...
04 May 2006
Zgłosiła się do mnie klientka z Krakowa. Chce stronę internetową, koniecznie ode mnie, bo jej się podobają. W czerwcu będzie w Poznaniu, to wpadnie do Szczecina omówić szczegóły. W szoku jestem. Tak samo zresztą jak tydzień temu, gdy na spotkaniu w sprawie strony w kawiarni ktoś za mnie zapłacił rachunek.
Do mnie chyba nadal nie dociera, kim jestem i co robię. Nadal się czuję jak dzieciak w świecie dorosłych, choć przecież też jestem dorosła. Idę na spotkanie z klientami, uśmiecham się, dyskutuję. Doradzam, a oni są przekonani, że ja wiem, co robię. Że się na tym znam, że jestem specjalistą. Mówią do mnie per pani albo przechodzimy na ty. Do faceta od Anniluce mówię po imieniu, choć jest w wieku mojego ojca! I nikt nie jest zdziwiony, nikt, oprócz mnie samej. Bo jak to tak? Przecież oni są dorośli, mają pracę, dom, dzieci. Prowadzą firmy i kierują ludźmi. A ja? Dzieciak taki. Nigdzie nie zagnieżdżony. Wicher w polu i lekkoduch.
Więc dlaczego?