Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - po słowiczej podłodze

po słowiczej podłodze

27 January 2006

Sypnęło mi się wczoraj dobrymi wiadomościami. Człowiek lubi przypływy gotówki. Dziś passa trwa, więc szykuję się na cios od losu. Teoria Rincewinda w pełnym zastosowaniu - jak jest dobrze, to może być tylko gorzej, a jak już jest gorzej, to zawsze może być jeszcze gorzej. Chwilowo mam dosyć wysoki pułap do spadania i tego się boję. Doktorat mnie dobił, więc w zawieszeniu przetrawiam dane. Kupiłam sobie wczoraj "Po słowiczej podłodze" Lian Hearn, żeby dla odmiany poczytać coś po polsku i starczyło mi książki na 5 godzin. Teraz nie wiem, co z nią zrobić, pewnie sprzedam na Allegro. Cholera, przestaje się opłacać kupowanie czytadeł, zwłaszcza że jak raz przeczytam, to potem pamiętam przez lata. Intelektualnie znudzona jestem.
Komentarze - ...

...

25 January 2006

Dosyć mam. Niech mnie ktoś przytuli...
Komentarze - po polskiemu z hamerykańskiego

po polskiemu z hamerykańskiego

24 January 2006

Piszę ten doktorat i mnie przerażenie ogarnia. Moja znajomość angielskiego nie jest porażająca, określiłabym ją raczej jako bierną, bo przeczytać no problemo, ale już naskrobać coś to wysiłek, o swobodnym i poprawnym mówieniu nie wspominając nawet. Moje problemy to jednak nic w porównaniu z problemami innych. Cały mój doktorat tyczy się adaptacyjnych serwerów i personalizacji, o których to w Polsce na uczelniach cicho-sza. Coś tam niby dzwoni, ktoś tam niby bada, ale generalnie nikt nic nie wie. O źródłach zapomnij. W całym polskim Internecie dwie pozycje, nawet nie książki, a jedynie artykuły, które rozjaśniają nieco mroki niewiedzy... Taa... rozjaśniają... o ile nikt nie próbuje ich dokładnie przeczytać. Problem w tym, że mnie przyszło się z nimi zapoznać. Ponieważ staram się czytać ze zrozumieniem, w końcu mam to potem przełożyć na swoje, więc wypadałoby coś z tego kumać, zaczęły mi się rzucać w oczy dziwne niespójności. Z tego wszystkiego aż zajrzałam do źródeł, czyli literatury głównie anglojęzycznej. Zauważyłam dwie rzeczy - autorzy polscy zrzynają generalnie wszystko słowo w słowo, a przy tym, o zgrozo, generalnie nie rozumieją, co zrzynają. Podsumowując, banialuki sadzą. No i co mnie podkusiło z tym rozumieniem? Piszę doktorat niemal od nowa. Głównie z oryginalnych źródeł, czyli wspominane już kilka razy Mobashery, Perkowitze, Agrawale, Jiny i Imielinskie, oraz inne hamerykańskie specjalisty. I zaczynam poważnie zastanawiać się, po cholerę piszę to w języku polskim? Nakład czasu i sił na przetłumaczenie tego wszystkiego na język ojczysty jest co najmniej dwukrotnie większy niż zmodyfikowanie oryginalnych urywków. Do tego przekładam z języka precyzyjnego, na nasze, czyli rozmyte. I tylko przeraża mnie, że pracownicy naukowi, którzy mienią się polskimi autorytetami w sprawach personalizacji, nie potrafią nawet zrozumieć tego, co próbują tłumaczyć. I że w takim razie wogóle próbują. Wstyd.
Komentarze - wonderfull personality

wonderfull personality

23 January 2006

Skoro jesteśmy we własnym gronie, zdradzę Wam największą tajemnicę Usagi - JESTEM IDEALNA. I zaraz śpieszę dodać, że zupełnie nie w tym kierunku, w którym bym chciała. Mój kochany Terry Pratchett, wyrocznia mojego życia, co chyba akurat dało się zauważyć, stworzył swego czasu mnie - postać Agness Nitt, tak żałośnie podobną do mnie, że się w głowie nie mieści. Każda wzmianka o tym dziewczęciu wywoływała u mnie uczucie zażenowania. Kiedy ktoś opisywał Agness, ograniczał się przeważnie do dwóch zdań: "Ma wspaniałą osobowość. Oh, i ładne włosy." Scena z mojego życia wzięta. Wspaniała osobowość Agness wyrażała się tym, że Agness zawsze była grzeczna, zawsze szanowała starszych, pomagała rodzicom, ubierała się stosownie i największe przekleństwo, które zdołała z siebie kiedykolwiek wydobyć brzmiało: "poot, sugar" - w moim wykonaniu "kurcze blade" per "motyla noga". Ponadto pisała okrągłym dziecięcym pismem, w pokoju miała pluszaki i używała różowego papieru listowego. Sugar, sugar, sugar!!! Jednak Agness Nitt (swoją drogą co za imię pozbawione perspektyw) wyhodowała sobie alter ego - Perdittę X Dream. Perditta, jak łatwo zgadnąć, była zupełnym przeciwiństwem, które tyranizowało Agness z wnętrza jej głowy i przyprawiało ją o wieczne poczucie winy. Dość o Agness i Perditcie, wróćmy do Agnieszki i Usagi. Jako Agnieszka jestem jak Agness - idealna. Nie klnę, co i rusz komuś pomagam, kocham wszystkie zwierzaki, lituję się nad cierpiącymi, umiem gotować (aż za dobrze) i przychodzi mi to bez trudu. Umiem szydełkować (tak, Moonchild! Umiem, doskonale) i szyć. Lubię sprzątać, naprawdę. Mam rękę do kwiatów, dzieci mnie lubią, mam mocno zakorzenioną opiekuńczość i poczucie obowiązku. Wszystko to, co tworzy wonderfull personality. Oh, and good hair too. Poot! To co czytacie na tym blogu to wyjąca z rozpaczy Usagi. Podobnie jak Perditta Agness, tak Usagi jest ucieleśnieniem (uduchowieniem?) tego, kim naprawdę chciałabym być. Siedzi w mojej głowie i walczy o prawo głosu. Skutecznie nawet, z czego bardzo się cieszę, bo mnie równoważy. I zapobiega byciu tym nieszczęsnym ideałem kobiety udomowionej. Poot! Damn! Sugar! Shit! Oh i motyla noga też.
Komentarze - (poza tematem)

(poza tematem)

22 January 2006

Wow... za oknem -15... wow... ale fajnie. Samochód nam zamarzł. Odśnieżanie przypominało pracę lodołamaczy. Kry na 1 cm grube się sypały... Hihi, na wakacje jadę na biegun dowolnie wybrany. W końcu w połowie Kamińska jestem.

1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, 50, 51, 52, 53, 54, 55, 56, 57, 58, 59, 60, 61, 62, 63, 64, 65, 66, 67, 68, 69, 70, 71, 72, 73, 74, 75, 76, 77, 78, 79, 80, 81, 82, 83, 84, 85, 86, 87, 88, 89, 90, 91, 92, 93, 94, 95, 96, 97, 98, 99, 100, 101, 102, 103, 104, 105, 106, 107, 108, 109, 110, 111, 112, 113, 114, 115, 116, 117, 118, 119, 120, 121, 122, 123, 124, 125, 126, 127, 128, 129, 130, 131, 132, 133, 134, 135, 136, 137, 138, 139, 140, 141, 142, 143, 144, 145, 146, 147, 148, 149, 150, 151, 152, 153, 154, 155, 156, 157, 158, 159, 160, 161, 162, 163, 164, 165, 166, 167, 168, 169, 170, 171, 172, 173, 174, 175, 176, 177, 178, 179, 180, 181, 182, 183, 184, 185, 186, 187, 188, 189, 190, 191, 192, 193, 194, 195, 196, 197, 198, 199, 200, 201, 202, 203, 204, 205, 206, 207, 208, 209, 210, 211, 212, 213, 214, 215, 216, 217, 218, 219, 220, 221, 222, 223, 224, 225, 226, 227, 228, 229, 230, 231, 232, 233, 234, 235, 236, 237, 238, 239, 240, 241, 242, 243, 244, 245, 246, 247, 248, 249, 250, 251, 252,

Strona 135 z 252

  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.