Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Listopadowa biel

Listopadowa biel

04 November 2009

Spadł śnieg. Akurat na urodziny Rafała. Wracaliśmy z greckiej knajpki pod rękę, ja ślizgając się co krok w butach na obcasie, on niosąc spakowane owoce morza i mięsa z urodzinowego obiadu. Obok nas ślimaczym tempem poruszał się sznur samochodów, światła wyglądały właściwie już światecznie.

"Chodź tędy."
"Nie, wole górą."
"Chodź tędy."
"Nie.... auuuaaaau!"
"Mówiłem chodź tędy."
"No mówiłeś, mówiłeś..."

Nie zawsze jestem ta najmądrzejsza. Czasem bywam okropnie głupiutka, a potem mam zdarty palec i spodnie do prania. Kiedy drepczę za nim zamotana w torebkę, szalik, jakieś reklamówki z pierdółkami dla kota, jestem kompletnie roztrzepana i zakręcona. Bywa.

A kiedy idąc pod górę zaroślami pod domem, ze zdartym palcem i ubłoconymi jeansami ryczę "Pada śnieg, pada śnieg, parska raźno koń! Ihaha!" zupełnie nie czuję się na prawie 32 lata. Za to całkiem mangowo.

A płatki śniegu wirują, wirują, wirują... "Let me be with youuu..."


Rysunek by bluesaga331

Listopadowa biel
Komentarze - Czasami tu do mnie przychodzi

Czasami tu do mnie przychodzi

07 November 2009

Dziwny dziś miałam sen, a w moim przypadku "dziwny" oznacza naprawdę nietypowe zdarzenie. Należę do osób, które śnią każdej nocy i o tym pamiętają. W dodatku ja śnię świadomie - wpływam na bieg wydarzeń, wyciągam wnioski, niekiedy stwierdzam: "Śpię, to sen, bo takie rzeczy są niemożliwe". I czasem udaje mi się następnej nocy dośnić sen z poprzedniej. Czasem z kolei świadomie ignoruję, że śnię i w międzyczasie rozwiązuję jakiś problem z pory dziennej. Może dlatego tak słabo się wysypiam i praktycznie mogłabym spać na okrągło.

W każdym razie dzisiejszy sen był dziwny, wtargnął w zupełnie inne marzenie senne bezceremonialnie i z butami, jakby uważając, że jemu należy się miejsce w mojej głowie i to właśnie tu i teraz. Postanowił się wyśnić i, jak się wkrótce okazało, do samego końca. Nagle znalazłam się w mieszkaniu Babci. Był wieczór, rozmawiałyśmy z Babcią jak zwykle, gdy do pokoju wszedł As. Tyle lat minęło od jego odejścia, ale to był on - z posiwiałą mordą i oddanymi ślepiami. A z przedpokoju dobiegł nas głos Dziadka. "To sen" - pomyślałam. Babcia uśmiechnęła się lekko: "Czasami tu do mnie przychodzi."

Spędziłyśmy z Dziadkiem wieczór, oglądaliśmy zdjęcia, opowiadałam, co się zmieniło. Budziłam się kilka razy, patrzyłam w okno, sprawdzałam godzinę, zasypiałam znowu i... wracałam w ten sam sen. Kilka razy myślałam: "Ciebie już nie ma. Ja śnię". Aż w końcu mi odpowiedział: "Nie odejdę, zanim wszystko nie zostanie wyjaśnione".

Nad ranem wyszedł do łazienki, światło za drzwiami przygasło, As zniknął w ciemnościach przedpokoju, zostałyśmy z Babcią same... Uścisnęła mnie za rękę i wróciłam... do poprzedniego snu.

Komentarze - Właśnie umarłaś...

Właśnie umarłaś...

10 November 2009

Kasia

Rok temu właśnie umarłaś. Skulona w kłębek, tuląc Cię do siebie wyłam z rozpaczy i bezsilności. Potrząsałam Twoim drobnym ciałem i krzyczałam: "Nie zostawiaj mnie, Kaśka! Nie rób mi tego, wróć Kasia, wróć. To nie może być prawda, nie może być prawda, mój mały Lodowy Pingwin, moje kochane Kocie Dziecko...". A potem była tylko ciemność, ciemność we mnie, ciemność wokół mnie i umarło we mnie wszystko to, co było cokolwiek warte.

Już rok.

Codziennie, gdy się budzę, patrzę na parapet okna. Czasem płaczę, gdy jestem sama. Brzozy za oknem tak złote, że aż ranią do krwi. Nie ma Ciebie. I mnie też już po trochu nie ma, jest tylko smutna, zmęczona kobieta, której właściwie wszystko jedno. Zabrałaś moją zdolność do miłości, rozdarłaś mi serce.

Myślę sobie, że przecież kiedyś to się skończy. Że kiedyś to serce nie wytrzyma i się wreszcie spotkamy. Pewnie śpisz zwinięta na Tęczowym Moście i spokojnie czekasz - bo przecież Ty też wiesz... nic nie trwa wiecznie.

Twoje chłodne uszy, Twoje ciche popiskiwania, zapach Twojego futerka...

Mój kochany Lodowy Pingwin, mój mały Złoty Kotek...

Złamałaś mnie.

Komentarze - Spokoja jestem

Spokoja jestem

12 November 2009

I'm not calling for a second chance,
I'm screaming at the top of my voice.
Give me reason but don't give me choice.
'Cause I'll just make the same mistake.

Spokojna jestem. Z cichą rezygnacją poddaję się wschodom i zachodom słońca. Ruch obrotowy Ziemi śledzę melancholijnie rozważając liście brzóz za kuchennym oknem. Kluczami dzikich gęsi zamykam i otwieram kolejne pory roku. Niczego nie szukam, niczego nie pragnę, niewiele mnie interesuje.

Tak naprawdę to przecież już za późno na zmiany. Wszystkie ważne decyzje już podjęłam, kluczowe wybory za mną. Zostało mi tylko przebrnąć przez te 30 lat minimalizując straty. Zobaczyć, co jeszcze się da, nasycić się zapachem ziemi, wilgocią mgieł, promieniami słońca. Pogodzić z tym, że sawannę zobaczę może jedynie na urlopowej wycieczce, że nigdy nie dotknę jedwabistego futra geparda, nigdy nie będę pływać z wielorybami. Nawet do stadniny mi zawsze jakoś nie po drodze. Wielkie marzenia mojego życia, które jakoś zboczyło na zupełnie inne tory. Czeka mnie jedynie ślepota od komputera. Depresyjne.

Spokojna jestem. Z cichą rezygnacją dotykam szyby okna. Świat się toczy jesiennie. A ja przemijam.

Saw the world turning in my sheets and once again I cannot sleep.
Walk out the door and up the street; look at the stars.
Look at the stars fall down.
And wonder where did I go wrong.

Same Mistake, James Blunt

photo: dreamstime.com

Spokoja jestem
Komentarze - ...

...

15 November 2009

Spóźniłam się na Orzechowy Tydzień. A nawet kupiłam orzechy, wyłuskałam, odnalazłam mielone migdały. Nawet wyszukałam niebanalne przepisy. I tylko siły mnie opuściły.

Nie będzie ciastek migdałowo-marcepanowych oraz sałatki z pieczoną dynią. Nie będzie też biscotti z syropem klonowym i orzechami. Zamiast tego była pizza pepperoni w Pizza Hut, ogórki kiszone, gruszka i kieliszek czerwonego wina. I to wino to już było dla mnie o jedno dobro za dużo. Trzeba było poprzestać na ogórkach.

Już zdarzyłam zapomnieć, jak wymagający potrafi być weekend na uczelni i praca ze studentami. A jutro znów strony, layout'y i codzienna praca webmastera. Trzeba zrobić obiad, poprasować, podlać kwiaty. Orzechy muszą poczekać. Wszystko musi poczekać.

Byle do Świąt.

Komentarze - Like na angel

Like na angel

18 November 2009

Całe plecy od karku w dół bolą nieprzeciętnie. Nie mogę kręcić głową, schylać się. Nic nie mogę, nawet porządnie odetchnąć, tak boli.

Skrzydła mi rosną. Efekt zarwanej nocki albo Czarnobylu, w końcu to mój rocznik.

Ciężko być boską istotą.


A może ja niczym te koty w Sichuanie...

Like na angel
Komentarze - Pieprzony listopad

Pieprzony listopad

25 November 2009

Od zawsze kocham jesienie. Leniwe mgły o poranku przeciągające się aż do południa, niebo tak głęboko niebieskie, że aż wpadające w fiolety, czarne gałęzie drzew stopniowo wyłaniające się spod opadających liści. Pierwsze krzyki dzikich gęsi dobitnie oznajmiające: to już jesień.

Złoty październik od zawsze otulał mnie feerią lipowych liści pachnących w taki specyficzny, lekko zakurzony, zmysłowy sposób. Listopad kusił pierwszymi zmarzniętymi kroplami na owocach dzikiej róży. I to ciągłe, niecierpliwe, podekscytowane czekanie - na pierwsze dynie, na złoto brzóz, na zapach cynamonu i pierwszy, naprawdę dojrzały i słodki smak gruszek.

Od zupełnie niedawna nienawidzę listopada. Rozdarta wpatruję się w okno, za którym jest tak znajomo jesiennie i coroczny zachwyt walczy we mnie ze zniecierpliwieniem. No już, koniec, przeskoczmy wreszcie do grudnia! Niech już się skończy ta jesień i niech nareszcie zacznie się zima!

A jak na złość listopad ciągnie się w tym roku w nieskończoność... Urodziny Rafała, trzy weekendy na uczelni, rocznica Kasi, rocznica rodziców, szpital Haśki, choroba Puki, ból karku, dzienniczek... Ile katastrof można upchnąć w jednym miesiącu?

Czasem jestem pewna, że nie ma granic możliwości.

 

photo: dreamstime.com

Pieprzony listopad
Komentarze - Waniliowo i cynamonowo

Waniliowo i cynamonowo

30 November 2009

Rzutem na taśmę udało mi się załapać na Korzenny Tydzień. Po przejrzeniu ze stu blogów kulinarnych i stron z przepisami, po zaznaczeniu ponad dwudziestu przepisów w książkach kulinarnych machnęłam ręką na ciasteczka. Przyjdzie na nie jeszcze czas w grudniu, zdążę się jeszcze ciasteczkowych pierdółek, gwiazdek cynamonowych, piernikowych choinek, serduszek z migdałami.

A tymczasem zrobiłam... sernik.

Serniki to moje i Rafała ukochane ciasta. Niestety, w naszych rodzinach serniki jadaliśmy głównie kupne, mieliśmy więc okazję patrzeć, jak idea zwykłego, tartego sernika przemija gdzieś na rzecz potwornie słodkich, spulchnianych wyrobów sernikopodobnych. Gdy więc po wypróbowaniu piekarnika postanowiłam, że jestem gotowa spróbować czegoś bardziej skomplikowanego niż standardowe ciastko dwukolorowe, nasz wybór padł na sernik. I to nie byle jaki sernik, bo tradycyjny sernik Doroty.

Od tamtego czasu zjedliśmy już sporo serników własnej roboty. Był sernik z ajerkoniakiem na Wielkanoc, po którym rodzina chodziła nieco chwiejnie. Był też sernik z masą kajmakową oraz sernik Tiramisu, od którego nie mogłam się oderwać, a Rafał wybrzydzał. Ale właśnie sernik tradycyjny, mocno twarogowy, z dużą ilością rodzynek i skórki pomarańczowej smakuje nam najbardziej.

Tym razem przepis zmodyfikowałam pod Korzenny Tydzień. W serniku nie ma bakalii, czysta, mocno waniliowa masa twarogowa oblana polewą czekoladową z nutą cynamonu. Przepis tutaj: Waniliowy sernik w polewie cynamonowej.

Zdecydowanie polecam.

Waniliowo i cynamonowo
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.