Spacer po lodzie
24 January 2010
Gdzie się nie zwrócę, tam słyszę, jak wszyscy narzekają na zimę. Że zaśnieżone ulice, że mróz, że ślisko. Spadł śnieg, przykrył ziemię, nie zmienił się w ohydną breję w ciągu trzech dni, więc mamy zimę stulecia.
Media donoszą:
"Ostatni raz wyjątkowo sroga zima miała miejsce z 1986 na 1987 rok. Wówczas to zamarznięty był prawie cały Bałtyk z wyjątkiem niewielkiego fragmentu w centralnej części morza.(...)
Iście polarne zimy zdarzały się w dawnych czasach. W XIV wieku Bałtyk był tak pokryty lodem, że stawiano na nim karczmy. W oberżach tych wprawdzie nie dało się spać, ale można było otrzymać jedzenie i napitek."
A ponieważ jest niedziela, -15 na termometrach, więc pojechaliśmy nad Bałtyk, żeby sprawdzić naocznie, jak ten kataklizm klimatyczny w rzeczywistości wygląda.
Drzewa na trasie stoją w ciszy. A zimą nad morzem jest... pięknie. Biało, lodowo, fale omywają zmarznięty brzeg. I wcale nie jest tak zimno. A już na pewno nie da się karczmy na Bałtyku postawić, chyba że na palach. I lodu jakoś spektakularnie też więcej nie ma.
Za to jest pusto - w pubach, kawiarniach, na molo i w uliczkach. Mróz wypłoszył ludzi, pozamykał ich w domu, media nastraszyły odmrożeniami. Jak wiele omija, gdy wierzy się gadającym głowom, a nie sprawdza samemu.
Na przykład spacer w słońcu, pod zimowo błękitnym niebem, po zimowo uśpionej plaży.