Zło i dobro
23 November 2006
Zło i dobro.
Jak zwykle dyskusja rozpoczyna się od kilku banalnych zdań. Wspominam od niechcenia, że w większości gier, w które gram, przypada mi obowiązek ratowania świata. To taka ogólna japońska przypadłość - zaczyna się niewinnie, a kończy powstrzymywaniem kataklizmu. I trochę mnie to już nuży, bo czemu choć raz nie mogłoby być na odwrót?
Mroziu stwierdza, że jest taka gra, w której można być złym i na końcu zniszczyć świat. Znam Fable'a, ale to przecież nie tak, to znów bolesne uproszczenie polegające na tym, że jeśli się pomaga staruszkom i ratuje zaginione koty, to jest się dobrym, a jeśli się gwałci dziewice i kopie psy - to złym.
I jak zwykle odnoszę to do siebie. Jako bohaterka Fable'a stworzyłabym świat niczym zaginione krainy Avalonu - świat bez skazy. Pomagam zwierzętom, troszczę się o słabszych, kocham swoją rodzinę. Jestem miła dla ludzi i rzadko tworzę z nimi konflikty. Taki ktoś nie mógłby zniszczyć świata. A przecież gdyby dano mi do pilnowania duży czerwony przycisk z napisem "zagłada ludzkości", nie wahałabym się ani minuty.
Od swego powstania ludzkość nie przyniosła światu nic dobrego i nadal będzie tylko niszczyć. Toczy mnie gorycz i nienawiść. Nie do jednostek, ale do ogółu. Do tej zadufanej, ogłupiałej masy, która potrafi tylko brać, nigdy dawać. Więcej miejsca, surowców, środków transportu. Niszczą wszystko, co stanie im na drodze: rzeki, lasy, góry, nawet własnych dzieł nie potrafią uszanować. I ja też jestem częścią tej masy i zniszczyłabym ją bez zawahania.
Zło i dobro. Ale czerń i biel dzieli mnóstwo odcieni szarości.