Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Droga Sąsiadko

Droga Sąsiadko

23 March 2005

Pogoda sięgnęła dna - zupełnie nagle. Zrobiło się ciemno i mokro, ludzie pospuszczali nosy na kwintę, ptaki zamknęły dzioby. Ciśnienie pogoniło w dół i wszystkich rozbolały głowy. TBC zalało mnie dynamiką i wypluło na brzeg normalności zupełnie wykończoną i obolałą. Podobno sport to zdrowie, ale ja się ledwo ruszam. Coś tam w kręgosłupie chrupie niepokojąco i jakoś sztywno się noszę. Może to tylko dziś, a może to taka sztywność wiosenna, co przychodzi z białymi kołnierzykami i kolejną porcją obowiązków na zmęczonych barkach. Silę się na inteligencję z tak błahego powodu, że nie muszę się silić na roztrzepanie. A przecież trzeba być ambitnym i mierzyć wysoko. Koty wiosennieją wyraźnie. Pełne radości gonitwy przeplatane hukiem strącanych przedmiotów odsypiają później, zwinięte w tą rozkoszną puszystość charakterystyczną jedynie dla kotowatych. Jak doskonały predator może wyglądać tak miękko i bezbronnie? Mroziu zabiegany, zapracowany, ambitnie myśli o odchudzaniu. Nasze życie zdominowały zajęcia ruchowe, mające na celu zwyciężenie zimowego zapasienia. Active staje się punktem, wokół którego toczy się nasz tydzień. Znów więc chłonę świat wyraźnych konturów, tak inny od tego codziennego, wyznaczanego przez senną rzeczywistość rozpościerającą się miękko od kawy do kawy. Co jeszcze? Dziadkowie dobrze, z mniejszymi lub większymi wpadkami, ale jakoś trwają. Niczym jesion i brzoza splątane konarami, podpierają się sobą nawzajem. Ojciec jak zwykle dla innych, a nie dla siebie, próbuje przeobrażać rzeczywistość. Więc wciąż czymś zajęty, wciąż zabiegany. Rafał w Stanach. Na razie samotnie organizuje sobie przyszłość. Dobrze mu idzie, nie ma nic do stracenia. Tęskni. I to już chyba wszystko. Chaotycznie i nie po mojemu, ale nie umiem się ostatnio zebrać na więcej. W mojej głowie nadal zima. Serdecznie pozdrawiam Ta z Góry
Komentarze - When enough is not enough

When enough is not enough

22 March 2005

Te leniwce i delfiny naprawdę mnie zdołowały. W ramach poprawiania humoru poszłam sobie na ABF i FIT-FUN. Z trudem udało mi się zachować na tyle rozsądku, żeby nie wylądować na rowerkach, bo ja ich generalnie nie lubię, to tylko w Activie mi odbija. Ania mnie ochrzaniła za ten FIT-FUN, w sumie słusznie, ale gdzieś pompki muszę robić, nie? Może być i FIT-FUN, grunt, że są. Wystarczyło kilka dni, a już wraca stan z wakacji. To słodkie upojenie, w którym nie ważne ile i nie ważne co, grunt że się ćwiczy. Znów nie myślę - biorę plecak i wychodzę. Tak po prostu. Plecy bolą jak cholera. Ignoruję ból. Też tak po prostu. Tylko... nie ma Boskiej Kobiety. Zamiast Niej jest schorowana Ania. I to takie dziwne uczucie, gdy gwiazda przygasa, a jednak świeci na przekór i na złość. Tak się człowiekowi robi smutno jakoś. I głupio jakby. Czasem nie warto dostrzegać. Jest mi pusto. Z jednej strony strasznie euforycznie, a z drugiej boleśnie. Nie chcę do tego znów wracać, bo wiem, jak się skończy. Znów się zapadnę, zatonę, dam oplątać... Znów oślepnę na blask innych gwiazd...
Komentarze - Leniwiec

Leniwiec

21 March 2005

Wiosna zawitała do Szczecina. Zrobiło się cieplej, słoneczniej i ludziom odbiło. To, co wczoraj wyrabiali na jezdni, po prostu wołało o pomstę do nieba. Podczas wymijania kolejnego durnia parkującego niemal w poprzek ruchliwej jezdni, przyszło mi do głowy, że ludzkość nigdy nie powinna zchodzić z drzewa. O ileż piękniejszy byłby wtedy świat. Taki leniwiec na przykład przez tydzień zsuwa się z drzewa tylko po to, żeby zrobić na dole kupę, po czym kolejny tydzień powraca na górę. Doskonała symbioza, cudowny związek przyczynowo skutkowy. I wisi sobie zwierzak spokojnie i bezmyślnie. I może jedynie czasem zastanawia się nad urządzeniem, które teleportowałoby kupę prosto na ziemię i zapobiegało jej przylepianiu się do tyłka... Ale nawet jeśli... To co go to obchodzi? "Kibel" oznacza "cywilizację", już lepiej przejść się na tygodniowy spacerek w dół. Można uznać, że leniwiec znalazł sposob na życie, którego miliardy nieco inteligentniejszych małp poszukują od tysiącleci. Piękne jest życie leniwca.
Komentarze - Ready or not, here I come, You can't hide

Ready or not, here I come, You can't hide

18 March 2005

Dzień zaczął się nieprzyjemnie miarowym hukiem śmigłowców. WHOOOM. WHOOOOM. Świat zawirował, gdy przypadłam do dołu, kryjąc głowę. Przez chwilę drżałam nerwowo, potem odważyłam się ponowić próbę oceny sytuacji. Sytuacja wyglądała źle. Głowa bolała, helikoptery nawróciły i znów powietrze rozciął ich złowrogi świst. Niebo było szare, padał deszcz... Spróbowałam odwrócić głowę w drugą stronę, przed oczami zawirowało, potworny ból rozsadził czaszkę i ogarnęła mnie ciemność. Świadomość powróciła jakieś dwie godziny później. Deszcz nadal padał, mocno, miarowo. Szum koił skołatane nerwy. Oblizałam zeschnięte wargi. Pić. Kilka łyków zimnej wody sprawiło mi niewysłowioną rozkosz. Śmigłowców ni widu ni słychu. Skulona i drżąca, przemknęłam parę metrów. Ból wrócił po kilku krokach. Spojrzałam przed siebie. Z odbicia patrzyła na mnie zmęczona, obolała twarz. WHOOOOM. O nie... Zawróciłam i ostatkiem sił wycofałam się na z góry upatrzone pozycje. Operacja pod kryptonimem KAC MORDERCA.
Komentarze - ...

...

17 March 2005

Marzenia się czasem spełniają. Może nie te wielkie, ale te malutkie, uznane za niemożliwość, dają radę. A człowiek potem ma ochotę tańczyć na ulicy, śmiać się do ptaków i stroić głupie miny do przechodniów. I zupełnie nie wie, co ma ze sobą zrobić. Po prostu cieszy michę jak pajac jakiś. Dostałam wczoraj najmilszy prezent pod słońcem. I już nic nie rozumiem.

1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, 50, 51, 52, 53, 54, 55, 56, 57, 58, 59, 60, 61, 62, 63, 64, 65, 66, 67, 68, 69, 70, 71, 72, 73, 74, 75, 76, 77, 78, 79, 80, 81, 82, 83, 84, 85, 86, 87, 88, 89, 90, 91, 92, 93, 94, 95, 96, 97, 98, 99, 100, 101, 102, 103, 104, 105, 106, 107, 108, 109, 110, 111, 112, 113, 114, 115, 116, 117, 118, 119, 120, 121, 122, 123, 124, 125, 126, 127, 128, 129, 130, 131, 132, 133, 134, 135, 136, 137, 138, 139, 140, 141, 142, 143, 144, 145, 146, 147, 148, 149, 150, 151, 152, 153, 154, 155, 156, 157, 158, 159, 160, 161, 162, 163, 164, 165, 166, 167, 168, 169, 170, 171, 172, 173, 174, 175, 176, 177, 178, 179, 180, 181, 182, 183, 184, 185, 186, 187, 188, 189, 190, 191, 192, 193, 194, 195, 196, 197, 198, 199, 200, 201, 202, 203, 204, 205, 206, 207, 208, 209, 210, 211, 212, 213, 214, 215, 216, 217, 218, 219, 220, 221, 222, 223, 224, 225, 226, 227, 228, 229, 230, 231, 232, 233, 234, 235, 236, 237, 238, 239, 240, 241, 242, 243, 244, 245, 246, 247, 248, 249, 250, 251, 252,

Strona 167 z 252

  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.