Let's feel lonely
16 January 2006
Chciałam tu coś napisać dziko radosnego, pełnego werwy i uśmiechów tak wielkich, że aż proszących się o emoty. Chciałam napisać o ostatnim pumpie, który jeszcze czuję w naramiennych i o tym, że musiałam spaść na samo dno, żeby znów mieć motywację do wspinania na szczyt. I o tym, że kocham kolor pomarańczowy. Nic z tego. Znów będzie marudzenie. Przez ostatni tydzień zapierdalam jak mały motorek nad AFES-em. Wizja doktoratu powoduje u mnie dreszcze strachu. Nienawidzę miejsca, w którym mieszkam i coraz bardziej ludzi, z którymi dzielę tę przestrzeń. Nienawidzę ich starości, nawyków, fanaberii, bezmyślności i pierdolenia ciągle o tym samym. Wstydzę się tego, że mnie tak wkurzają. I jest mi głupio z tego powodu. Przeraża mnie mój wiek, to, że czuję się stara, nieatrakcyjna, zmęczona. To, że mam coraz mniej znajomych i w sumie coraz mniejszą potrzebę kontaktów. To, że najchętniej rzuciłaby to wszystko i zwiała gdzieś w świat (obecnie obstawiam południową część Afryki) i to, że mam za mało odwagi, żeby się na to zdobyć. Przykro mi, że Mroziu traktuje mnie coraz bardziej jak kumpla, a coraz mniej jak swoją kobietę. I że przez ostatni miesiąc egzystujemy nie razem ale obok siebie. I jeszcze że przez ten cholerny doktorat nie mogę zaszyć się w górach albo Activie i udawać, że problemu nie ma. Fatalnie zaczęłam ten rok.