Let it be... sparkle!
07 October 2005
Uczelnia zwaliła mi się na głowę jak co roku. Wszędzie październikowe zamieszanie - bo plany trzeba poprawić, bo sale nie te, bo papierzysk pełno, bo nie widzieliśmy się 3 miesiące! I chociaż wszyscy zabiegani i zapracowani, to jednak promienieją. Sytuacja odwrotna do tej z czerwca, gdy mamy już siebie tak dosyć, że nawet uśmiechnąć się nie chce. Czuję się, jakbym wirowała. "Sparkle, sparkle, tiiing!" i już biegnę dalej, do innych zajęć, innych miejsc i ludzi. I jakaś taka radosna jestem i pozytywnie nastawiona do świata. I śmieję się często, tak często, jak nigdy dotąd. A jednak to tylko maska. Tej jesieni jestem jak jezioro - na powierzchni spokojne i rozmigotane słońcem, na płytkiej wodzie przyjazne i bezpieczne. A w głębi czają się potwory i wiry mojej świadomości. Pst! Nie mącić wody, bo wypłyną. Dlatego płytka jestem w swoich reakcjach i przemyśleniach - nie próbuję nawet udawać głębi. Wydaje mi się, że otoczenie może mnie odbierać jako osobę niepoważną i nieodpowiedzialną. Wieczne dziecko. Ale co ja poradzę, że mam siano w głowie? sparkle sparkle sparkle... TIIIINNNNG!