Diamonds are a woman’s best friends
14 October 2005
Może najpierw, jak było zaplanowane. Zaplanowane było dokładnie w piątą rocznicę, czyli wczoraj. Miała być elegancka restauracja, smaczne jedzenie, wino, świece. Miała być radość z mieszkania, błyszczące oczy i ten moment napięcia, gdy on wyjmuje pierścionek... Miało być... ale... my nie jesteśmy normalni. Przede wszystkim nam się nie chciało. Cała sytuacja mieszkaniowa nas zamęczyła i dobiła. W Chrobrym był tłum i mi się nie podobało, w Avanti się nie lubujemy, w sumie większość restauracji-pubów już nam się znudziła. Tak samo jak jedzenie w nich. Poza tym... cała ta otoczka wzniosłych słówek jest tak głupia, że aż śmieszna. Pojechaliśmy na przejażdżkę, która zakończyła się w Pizza Hut na Słonecznym. Było dobre jedzenie, było wino, była loża i spokój. I był pierścionek, i brak jakiegokolwiek romantyzmu, za to machanie ręką, żeby zobaczyć czy świeci. I wiecie co? Świeci! I generalnie jakoś lepiej to wyszło, bardziej po naszemu i bardziej naturalnie. A teraz uprzedzę pytania. Ślub za kolejne 5 lat, bo nam się nie spieszy. Nigdzie, byleby razem.