Morał
14 October 2015
Nie wiem. Chyba jednak tak już jest. Jeśli się chce więcej i więcej, nigdy nie jest się w stanie zupełnego komfortu. Zawsze na coś się czeka, zawsze za czymś się goni.
Może to ten wiek u mnie. Może to sytuacja.
Może fakt, że w wieku 37 lat nie mam nic i zaczynam wszystko od nowa. Tyle że ze świadomością, że ja już to wszystko zdobywałam i zdobyłam, a teraz znów nic nie mam. I znów muszę wspinać się mozolnie po drabince osiągnięć i marzeń.
Patrzę na innych w tym samym punkcie życia i czuję się nierzeczywiście.
Mogę zaprzeczać, udawać, nakładać krem przeciwzmarszczkowy i wykrzesywać z siebie pokłady energii, której tak na serio nie mam, ale nie oszukam czasu. Mam 37 lat i w punkcie, w którym powinnam mieć stabilną, dojrzałą sytuację zawodową i prywatną, ja nic z tego nie mam. Nie mam kompletnie nic.
Jedyne co mam to żal do człowieka, z którym to wszystko budowałam, a który pławi się teraz w ostatnich 14 latach mojego życia z poczuciem zadowolenia, że tak się super urządził w życiu. Beze mnie nie miałby nawet połowy tego i to mnie najbardziej wkurza w tym wszystkim.
I mam jeszcze tę cholerną, dołującą, przytłaczającą świadomość czasu, której nie miałam 7-8 lat temu. Wtedy wszystko było przede mną, teraz kończy mi się czas.
I tylko czekam, czekam i czekam. A sprawy wloką się nieubłaganie powoli i niezależnie ode mnie. I kiedy już myślę, że wreszcie się doczekałam, ktoś mnie ubiega albo okazuje się, że muszę jeszcze poczekać. I tak bez końca.
Tato, czy tak wygląda życie?
- Jak, synku?
- Czekasz i czekasz, i czekasz, i czekasz. I nic. Bo przed tobą jest kobieta z kotem.
Tak, tak właśnie wygląda życie. Dokładnie tak.
Tekst z Facebooka