrę.

Komentarze - Mieszkanie

Mieszkanie

14 June 2006

Właściwie nie jest źle. Dziadkowi się poprawiło i już nie odgrywa Adonisa, tylko niekiedy traci ciągłość. Straszny tydzień przeminął i znów do przodu jesteśmy, choć nadal w pewnym stopniu spustoszeni od środka. Kuruję się "Dumą i uprzedzeniem" i jakoś daję radę.

Jutro chyba popakuję już część rzeczy i wywieziemy je do Miodowych. Remont dobiega końca, więc można już zacząć marzenia wprowadzać w rzeczywistość. Mieszkanie jest niemal idealne. Takie, o jakim zawsze marzyłam: przestronne, jasne, z wielkimi oknami i bez zbędnych zakamarków. Duża, słoneczna kuchnia, salon z najpiękniejszą podłogą na świecie i cudownym balkonem, ocieniona sypialnia i pozytywnie zielony pokój do pracy. Wokół zieleń, spokój, świergot ptactwa. A jednak prawie idealne, bo kolorowe, podczas gdy ja bym zostawiła ściany niemal białe. I koniecznie wymieniła te tandetne meble, które obecnie posiadamy, na coś lepszego. Klasyka form i kolorów, wyrachowanie elegancki minimalizm.

Ale to później, na wszystko przyjdzie czas. Na razie, nawet z tymi cytrusami na ścianach, zadziwiająco dobrze nam wyszło. Choć mimowolnie ustalił się podział miejsc. Moje są kuchnia i salon, Mrozia dwa pozostałe pomieszczenia. Godzi nas przedpokój z najpiękniejszą posadzką na Ziemi.

Komentarze - ...

...

20 June 2006

To nie tak, że ja nie chcę pisać. Ja nie mam czasu na składanie myśli. Stworzyłam notkę z wesela i zbyt długo myślałam, wcięło ją bezpowrotnie, a z nią zapach koniczyny i sylwetki koni. Znów szary świat, dziadek, praca i problemy. Po co to opisywać?

Komentarze - ...

...

22 June 2006

Miałam nadzieję, że chociaż tego mi los oszczędzi. Stało się przeciwnie. Jak patrzeć na kogoś, kto odchodzi w taki właśnie sposób? Kto umiera powoli jako źródło kłopotów oraz balast dla otoczenia?

Och, nie dramatyzujmy. Znieczulica jest dobra na wszystko. I nie róbmy z niego męczennika, bo nawet teraz ciążko go żałować, a znacznie łatwiej niecierpieć. Nie jest łatwym człowiekiem, nie jest ani miły, ani kochany. Zresztą nigdy nie był. Z wiekiem się dostrzega w ludziach coraz więcej wad. Także w tych najbliższych. Co nie przeszkadza wcale ich kochać.

A jednak... gdzieś pogubiłam swoją delikatność i wrażliwość. Nic mnie nie rusza. Tam w środku jestem tak cholernie surowa, taka zimna dla siebie i dla świata. Bo ja zawsze chciałam być twarda. I jestem, czasem chyba aż za. I tylko coraz bardziej zmęczona i znudzona jestem kłopotami innych, wymaganiami, żebym niańczyła, wspierała oraz uczestniczyła w najprostszych nawet procesach decyzyjnych.

Prawda jest taka, że nie lubię mężczyzn. W pewien sposób chyba nawet pogardzam nimi za ich słabość. A teraz patrzę na jego chorobę i stwierdzam, że nawet pomieszany, nic się nie zmienił: jest takim samym despotą jak dawniej.

Komentarze - ...

...

25 June 2006

Przeprowadziłam się. W domu jeszcze bałagan, nic nie skończone, gruba warstwa kurzu wszędzie, ale przynajmniej u siebie. Cholera, podoba mi się ta lokalizacja. Zasypiamy z panoramą Szczecina za oknem. Rano budzą nas ptaki. W największe upały w mieszkaniu panuje przyjemny chłód. Do sklepu chodzę istnym gąszczem zieleni.

Kolano mi wczoraj strzeliło, gdy szłam po schodach. Świeczki w oczach i cichy whimper, a potem gorzka chwila namysłu: mam jeszcze sprawną nogę? Straszny ból. A dziś nic, jakby nigdy kontuzji nie było. Jakby te 10 lat ostrożnego stawiania kroków, rezygnacji z rowerów, zaciskania zębów przy przysiadach nie istniało. Więc w sumie na plus.

Z dziadkiem coraz gorzej. Tak naprawdę to mnie to strasznie boli. I nawet nie mam przy sobie Pyśki, żeby się wtulić i wypłakać.

Komentarze - I, robot

I, robot

26 June 2006

Czasem ilość kłód pod nogami zwycięża. Stajesz i nie wiesz, co dalej. Brakuje sił. Cel rozmywa się, a ścieżka do tej pory szeroka i przyjazna zmienia się w szlak porośnięty cierniami.

W takich chwilach człowiek się sprawdza. Krok po kroku uczy się siebie na nowo. I nagle odkrywa, że nie ma granic możliwości, że wszelkie ograniczenia istnieją tylko w jego głowie. Świadomość swoich słabości i swej siły jest kluczem do sukcesu. Dopiero, gdy duch zapanuje w zupełności nad ciałem, stajemy się nie do zdarcia. Stajemy się półbogami.

Okazuje się, że można prawie nie jeść i nadal nosić kartony z książkami. Okazuje się, że można nie bandażować kolan i nadal bez zadyszki wbiegać na 3 piętro. Okazuje się, że można prawie nie spać i nadal opiekować się dziadkiem. Można wszystko. Wystarczy tylko zignorować ból i zmęczenie. Zapanować nad ciałem. Kolejny raz podnieść się z krzesła, mimo że chce się jedynie trwać w bezruchu.

Można wszystko. Wystarczy tylko przestać czuć. Jak maszyna. Przestać myśleć. Jak robot. Wystarczy tylko zrezygnować z siebie.

Komentarze - Księżniczka i książe

Księżniczka i książe

30 June 2006

Mam dziwne wrażenie, że wspólne mieszkanie doprowadzi do ostrego kryzysu w moim jakże stabilnym związku. Dotychczasowe fakty wskazują bowiem, że nie przeprowadziłam się z moim cudownym facetem, ale z rozkapryszoną, sfochowaną nastolatką pomieszaną z kierownikiem firmy. Biedny książe nagle stracił obsługę i stanął przed problemem: jak żyć z księżniczką, ale bez służby? Co gorsza księżniczka wykazuje się iście rojalistycznym pochodzeniem i w głębokim poważaniu ma próby przerobienia jej w coś pomiędzy matką, służącą a sekretarką.

Biedny, biedny książe! I jakże nieczuła księżniczka! Fochy zaczynają się już od rana: wieszaczki na ręczniki są złe, bluza nie taka. Trzeba tu posprzątać! (z podtekstem: posprzątaj!), trzeba zrobić pranie, bo nie mam skarpetek (z podtekstem: zrób pranie!). Przynieś, podaj, pozamiataj. I jeszcze ulituj się nad zmęczonym księciem.

A co na to księżniczka? Księżniczka robi sobie herbatę, bierze książkę i ma to w głębokim, monarchistycznym interesie. Księżniczka czyste skarpetki ma. Biedny, biedny książe!

  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.