Usagi:
08 June 2005
Kategorie:
07 June 2005
Jest mi źle. Cały świat próbuje mnie złamać. Wszystko się sypie, jak ziarnka piasku w klepsydrze. Miarowo odmierzają granice mojej wytrzymałości. Tylko on... jednym zdaniem unicestwia moje problemy. Jaka to pycha, gdy mówię, że wyczerpałam cały limit jego szczęścia. To on jest cudem w moim życiu. To on jest siłą. Ja jestem tylko kłębkiem przestraszonej słabości bez niego. I w takich chwilach po prostu wiem.Kategorie:
06 June 2005
Jeszcze 8 dni. A potem mnie z Active'a nawet Ania siłą nie wyciągnie. Przywiążę się do słupa w sali D i będę odwiązywała tylko, żeby przejść do sali A na pump. Cały ten spór o Arystokrację jedynie zaostrzył mój apetyt na porządny wycisk. 8 dni - chyba, że jutro pójdzie lepiej niż ustawa przewiduje. To zacznę już od tej środy.Kategorie:
05 June 2005
Mam stresa - i co z tego, że tłumaczę sobie, że to nic? No kurde nic, jedynie wolna amerykanka w profesorskim wydaniu. A Lord Rust mnie we wtorek zgniecie. I zrobię się "taka malutka". I dobrze. Byle żeby w tym wytrwać. Bo gorzej jak wpadnę w ton "grzecznej specjalistki" - wtedy na pewno wylecę. Ludzie pokroju Lorda Rusta nie lubią, gdy udowadnia im się, że ta malutkość nie koniecznie tyczy się osoby mieszanej przez nich z błotem. Brrr... I już nie wiem, czego się w sumie bardziej boję. Ich czy siebie. Ale aż mam próżnię w brzuchu. Przez to, że się denerwuję, robię się też marudna. Za nic nie mogę się zabrać, mam ochotę się porządnie pokłócić. Już trzeci dzień spędzam na niemal-nic-nie-robieniu. Rozwiązaniem jest zabranie się za pracę, wtedy się wyłączam zupełnie. Tylko najpierw muszę się przekonać do odpalenia edytora. A to spory wysiłek. Inne metody nie działają - ćwiczenie tylko wzmaga zdenerowanie, bo mam czas na myślenie i poczucie winy, że nic nie robię w kierunku idealizacji mojej prezentacji. A ja wolę już nic nie robić, bo mam wrażenie, że jak ulepszę to spieprzę. Słuszne wrażenie, by the way. Tysiąc myśli na raz, brak skupienia na czymkolwiek i ta niechęć do zabrania się nawet za najmniejszą pierdołę. Cienko widzę ten tydzień.Kategorie:
03 June 2005
Dochodzę do wniosku, że żyję w mydlanej bańce. Spokojnej enklawie stworzonej z ludzi, miejsc, sytuacji. Potem czytam artykuły, oglądam reportaże, słucham wypowiedzi i doznaję ciężkiego szoku. Nowy "Przegląd" zaprezentował artykuł "Ile kosztują bezpłatne studia" czy coś w tym stylu. Oczywiście wielkie oburzenie i żale, że za akademik trzeba płacić i za stołówkę, i nawet za (sic!) ksero. Patrząc na rzesze studentów na WI, przewalających się po korytarzach z komórkami w dłoniach, zawalających parking samochodami, odpicowanych aż w oczy wali i patrzących jedynie, jak by tu się wymigać od przyswojenia choćby szczątkowej wiedzy, mam w głowie tylko jedno zdanie: "What the fuck is goin' on?". I na artykuł wspomniany powyżej reaguję bardzo prostym: "A do roboty, bando leni!". Chcecie stypendia, to zapracujcie, pokażcie, że warto, dajcie coś od siebie. Zaczynam oscylować przy bardzo prostym poglądzie, że pomoc w postaci dofinansowania powinna być świadczona tylko uzdolnionym. Bo naprawdę nie każdy musi mieć magistra, ba, jak każdy posiada tytuł, to tak naprawdę nikt go nie ma. I ze smutkiem stwierdzam, że znów wracam do tego samego wniosku - polski kapitalizm i demokracja są popieprzone, bo Polacy nie rozumieją, co te słowa oznaczają. Potrafią jedynie krzyczeć, że "nam się należy", ale wychodzą z założenia, że należy się tak po prostu, za nic, a nie, że żeby mieć, to trzeba sobie zapracować. Taki USTRÓJ-MIX, niekoniecznie słuszna idea. P.S. Pewnie niektórzy czytający to poczują się urażeni, nie przepraszam, bo to do cholery mój blog. Należy mi się!Kategorie:
1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, 50, 51, 52, 53, 54, 55, 56, 57, 58, 59, 60, 61, 62, 63, 64, 65, 66, 67, 68, 69, 70, 71, 72, 73, 74, 75, 76, 77, 78, 79, 80, 81, 82, 83, 84, 85, 86, 87, 88, 89, 90, 91, 92, 93, 94, 95, 96, 97, 98, 99, 100, 101, 102, 103, 104, 105, 106, 107, 108, 109, 110, 111, 112, 113, 114, 115, 116, 117, 118, 119, 120, 121, 122, 123, 124, 125, 126, 127, 128, 129, 130, 131, 132, 133, 134, 135, 136, 137, 138, 139, 140, 141, 142, 143, 144, 145, 146, 147, 148, 149, 150, 151, 152, 153, 154, 155, 156, 157, 158, 159, 160, 161, 162, 163, 164, 165, 166, 167, 168, 169, 170, 171, 172, 173, 174, 175, 176, 177, 178, 179, 180, 181, 182, 183, 184, 185, 186, 187, 188, 189, 190, 191, 192, 193, 194, 195, 196, 197, 198, 199, 200, 201, 202, 203, 204, 205, 206, 207, 208, 209, 210, 211, 212, 213, 214, 215, 216, 217, 218, 219, 220, 221, 222, 223, 224, 225, 226, 227, 228, 229, 230, 231, 232, 233, 234, 235, 236, 237, 238, 239, 240, 241, 242, 243, 244, 245, 246, 247, 248, 249, 250, 251, 252,
Strona 158 z 252