Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Upał

Upał

01 August 2004

Upał zwalił się na miasto w czwartek i nie odpuszcza. Cały Szczecin tłumnie emigruje nad morze, przez co drogi przypominają trakt mrówek, zaś samo miasto jest jak wymarłe. Nieliczne niedobitki, które nie zdobyły się na rajd nad wodę, okupują trawniki Parku Kasprowicza. A żar leje się z nieba... My też w końcu uciekliśmy, ale nie nad morze - wpierw do Cedyni, potem do Niemiec. Stojąc pod pomnikiem w Cedyni podziwiałam niesamowitą panoramę. Pojezierze Pomorskie jest takie piękne! Pola żyta i pszenicy ciągnące się aż po horyzont, poprzecinane gdzie niegdzie jeziorami i kępami lasów. Niewielkie wzgórza, wielkie, niebieskie niebo. Granie koników polnych w trawie, od czasu do czasu na niebie sylwetka myszołowa. Zachwycona, oczarowana - tak właśnie się czułam, stojąc na wzgórzu, gdzie kiedyś rycerstwo polskie i niemieckie przelewało krew. I nie czułam żadnej podniosłości, świętości, dumy czy patriotyzmu. Szczerze mówiąc, nie poświęciłam tej bitwie większej uwagi. Było tylko oszołomienie pięknem krajobrazu. Nie ważne: polskim czy niemieckim, po prostu leżącym u moich stóp. Kocham środek wakacji, gdy rozpoczynają się żniwa, gdy ziemia nasączona upałem dyszy, gdy motyle, świerszcze i cała reszta małych stworzeń przeżywają radosny exodus. Położyć się w nagrzanej trawie, czuć zapach zboża, słyszeć śpiew skowronka.... Jak ubogie jest życie w mieście!
Komentarze - Tęsknię...

Tęsknię...

02 August 2004

Tęsknię. - do uczuć pozostawionych po drodze; - do nieszczęśliwych miłości; - do uśmiechów i spojrzeń, które przeminęły; - do wieczorów samotnych; - do bohaterów gier, w które już nie gram; - do znajomych, którzy odeszli; - do książek setki razy przeczytanych; - do filmów, które budziły iskrę w sercu; - do anime i mang, które wzruszały; - do widoków, które znam na pamięć; - do Finger Falls; - do dawnych wierszy; - do wsi; - do dawnej siebie. Tęsknotę do przeszłości w swym sercu zamykam, z uśmiechem patrzę w przyszłość. Odnajdywać w swym życiu wciąż nowe tęsknoty.
Komentarze - Dwa obroty...

Dwa obroty...

03 August 2004

Dwa obroty, trzy drobiazgi i kolano poszło w drzazgi. I bolało... Bolało jak diabli. Zwłaszcza na schodach. Najbardziej się bałam, co powie Mroziu. Ale spokojnie to przyjął, czasem mam wrażenie, że on już się poddał... Bo jak ja się na coś uprę... Tylko dziś zabronił mi iść na rower i ciągnie mnie ze sobą na składanie komputera. Głupia nie jestem, na rower na razie się nie wybieram... Ale jutro na stepa tak ;) Na stepie rozwaliłam, na stepie naprawię ;) A tak na serio to rozwaliłam w Cedyni na schodach, a wczorajszy step tylko je dobił. Bo kto mi kazał stawać nie tak? No kto? No właśnie. I znowu w góry jadę z rozwalonym kolanem i tubką Fastuma. Jak co roku. Tradycja, rzec można. Co nie zmienia faktu, że jestem rozczarowana jego postawą. Głupie, głupie kolano! A FE!
Komentarze - Czas

Czas

04 August 2004

Już środek wakacji. Zawsze miałam w nie czas dla siebie. Mogłam nacieszyć się nieróbstwem, poczuć wypoczęta. Wbrew pozorom, ja bardzo lubię nic-nie-robienie. Całymi tygodniami mogę dzień w dzień leżeć na kocu przed domem na wsi i czytać książki. I wsuwać białe porzeczki - mniam. A w tym roku... W tym roku praca mnie przygięła, do tego zostałam przywiązana do Mrozia i jego urlopu. Active wypełnił mi świat ćwiczeniami i uporządkował tydzień. I nagle mój lipiec ograniczył się do ćwiczenia i klepania kodu. Na zmianę. Nogi mi wyszczuplały, urosły bicepsy i mięśnie naramienne oraz mięśnie odpowiadające za pisanie na klawiaturze. I niespodziewanie nadszedł sierpień... Jaskółki na błękitnym niebie, słońce, żniwa. I ja - w tym roku zamknięta w pokoju przed komputerem i na sali gimnastycznej. Czas mi przecieka przez palce, zamienia się w funkcje w php... Po tym roku lato będzie mi się kojarzyło z zapachem rozgrzanych mięśni i sztangi oraz stukaniem klawiatury wplatającym się w Nemo Nightwisha...
Komentarze - Dieta

Dieta

04 August 2004

Dobra, specjalistki od odchudzania, potrzebuję rady. Ważę już 65 kg, w pasie mam 73 cm zamiast zwykłych 68, w biodrach 96 zamiast 92. Wzrostu 172. Dużo ćwiczę, co chyba widać z boku. Potrzebuję diety. Takiej, żebym mogła coś jeść , żebym jadła często i zrzuciła nadmiary objętościowe. I musi mieć na tyle kalorii, żebym mogła nadal ćwiczyć. Od razu mówię, że głodówka nie przejdzie w moim przypadku, ani diety, w których trzeba dużo stać przy garach. Jakieś pomysły?
Komentarze - Gorąc, faceci - czyli czemu nie poszłam choć miałam

Gorąc, faceci - czyli czemu nie poszłam choć miałam

05 August 2004

Gorąco. Nadal. Zdycham z przegrzania. Nienawidzę jak jest ciepło. Po raz kolejny podjęłam próbę dotarcia na siłownię. Po raz kolejny nieudaną. Ale tym razem powód jest ważki i klarowny: niedobrze mi na samą myśl o spoconych byczkach. Zbierają się na tej siłowni od godziny 16 i pompują i pocą się i pompują i pocą. Ych. A to stary budynek i klimy nie ma i tylko niektóre okna daje się otworzyć... Bleeee... Pójdę jutro, koło 15, to zdążę się ewakuować zanim przybędą. Trudno - będzie chłodniej, będe biegała na siłownię cześciej, na razie odpuszczam. W zielonym kolorze mi nie do twarzy, a mnie tam mdli. I tak mnie jeszcze czeka próba generalna kolana - HI/LO i Pump. Sprawdzę, czy nadal boli. To znaczy, ono boli i ja to wiem i czuję, ale sprawdzę czy boli znośnie czy nie. Bo już nie mogę w chacie wysiedzieć. A wogóle to zauważyłam, że jakoś coraz bardziej jestem wyczulona na mężczyzn. Denerwuje mnie ich zapach, fizycznie uważam, że ładniej zbudowane są kobiety, męczą mnie męskie nawyki, a jak któryś mnie próbuje podrywać, to mnie szlag trafia. I żaden mi się nie podoba, nie zwracam uwagi na nich na ulicy, nie przyciągają mojego wzroku. Źle ze mną, oj źle.... A tak poza tym to sobie adoptowałam kucyka. Idiocieję od upału :|
Komentarze - Like a fireball...

Like a fireball...

06 August 2004

HI/LO było męką. Każdy krok stawiany ostrożnie, tak, by nie urazić kolana... Czułam się jak ptak z przetrąconym skrzydłem. Obrót w lewo, ostrożne zatrzymanie, brak wybicia w drugim kierunku... Cały czas świadomość, że nie można ekspresywnie, radośnie, jak zawsze. Więc powoli, precyzyjnie push. I w drugą, znów bez impetu. Nerwy drżały ze złości, nie lubię się ograniczać, nie lubię czuć, że coś mnie powstrzymuje! Za to pump... był wyzwoleniem. Skład otwarty bez sztangi, żeby nie obciążać kolana, za to pełny, prawidłowy, głęboki. Bo już ten gniew był za duży. Więc co z tego, że boli? Nie pozwolę sobie nic odebrać! Żadnej kropli potu! Żadnego napięcia mięśni! Do martwego ciągu zwiększyłam obciążenie - mięśnie grzbietu wyły. A potem naramienne i biceps, o tak... Ramiona lśniące od potu, krople kapiące na step... Znów to uczucie przynależności... Szczęśliwa jestem... Tam...
Komentarze - Eyes on me

Eyes on me

06 August 2004

Czuję się jak Magrat Garlic. Nic, tylko myję włosy... Odgrażam się, odgrażam, ale w końcu je dziabnę. Dziś miałam boski dzień. Siłownia z Boską Kobietą. Ledwo się ruszam. Zabiła mnie. Byłam w ekstazie. Jak nic przyśni mi się w nocy. Dziś wycisnęła ze mnie resztki sił. Dwie bolesne godziny. Zmiażdżyła mnie na tej siłowni, zmusiła do przejścia przez granice moich możliwości i popatrzenie na nie z drugiej strony. Co z tego, że niektóre przeszłam jedynie o krok, bo już i tak je ponaciągałam ostatnio. Ale zrobiłam to. A Ona cały czas tam była, żeby mi w tym pomóc. Przeszłyśmy je razem, a we mnie coś skamieniało. Nigdy się nie poddam. Już nigdy. Na żadnym polu. Nigdy nie zrezygnuję z tego, czego chcę. Choćbym miała wykończyć się w trakcie... Ona jest wspaniała. Ja wiem, że to Jej praca. Zdaję sobie z tego doskonale sprawę. Ale nie potrafię się oprzeć. Ona się uśmiecha, a ja się rozpływam. W żadnym mężczyźnie nie byłam tak zakochana. Żadnego nie podziwiałam tak bardzo. I żaden mężczyzna nie dał mi tak wiele, jak Ona. Oprócz ojca. On dał mi góry. Ona dała mi sens. Everything is possible. My last night here for you Same old songs, just once more My last night here with you ? Maybe yes, maybe no I kind of liked it your way How you shyly placed your eyes on me Oh did you ever know that I had mine on you Darling, so there you are With that look on your face As if you never hurt As if you never down Shall I be the one for you Who pinches you softly but sure If frown is shown then I will know that you're no dreamer FF8 - Faye Wong "Eyes on me"
Komentarze - Apel poległych

Apel poległych

08 August 2004

Chciałam być anonimowa. Pisać sobie tak, żeby nikogo nie zranić, nie zrazić. Móc czasem poprzesadzać w opisach, czasem napisać to, co czuję. Idiotyzm. Zapomniałam, że nikt w sieci nie jest tak naprawdę anonimowy. Sama nawet pisałam na ten temat publikację! I zapomniałam. Esh, żałosna jestem. Zlikwidowałam bloga na własnej stronie, żeby strzec swej prywatności. Wycięłam wszystkie linki do siebie, nawet zrezygnowałam ze swojego przezwiska. I zapomniałam o małym szczególe - wyrzuceniu siebie z wyszukiwarek. Idiotka. Takiego pozycjonowania jak moje, można pozazdrościć :/ Zastanawiam się nad hasłem albo zmianą adresu. Może znów ucieknę?
Komentarze - Czasami...

Czasami...

08 August 2004

Czasem... Czasem nie mam już sił. Na wszystko na raz i nic w szczególności. Po prostu niemoc i tęsknota... Za kimś, za czymś... Nieokreślonym... Do końca nieznanym... Prześladującym wspomnieniem ramion... Kiedy byłam mała, nie myślałam o miłości. Jako nastolatka myślałam o niej często. A jej nie było. Jakoś nikt nie chciał pokochać smutnej, cichej, zgarbionej dziewczyny, która świat budowała na książkach. Na studiach już w nią nie wierzyłam. Więc był seks. Chory związek oparty na wzajemnym pożądaniu, nienawiści i rywalizacji. Na uzależnieniu. I ciągłe gubienie siebie, oddawanie siebie kawałek po kawałku. Bo on był silniejszy psychicznie, wszyscy byli silniejsi, a ja bałam się być sama. Więc podporządkowanie. I gorycz, nerwy i łzy. Zniszczyliśmy siebie. Nawzajem. Odebraliśmy sobie resztki zasad, resztki marzeń. Zabiliśmy uczucia. Czasem to do mnie wraca - siła mojej nienawiści do niego. Tyle lat, a to jednak trwa we mnie... A teraz Mroziu. To nie jest "moja" miłość. A jednak trwa, choć to on dźwiga główny jej ciężar... Patrząc dziś w lustro - patrzyłam w oczy tej dawnej "ja". Twarz ta sama, jedynie nieco starsza. Tylko wewnątrz zupełnie nowa osoba. Co by powiedziała tamta, gdyby mnie poznała? Ona marzyła o miłości. Takiej wielkiej, po kres. Rozmieniłam jej marzenia na drobne. Wymieniłam na szklane paciorki... Te wspomnienie nieistniejących ramion, pewność uśmiechu, którego nigdy nie widziałam... Czy gdybym poszła w inną stronę... Czy gdybym pozostała nią... Nie zostałam. Ta druga nie istnieje. Jestem ja. Już mi lepiej.
Komentarze - Whole day down

Whole day down

09 August 2004

Dzisiaj spokojnie. Spacer i zakupy z siostrą... trochę pracy... pump i step... Babcia kupiła mi ostatnio żelazo i znów jest lepiej. Znów łatwiej mi oddychać i się tak nie męczę. Kolano boli... tylko troszeczkę... zresztą dziś nie miałam siły na jego fanaberie. Mam inne sprawy na głowie niż stawy kolanowe :/ Martwię się o babcię. Ostatnie dwa dni są pełne niepokoju. Serce ją boli, właściwie tylko leży. Moja kochana, wiecznie ożywiona i szczęślwia babcia wygląda tak słabo... W nocy nasłuchuję... co się dzieje... Źle sypiam... Pieprzona pogoda :/
Komentarze - The hedgehog...

The hedgehog...

10 August 2004

Każdego dnia dorastam po kawałku. Ale nie dziś, dziś sie oddaję szaleństwu. Haśka, a to specjalnie dla Ciebie. Żebyśmy były jak ten jeż :)
++ -- ++
The Hedgehog song

1. Old Noah was mucking the Ark out one day when he heard a great shriek from the neighboring stall. Said he to poor Ham, who was hugging his loins, "Ah, the hedgehog, my boy, can't be buggered at all." Chorus (repeat after each verse): Roll them all over and turn them around, The hedgehog can never be buggered at all. 2. The sheep is a classic, as well you may find, the llama's all right if he isn't too tall, the donkey's a danger for standing behind, but the hedgehog can never be buggered at all. 3. The squirrel requires the climbing of trees, which puts you at risk of a slip and a fall. The dog's man's best friend if you don't mind the fleas, but the hedgehog can never be buggered at all. 4. You can do it with a frog in a puddle or pool, though you might catch a cold in your whatchamacall- it, or with a giraffe if you stand on a stool, but the hedgehog can never be buggered at all. 5. The bonobo monkey -- Will someone please tell the Librarian I'm not talking about him? He's in the last verse. -- Thank you! The bonobo monkey is willing to hump: he'll do all his friends, both the large and the small, and he'll do it to you if you show him your rump, but the hedgehog can never be buggered at all. 6. The humans are out, if you value your life: it's incest, my son, since we're relatives all... unless you'd make love to your very own wife! But the hedgehog can never be buggered at all. 7. I don't recommend that you tackle the skunk. I did once myself, I'm ashamed to recall; I must have been EXtr'ordinARily drunk! But the hedgehog can never be buggered at all. 8. The billygoat's habits, though pungent and weird, you've got to accept if it's him that you'd ball: he don't use cologne, he just cums in his beard, and the hedgehog can never be buggered at all. 9. You can bugger a whale if you're willing to swim or an ORanguTANG if you hang from a limb; or make time with a snail if you slow... to... a... crawl..., ... but the hedgehog can never be buggered at all!

Komentarze - If you are near to the dark...

If you are near to the dark...

11 August 2004

Ja jestem. Blisko. Za bardzo. the sun is in your eyes the sun is in your ears Za oknem słońce. Niebo, niebo takie niebieskie. A we mnie nadal niepokój, strach. Wewnętrzne rozdygotanie. you are here, no escape from my visions of the world Babcia siedzi w fotelu. Taka blada i słaba. Mówi cichutko. A ja mam łzy w oczach. you will cry all alone but it does not mean a thing to me Boję się o nią. Strasznie boję. Jeszcze nigdy nie było tak źle. Wiem, to był mój wybór, przyjdzie mi jeszcze wiele razy coś takiego przeżywać, ale wcale nie jest mi z tym łatwiej. knowing the song I will sing till the darkness comes to sleep come to me, I will tell 'bout the secret of the sun it's in you, not in me but it does not mean a thing to you I nawet nie mam komu się wypłakać. Chciałabym komuś... żeby potem znów być silną... Chciałabym tej jednej jedynej osobie, której akurat nie mogę... if you are near to the dark I will tell you 'bout the sun Aura - Hack&Sign
Komentarze - ... I will tell you 'bout the sun

... I will tell you 'bout the sun

11 August 2004

Już jest lepiej. Jest ktoś taki, kto mi zawsze poprawia humor. Dam sobie radę. Jak nie ja to kto? Byłam na stepie, a potem na ABF-ie. Znów wyszłam wykończona, ale przynajmniej wiem, że żyję. Kiedy jestem tam, kiedy zamykają się drzwi i uderza rytm, problemy po prostu znikają, odchodzą w tył. Nie ma dla nich miejsca, a gdy wychodzę po zajeciach, wydają się jedynie błahostkami, którym bez trudu stawiam czoło. Czasem się zastanawiam, czy Active byłby w stanie zastąpić mi góry... Co roku, gdy zaczyna pachnieć trawa i zakwitają lipy, ogarnia mnie niewysłowiona tęsknota za szlakiem. Podobnie jest na jesieni, gdy kolorowe liście otaczają mnie wirującym deszczem. W tym roku nie tęsknię. Nie poczułam tego zewu ani na wiosnę, ani gdy lipy odurzały zapachem, ani nie czuję tego teraz. Jadę, bo jadę, bo jeżdżę już od 14 lat, bo kiedyś to kochałam...A teraz? Może, gdy je zobaczę, poczuję znów to uczucie lekkości i szczęścia, które zawsze dawały mi górskie ścieżki. A może już nie będzie powrotu? Może okaże się, że miłość do wędrówki została wyparta przez miłość do potu i tańca na sali gimnastycznej? Czy można kochać obie te rzeczy na raz? Czy istnieje szansa, aby mieć więcej niż jedną rzecz, która nadaje życiu sens? Szczerze mówiąc, nieco się boję powrotu. To jak spotkanie z dawno niewidzianym kochankiem... Nadzieja, zmieszanie i strach, że dawny ogień już zgasł... Z drugiej strony nie chcę wyjeżdżać. Nie chcę zostawić...
----------------------

*** Jesteś *** Znów patrzę w niebo co dnia, w gwiazdy wpisuję łez ślad, w ramionach deszczu tańczę tango, do którego nie trzeba dwojga. Codziennie zachęcam wiatr, by szybciej po świecie gnał, nieśmiało w lustra spoglądam... - mój świat - Jesteś - jaśniejesz jak gwiazda, deszczem przemykasz przez dłonie. Jak wiatr ulotny uciekasz, w lustrach cię widzę i czekam. - dzień po dniu - ciągle czekam. Niczym Księżyc zachodzisz na moim nieboskłonie...

Komentarze - Break!

Break!

12 August 2004

Ufff... Muszę odetchnąć, bo ten panel administratora mnie wykończy. Chciałam zrobić mały obchód blogów, ale widzę, że to tylko ja taka przywiązana do monitora. Ten zawód bywa czasem męczący. Pogoda znów taka, że nawet mi się wczoraj komputer zaczął przegrzewać. Dziś na szczęście wrócił trochę do normy. Przyda mi się ten urlop. Muszę się oderwać od wszystkiego: pracy, domu, fitnessu, znajomych. Muszę złapać oddech i przemyśleć parę spraw. Jak mi tu parę osób radziło - zatęsknić. Wpadłam w rutynę. Dobrowolnie dałam się wbić w pewien schemat. O dziwo nawet mnie to zbytnio nie martwi. Tyle, że coraz namiętniej zaczynam oddawać się jednej pasji, spychając do tyłu pozostałe. Tak też nie można. A jednak żal. Dwa tygodnie bez przyjaciół... bez Activa... bez Niej...
Komentarze - I've got a power!

I've got a power!

12 August 2004

Dziś przegięłam. Jestem tego świadoma, choć skutki poczuję dopiero jutro. Na razie jeszcze jest mi ciepło, mięśnie pobolewają tylko troszeczkę i oczy mi się same zamykają. No i jeszcze chwilę temu dosłownie mnie nosiło. Jutro umrę. Z bólu przy wstawaniu. Ale wstanę i znów się tam powlokę. Tego się właśnie nauczyłam przez ostatni rok. To umysł panuje nad ciałem, nie odwrotnie. Ta zasada działa. Zadziałała dziś na pumpie, zadziała i jutro. Więc pójdę tam znowu i zmuszę mięśnie do ostatniego przed urlopem wysiłku. A potem niech się dzieje, co chce. Dziś było 5 godzin - dwie na siłowni, jedna na TAE-BO, jedna na HI/LO i jedna na PUMPIE. Chyba się zakocham w moim tricepsie :)
Komentarze - Szczęście

Szczęście

13 August 2004

Pada. Ciepły deszcz obmywa okna ze spiekoty ostatnich dni. Niebo płacze. Czasem tak niewiele potrzeba do szczęścia. Jedno słowo, jeden gest. Jeden uśmiech, który odpędza demony. Szczęśliwa jestem. Więc skąd te łzy? Winamp: Nobuo Uematsu - To Zanarkand (FF10)
Komentarze - In every breath

In every breath

14 August 2004

Brak mi słów. Przed chwilą miałam tak dużo do powiedzenia. Tyle uczuć do przelania w klawiaturę. Tysiące słów, plątanina uczuć. I nagle pustka. Z euforii popadam w apatię. Zatrzymuję się w pół kroku i zamyślam. Uśmiecham do siebie... Rozmarzona wpatruję w niebo albo w ekran monitora. Otrząsam się z oszołomienia, by zdać sobie sprawę, że ktoś coś do mnie mówił, tylko nie wiem co. Przepraszam, by zaraz znów zapaśc w ten słodki stan... Czuję obecność. Kogoś. Tuż przy sobie. Odwracam się, by coś powiedzieć, ale nikogo nie ma. Od kilku dni żyję pomiędzy jawą a snem... Gdy zasypiam, zapadam się w ciepłe ramiona. W dzień, gdy zamknę oczy, czuję je wokół siebie. Romantycznieję sobie. Powoli, na przekór, zachodzę w wieczorne niebo...
------------------------

I tym romantycznym akcentem kończę na razie. Będę za 11 dni, dokładnie 26 sierpnia. Proszę mi dobrze się prowadzić (to do wszystkich), nie łamać ani nie przeginać z dietą (to do dietomanek) oraz opiekować Anią (to do fitness-manek). Ja tu jeszcze wrócę, no! Bawcie się dobrze :) Pa.

Komentarze - High above the mountains

High above the mountains

25 August 2004

Wróciłam. Dobrze być w domu. Czy odpoczęłam? W pewnym sensie tak. Z drugiej strony... przetrenowałam się i skończyło się gorączką. I psychicznie też tak do końca dobrze nie jest... Tam... bez Anki, sztangi, komputera, miałam czas zastanowić się nad tym, co naprawdę dla mnie jest ważne. Lubię góry, po prostu lubię. Zgubiłam gdzieś te wszystkie uczucia, które kiedyś mnie definiowały. Wzruszenie i oczarowanie, zastąpiło zadowolenie z wysiłku, świadoma walka z własnymi słabościami. Satysfakcja. Ale nic więcej. Część mnie odeszła, zgubiła się, nawet nie mam ochoty jej szukać. Siedząc z Mroziem na Murowańcu czułam się niespełniona. Patrząc na rzesze przewalających się trurystów - poirytowana. Kiedyś szłam ciężej, częściej stawałam, częściej łapałam zadyszkę. Bolały mnie nogi, czasem plecy. Ale głowa - głowa tonęła w tysiącu marzeń, zachwytów, uniesień! Każda dolina, każdy szczyt, co ja mówię, każdy krok i oddech był wyjatkowy. Bo byłam TAM. W górach. Byłam częścią skał, trawy, nieba, plecak na plecach wyznaczał granice mojego JA, poza nim byli ludzie tacy jak ja, pejzaże, zachody i wschody słońca, szlaki, czyli GÓRY. Idealna całość, harmonia elementów. Szczęście nie do opisania. Zgubiłam to. Na setkach przebytych szlaków po kawałku gubiłam serce i duszę. Miały tam zostać, miały mnie zawsze wołać do siebie, do ukochanych miejsc. Nie zostało mi nic. Pustka rwąca nerwy, szepcząca "Na szlak!". A potem przyszła Ona. I dała mi nowe serce i nową duszę. Nowe radości i nowe cierpienia. Sens, radość, tęsknotę, których wcześniej nie znałam. I straciłam grunt pod nogami, pomyliłam ścieżki... Zgubiłam siebie... Zgubiłam góry... Rozmieniłam krople rosy na słone kropelki potu... Jutro Active. Już się nie mogę doczekać... Przepełnia mnie głód, jakieś nienasycenie, pustka, którą tylko fitness może wypełnić. Zmieniłam się. Odpoetyzowałam sobie życie. Nie wiem, czy to dobrze.
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.