Mrówki, koty, murzynki i wielkie małpy w dodatku
28 December 2005
Wolne. Do 7 stycznia nie istnieje dla mnie świat uczelniany. Mogę leżeć brzuchem do góry i nie istnieć na płaszczyźnie czynności fizycznych i umysłowych. Sielanka, nie? Tymczasem ja nie umiem. Tymczasem ja nie mogę. Bo mnie od razu się nudzi. Więc czytam Naukę Świata Dysku. Wybór o tyle niefortunny, że niewiele ma to wspólnego z moim ukochanym Światem Dysku, za to wiele z filozofią, fizyką kwantową, chemią, matematyką oraz Mrówką Langtona i Kotem Schrodingera. Zważywszy, że nauki ścisłe nieodmiennie przyprawiają mnie o ból głowy, bo absolutnie niekumata w tym względzie jestem, możecie sobie wyobrazić, co przeżywam. Na osłodę mam jedynie styl literacki Pratchetta i fakt, że całość podana jest w oryginale. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, co z tej książki zrobili nasi tłumacze, skoro wersja polska jest tych samych rozmiarów, tak samo gruba, ale pisana znacznie większą czcionką. Wycieli połowę, co równałoby się z powstaniem jedynie połowy naszego Układu Słonecznego? Będę musiała sprawdzić przy najbliższej wizycie w Empiku. Z rzeczy bardziej przyziemnych (ha, ha, ha), upiekłam pierniczki i murzynka, kompletnie niszcząc swoją maskę osoby kuchennie nieprzystosowanej. Wyszło aż za dobrze, teraz muszę piec wszystko ponownie i w większych ilościach. Usa-kuchareczka, cholera. Próbuję wysmarować coś graficznie, ale mi się gryzie. Widocznie jeszcze nie dojrzałam do popełnienia ósmego cudu świata (ha, ha, ha). I jakby tego wszystkiego było mało, wczoraj mnie Mroziu zaciągnął na King Konga, więc przez 3 godziny oglądałam zarzynanie wielkiej małpy. Film zrobiony po mistrzowsku, obsada świetna i pewnie byłabym zachwycona, gdyby nie to, że znając wcześniej całą historię, ostatnią godzinę należało sobie odpuścić. Ja nie mogę oglądać cierpienia zwierząt, choćby nawet przypominały mojego byłego. Po takich filmach dać mi karabin w rękę i wypuścić na ulicę, a nawet Bin Laden byłby zaskoczony. Obrzydzenie mnie bierze i tyle. Do ludzkości w całości i poszczególnych sztuk indywidualnie. Jesteśmy pomyłką ewolucyjną - ale o tym będę czytała nieco więcej w trzecim tomie Nauki Świata Dysku, to nie omieszkam Wam wspomnieć. A teraz wracam do rozważań, czemu nasz Układ Słoneczny wygląda jak wygląda i czemu Pluton jest pieprznięty. Pa, pa. P.S. Dziwne nawiasy z grobowym śmiechem w środku są wizualizacją względności wypowiedzi, wynikającą ze zbyt dużego zaangażowania w proces zrozumienia fizyki kwantowej i czemu Newton się mylił. Krócej - mózg mi się przegrzewa i odreagowuje wyłapując gry słowne (ha, ha, ha). Za utrudnienia w odbiorze przepraszamy.