Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Stomp with me...

Stomp with me...

04 November 2005

Można chyba rzec, że wróciłam do początków. Co tydzień ląduję na STEP BASIC-u, ale to nie jest straszne. Co tydzień Anka robi mi i K. wstręty za ten basic, ale to też nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że mnie to bawi! Przez godzinę zupełnie bezmyślnie wchodzę po schodach w najprostszych układach na świecie. Przez godzinę słyszę ciągle to samo: od pięty!, stopa pod kolano!, prawo, lewo! I sprawia mi to tak ogromną przyjemność, że zastanawiam się, o co właściwie biega? Wychodzę zgrzana, spocona jak dawno, nawet po najlepszym advance, i wracam do domu z uśmiechem. Czy ja naprawdę jestem aż tak bezmyślnie nastawiona do życia? Brak mi ambicji? I czemu do cholery dopiero tam, na tym nieszczęsnym podstawowym stepie stwierdzam, że ja to jednak lubię? Że kocham zmęczenie, pot, muzykę. Że kocham się ruszać. Że fitness wrósł już we mnie, w moją psychikę i rytm serca, i że jest nieodłączną częścią mojego świata. Pośród plątaniny kroków, skomplikowanych układów, jest ambicja, skupienie i zmęczenie, ale nie ma radości - tylko chęć bezbłędności, doskonałości kroków. Może chęć pokazania, że umiem? Pozory, pozory, pozory. A tu jestem ja i step. I rytm w żyłach - łup, łup, łup, łup. Znów odnajduję siebie i lubie to, o tak.
Komentarze - No-spa(ć mi się chce)

No-spa(ć mi się chce)

02 November 2005

To nie będzie dobra notka. Nie po tej ilości No-spy i w tym stanie otępienia. To będzie notka o wszystkim, o czym chciałam napisać, ale już za późno, albo nie wiem jak. 1. W tym roku udało mi się wreszcie pojechać na grzyby. Z wielką radością zamarynowaliśmy z Mroziem słoiczek. Z wielką radością, bo pierwszy raz w życiu. A dzień później spędziliśmy dwie godziny na robieniu ruskich pierogów. Też pierwszy raz w życiu. Nażarłam się jak tuczna gęś. Dumni z siebie jesteśmy. Przepisy oczywiście z Internetu, w końcu informatykami jesteśmy, nie? 2. Z K. za to wróciłyśmy do tradycji aerobikowania. Zaczęłyśmy od step basic'a, bo K. może dopiero po 18, gdy Boro przejmuje opiekę nad Borowinką. Myślałam, że nas Anka udusi. Nic straconego, bo w ten piątek też idziemy - co ja poradzę, że ma tak głupio ustawione advance? 3. Z Mroziem gramy nagminnie co wieczór. Przeszliśmy razem Baldur's Gate: Dark Alliance I, teraz ścigamy się niejako w God of War. Konsola nie stygnie praktycznie. Dobrze mieć wspólne hobby... 4. W sklepie koło domu pojawiły się moje kochane Buławki. Pożeram na potegę, znów się w spodnie nie mieszczę. 5. Kocham Makłowicza. Przez żołądek do serca. Inni mają "Modę na sukces" albo "M jak Miłość", ja mam codzienne sesje "Podróży kulinarnych Roberta Makłowicza". Dziś gotował w kopalni soli, mój bohater... 6. Zrobiłam sobie nowe portfolio. Tylko nie mam czasu go oprogramować. Albo mózgu, żeby nad tym pomyśleć. 7. Moja siostra niknie w oczach. Ja za to przybieram. Równowaga w przyrodzie cały czas zachowana. 8. W tym mieście można kupić jedynie ubrania dla nastoletnich podfruwajek. Stanowczo odmawiam noszenia czegokolwiek z cekinami, koralikami, naszywkami, napisami lub do połowy brzucha. Do cholery, poważna kobieta jestem! Spódnic też odmawiam, ale to ogólnie poza kategorią. 9. Gdzie w tej dziurze można kupić ładny garnitur i czarne spodnie? 10. Mroziu gra w Devil May Cry i jest mega słaby - nawet jak na poziom easy. 11. Aga się nabija z moich dylematów sztućcowych. Mnie nie chodzi o sztućce, mnie chodzi o terytorializm: ja, moje, sama! Ale w sumie to rzeczywiście zabawne. 12. Dorosłam do bycia dorosłą. No nic, pora skończyć tą żałość. Ale siedziało to we mnie jak diabli, taki totalny kretynizm wypowiedzi. Idę cierpieć dalej. I czytać blog Makłowicza.
Komentarze - Niewdzięczna baba jestem i tyle

Niewdzięczna baba jestem i tyle

01 November 2005

W ramach dewastowania swojego wizerunku, opiszę dziś cechę ludzkości, która mnie wkurza niemiłosiernie. Nie jest to wbrew pozorom bezmyślność - ta mnie jedynie smuci. Także nie okrucieństwo - ono mnie zawstydza. To, co mnie naprawdę wkurza, wpienia, denerwuje do nieprzytomności i sprawia, że mam ochotę walić pięścią w ścianę, to wszystkie te dobre chęci. To wszystkie podarki, które do niczego nie pasują, bibeloty, z którymi nie ma co robić, działania, które tylko pogarszają sytuację. Bo ktoś zobaczył coś i wydało mu się takie piękne, idealne na prezent. Albo wpadł na doskonały pomysł, jak ulepszyć komuś egzystencję. Albo cholera wie, co pomyślał. W każdym razie osoba obdarowana stoi z tym ohydztwem w ręku i pomiędzy fałszywymi zachwytami i podziękowaniami, zastanawia się rozpaczliwie, gdzie to cholerstwo upchnąć, żeby się za bardzo nie rzucało w oczy. Albo zakłada sweterek uśmiechając się krzywo i z niecierpliwością czeka na koniec wieczoru, gdy będzie mogła go wrzucić do szafy i nigdy więcej nie wyjmować w nadziei, że zeżrą go mole. Znacie to? Ile razy stałam z niechcianym prezentem w ręku i uśmiechałam się, zamiast powiedzieć prawdę, w rozpaczliwej świadomości, że ktoś chciał dobrze... Nienawidzę tego, nienawidzę, od razu chce mi się kopać i gryźć ze złości, choć wiem, że nie mogę za to winić nikogo. I chyba to w tym wszystkim jest najgorsze. Notka została podyktowana mamą Mrozia, mieszkaniem i świętami - różnymi, od urodzin po ŚBN. Mama Mrozia kupiła nam sztućce. Ładne sztućce, naprawdę. Ja bym kupiła inne, ale nie mogę tym nic zarzucić. Oprócz tego, że kupiłabym inne. Kurwa, niewdzięczna jestem, wiem. I na tym skończmy tę notkę. I kupowanie nam przez kogokolwiek czegokolwiek do mieszkania też. I mean it. I realy do.
Komentarze - Panta rei

Panta rei

28 October 2005

Ja chyba skasuję tego bloga. Dwa lata pisania i w sumie nic się nie zmienia. Mroziu, uczelnia, fitness i strony. Jedyne co ulega zmianie, to środek ciężkości. Chwilowo opiera się na najdroższym facecie, więc teraz kolej, żeby przeszedł na uczelnię. A potem co? Jak już wszystko było i nihil novi? Coraz mniej emocji, coraz więcej beznamiętności. Mój kochany Augustynie, wszystko płynie, płynie, płynie. A ja stoję w miejscu i ani w te, a nie we wte. Dwa lata bez widocznych zmian. Pełne zmian znaczących, ale niewidocznych. What a shame.
Komentarze - Lekcja językowa

Lekcja językowa

26 October 2005

Jakoś nie mam szczęścia do tej jednej grupy. Co chwila coś im wypada. Przeważnie zajęcia ze mną. Dziś na przykład powodem był unoszący się w sali zapach butaprenu. Sprawiał, że człowiek zaczynał snuć chore wizje. A innej sali nie ma. Więc ich puściłam do domu, bo co mi innego pozostało? A we wtorek 1 listopada. I znów ich zajęcia lecą w świat. Ale spoko, cały dzień dziś jest właśnie taki. Najpierw obudziła mnie ulewa i wycie karetek. Zasnęłam - obudziła mnie babcia. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby o 5 rano zmywać naczynia i brzęczeć nimi specjalnie? Właściwa odpowiedź: "starym", a nie, jak ktoś przypuszczałby "złośliwym" albo "bezmyślnym". W jakiś sposób to jedno słowo zawiera w sobie całą esencję połączenia dwóch pozostałych. Kolejna próba udania się w objęcia Morfeusza została storpedowana przez Maćka, który postanowił zamordować Pysię. Kotka płacze z bólu, Maciek obdziera ją ze skóry, biała sierść fruwa, a babcia szczęśliwa: "One się tylko bawią." Wracamy do definicji słów: "stary" obejmuje też słowo "okrutny". Pojęcie "Maciek" jest eufemizmem na "gruby morderczy predator". Wracając do spania - zaraz po akcji ratowniczej, przyłożyłam głowę do poduszki. Wtedy znów ruszyły karetki, zaczęło lać, a na podwórku zaczęły się okrzyki ludzi szczęśliwych, że idą do pracy. Pieprzony Nadzór Ruchu. Szczególnie jeden babsztyl, co wydzierał się na potęgę. Tę panią z Nadzoru Ruchu świetnie opisuje słowo na K - "Kretynka". Chociaż podchodzi mi to pod bardzo złagodzony eufemizm od pojęcia także zaczynającego się na tę literę. Dziadek - słowo opisujące w tym wypadku "wrzeszczący tyran" oraz parę innych cech, których nie będę wymieniała - na szczęście nie zapisał się mi w jakikolwiek sposób w pamięci tegoż cudownego ranka. ("cudowny ranek" odniesiony do opisanych wydarzeń to konstrukcja wyraźnie ironiczna, w moim odczuciu doskonały oksymoron). Podobnie jak sąsiadka z dołu, która wymija mnie czasem na schodach. Zawsze wtedy mam wrażenie, że to kontynenty się koło mnie przemieszczają. Na sasiądkę też znam parę słów, jednak nie silę się na eufemizmy, bowiem żaden nie oddaje rzeczywistości. "Głupia farbowana lafirynda" w każdym razie jest bardzo, bardzo nieadekwatną peryfrazą. Ale to taka mała dygresja. W każdym razie w końcu nawet Mroziu nie wytrzymał. Usłyszałam jak mamrocze: "Nie będzie karetek, nie będzie podwórka". Dołączyłam się z marzycielskim "Nie będzie babci...". "Nie będzie cholernego kota". "Deszcz nie będzie huczał wśród kamienic". "Nie będzie samochodów w bramie". "Nie będzie tej farbowanej &^%$#$% z dołu". W naszych głowach Ogrody Miodowe są metaforą "ciszy, spokoju, sielankowych poranków, własnego mieszkania, spokoju, braku innych domowników, no i oczywiście, jakże by inaczej, świętego spokoju." Usagi natomiast jest eufemizmem na "wkurwioną, żądną krwi, rozhisteryzowaną furię". W razie watpliwości co do użytych tu zwrotów, odsyłam do Słownika Kopalińskiego

1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, 50, 51, 52, 53, 54, 55, 56, 57, 58, 59, 60, 61, 62, 63, 64, 65, 66, 67, 68, 69, 70, 71, 72, 73, 74, 75, 76, 77, 78, 79, 80, 81, 82, 83, 84, 85, 86, 87, 88, 89, 90, 91, 92, 93, 94, 95, 96, 97, 98, 99, 100, 101, 102, 103, 104, 105, 106, 107, 108, 109, 110, 111, 112, 113, 114, 115, 116, 117, 118, 119, 120, 121, 122, 123, 124, 125, 126, 127, 128, 129, 130, 131, 132, 133, 134, 135, 136, 137, 138, 139, 140, 141, 142, 143, 144, 145, 146, 147, 148, 149, 150, 151, 152, 153, 154, 155, 156, 157, 158, 159, 160, 161, 162, 163, 164, 165, 166, 167, 168, 169, 170, 171, 172, 173, 174, 175, 176, 177, 178, 179, 180, 181, 182, 183, 184, 185, 186, 187, 188, 189, 190, 191, 192, 193, 194, 195, 196, 197, 198, 199, 200, 201, 202, 203, 204, 205, 206, 207, 208, 209, 210, 211, 212, 213, 214, 215, 216, 217, 218, 219, 220, 221, 222, 223, 224, 225, 226, 227, 228, 229, 230, 231, 232, 233, 234, 235, 236, 237, 238, 239, 240, 241, 242, 243, 244, 245, 246, 247, 248, 249, 250, 251, 252,

Strona 144 z 252

  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.