Znowu
15 March 2011
Dziś są moje urodziny. Znowu.
Co roku w marcu nachodzi mnie chandra i dopada rozczarowanie własnym życiem. Nie wystarcza mi to co mam, boję się, co będzie dalej i że moje życie już pozostanie właśnie takie: poukładane, monotonne, nudne do bólu w kieracie identycznych dni. Co gorsza nie przez rok czy dwa, ale do końca, przez jeszcze wiele lat, przez całą wieczność.
Nie pamiętam nawet, czy kiedyś naprawdę kochałam. Pewnie tak, były przecież ukradkowe spotkania i spacery w świetle księżyca, były noce przepełnione muzyką i szaleńczym tańcem do rana, były też rozstania i dramatyczne listy ze Stanów, porywał mnie przecież z Warszawy.
Jestem pierwszą, która przyzna, że mam dobrze. Przestronne mieszkanie, niezły samochód, wiernego mężczyznę i pieniądze na wakacje w Chinach. Dwie prace, jedną twórczą, jedną wspomagającą rozwój. A jednak moje życie jest puste - brak w nim emocji. I brak w nim mnie.
Jest tak, jakbym żyła życiem kogoś zupełnie innego. Kogoś, kto ma takie dość typowe marzenia o dość typowej egzystencji. I tylko z pierwszymi podmuchami wiosny maska pęka i zaczyna przez nią przeświecać cała sfrustrowana Usagi. Więzienie z pięknego życia.
Co wiosnę mam ochotę rzucić wszystko i uciec stąd jak najdalej. Biec, aż braknie mi tchu i nie pozostanie nawet wspomnienie po tym, co było. Uciec przed samą sobą i tym życiem, które ktoś mi przydzielił nie czytając formularza psychologicznego.
W tym roku jest gorzej. Gorzej niż kiedykolwiek.