Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Family portrait

Family portrait

27 March 2004

- Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś. Jesteś odpowiedzialny za twoją różę.

- Jestem odpowiedzialny za moją różę... - powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać.

I zapomniał.

Oprócz dwóch kotów, mieszkam jeszcze z psem. Jest to pudelek miniaturka w wieku 19 lat, a będący w kondycji fizycznej praprzodków. Krótko mówiąc - wrak zwierzaka. Ja go nie lubię, koty go tępią na każdym kroku.

Ale nie o tym chciałam. Przypadek tego zwierzaka pokazuje wszystko to, czego nie cierpię w ludziach: zakłamanie, okrucieństwo, brak odpowiedzialności... Wszystko to, co najgorsze, tworzy atmosferę wokół Puśka. Pies nie jest mój, nie jest babci, jest mojego wujka i brata. Został nam podrzucony, gdy im przestało chcieć się opiekować podstarzałym pudelkiem. Bo sika na dywan. Cały dzień zamknięty w czterech ścianach, bo nikt nie ma dla niego czasu? Wow, niespodzianka.

Ale to tylko czubek góry lodowej. Piesek jest już bardzo stary. Nie widzi, nie ma węchu ani słuchu, przestraszony egzystuje na granicy. Nikt nie chce wziąć odpowiedzialności na siebie i go uśpić. Wujek uznał potrzebę uśpienia psa, ale on tego nie zrobi, bo mu będzie przykro. Tak samo moja matka. Niech się psina męczy, tak przykro nie jest. Moja babcia utrzymuje go przy życiu, żeby wyczyścić swoje sumienie po poprzednim psie, który zdechł co prawda ze starości i zapasienia, ale w jej umyśle pokutuje poczucie winy, że go targała po weterynarzach. Więc Pusiek się zamęczy w imię pokuty za Asa.

Aby to ukryć, babcia głosi, że jej Puśka żal, a poza tym, mojemu bratu będzie przykro. Mój brat wraz z dziewczyną mają już nowego pieska i staruszka w dupie.

Nie przeskoczę. Sama tego problemu nie przeskoczę. Bo ktoś mi musi pomóc dowlec tego psa do weterynarza, ktoś musi wytłumaczyć babci. Biję głową o mur, a pies leje gdzie popadnie, śmierdzi mu z pyska od zepsutych zębów i obija się o sprzęty. Reszta kotłuje się w swoim kręgu poczucia winy, nieodpowiedzialności i braku litości maskowanego fałszywymi tłumaczeniami. Normalnie "Moralność Pani Dulskiej" w nowym wykonaniu.

Komentarze - Kto się sową urodził...

Kto się sową urodził...

26 March 2004

... ten zarywa noce. Mroziu wprowadził się do mnie jakieś pół roku temu. Od tego czasu staram się uwierzyć, że tryb życia można zmienić. Wstaję koło 9, a nie koło południa, kładę się spać koło północy, a nie 3-4. Pół roku już tak ciągnę. Ale to bzdura!

Od miesiąca próbuję napisać publikację. Siadam rano przy klawiaturze, zaczynam pisać i... pustka w głowie! Jakieś nieskładne pierdoły, mimo że dokładnie wiem, co chcę napisać! Dziś siadłam do pisania o 23:30 i mam to z głowy. Coś, co męczyło mnie przez miesiąc, zajęło mi 2,5 godziny! Mam gdzieś zdrowy tryb życia, normalne pory egzystencji. Próbowałam, ale to się tak nie da! Widocznie już jestem tak zaprogramowana, że maksimum swoich możliwości osiągam pomiędzy 22:00 a 2:00 w nocy lub pomiędzy 2:00 a 6:00 rano. Tak pisałam magisterkę, tak się uczyłam php i pewnie doktorat też zrobię w ten sposób!

I tu się pojawia problem. Ile przestukanych klawiaturą nocy jest w stanie znieść Mroziu?

Komentarze - Bez tlenu - dzień trzeci

Bez tlenu - dzień trzeci

25 March 2004

Dziś zaczęłam zdawać sobie sprawę, że jakoś pusto się wokół mnie zrobiło. Nie wiem, co słychać u innych, żadnej sprawy nie mogę załatwić od razu. Chciałam pogadać z Larkiem, ale na maila bez sensu. Chciałam dogadać się z H. co do jej wejściówki, muszę czekać na maila i w rezultacie nie wiem, jak tam wypadł jej rejs. Karnety zamawiałam na czuja, bo nie mogłam po prostu zagadać i się dowiedzieć, co i jak. Rano miał mnie odwiedzić ojciec, nie odwiedził i też nie wiem, czemu. Dziś mam zamiar zarwać noc na pisaniu publikacji i zarwę ją samotnie. Dziwne uczucie.

Przyzwyczaiłam się, że zawsze mogę zagadać do takich nocnych marków jak ja i choć przez chwilę oderwać się od pracy, poukładać myśli. Czeka mnie samotna noc w necie i źle się z tym czuję. Nagle znalazłam się poza przepływem informacji. Tak jakby odebrano mi jeden ze zmysłów. Uświadomiłam sobie, jak szybko człowiek się przyzwyczaja do udogodnień.

Jeszcze rok temu obywałam się bez komunikatorów i było mi dobrze. Wystarczały maile i osobisty kontakt z ludźmi. Teraz takie ograniczenie mnie denerwuje.

Świadomość tego mnie bawi. Bo to nie tyle uzależnienie od konkretnej rzeczy, ile uzależnienie od ułatwienia. Komunikatory, maile, wyszukiwarki, komórki, to wszystko ułatwia życie i pozbycie się tego jest trudne. Nie oglądam telewizji i mi jej nie brakuje, ale gdyby ktoś mnie pozbawił mojej mobilnej smyczy, czułabym się zagubiona, pomimo tego, że nie korzystam z niej zbyt często. Nie wyobrażam sobie zapalania kuchenki zapałkami (co to są zapałki?) czy gotowania wody na herbatę w zwykłym czajniku. A przecież robię to, kiedy muszę. Tylko wolę nie musieć.

Więc chyba poddam się. Bo walka z komunikatorami nic nie da. To tylko jeszcze jeden element otaczającej nas techniki, można się wobec niej buntować, ale to walka z wiatrakami. To jak zapalać kuchenkę z pstrykiem elektrycznym zapałką, albo pisać listy w dobie emaili.

Owszem, można, ale po co?

Komentarze - When I am there

When I am there

23 March 2004

I feel you... in every vein
in every beating of my heart

Szczypanie soli w zadrapaniu na ręce. Strumyczek potu spływający wzdłuż kręgosłupa. Mięśnie omdlewają. Bolą zaciśnięte zęby. Skupiam uwagę na rance, na szczypaniu. Tak łatwiej.

SINGLE!!! No nie... znowu?? Unoszę głowę i napotykam roześmiane oczy. Unosi sztangę, a ja zagapiona, zatopiona w tym wesołym spojrzeniu, razem z Nią.

OSIEM! SIEDEM! ... JEDEN!! Nareszcie...

Nie próbuję definiować tego uczucia. Pewnie nawet nie umiałabym go określić. Ulotne, subtelne, melancholijne.

each breath I take [in every breath I'll ever take]
I feel you...

Przy kolejnym ćwiczeniu gwałtownie mnie prostuje. Jej ramię oplatające mnie na moment, wywołuje dreszcz zaskoczenia. Odbiega do kogoś innego, a ja zostaję otoczona przez pustkę. Czego ja właściwie chcę?

anyway...
in every tear that I might shed
in every word I've never said
I feel you...

I... feel... Her...

I feel you, Shiller mit Heppner

Komentarze - Fascynacja

Fascynacja

23 March 2004

Byłam na zakupach. Błądziłam pośród straganów bez wyraźnego celu. Tu coś przyciągnęło wzrok kolorem, tam krojem. Parę rzeczy nawet mi się podobało. Białe spodnie, kilka koszulek...

I tak w końcu to zrobiłam. Kolejna rzecz na fitness, tym razem bluza. Tak jakby to, jak wyglądam, mogło coś zmienić. Zmniejszyć ciężar sztangi, zwrócić Jej uwagę. Jakby...

Czasem czuję się zupełnie zagubiona w tej fascynacji. Dokładam więc ciężar na sztangę, łudząc się, że zwiększony ciężar przyniesie zapomnienie. I rzeczywiście, gdy zmęczone mięśnie zaczynają drżeć, gdy kolejne uniesienie sztangi powoduje grymas bólu na ustach, pot zalewa oczy, przez chwilę nie myślę. O tym, że jest tak blisko, o tym, że się uśmiecha, o tym, że... macha sztanga większą niż ja!

Znów tam pójdę. Najpierw Pump, potem HI/LO.

Bo lubię tam chodzić. Bo lubię to robić. Bo lubię patrzeć jak tańczy.

1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, 50, 51, 52, 53, 54, 55, 56, 57, 58, 59, 60, 61, 62, 63, 64, 65, 66, 67, 68, 69, 70, 71, 72, 73, 74, 75, 76, 77, 78, 79, 80, 81, 82, 83, 84, 85, 86, 87, 88, 89, 90, 91, 92, 93, 94, 95, 96, 97, 98, 99, 100, 101, 102, 103, 104, 105, 106, 107, 108, 109, 110, 111, 112, 113, 114, 115, 116, 117, 118, 119, 120, 121, 122, 123, 124, 125, 126, 127, 128, 129, 130, 131, 132, 133, 134, 135, 136, 137, 138, 139, 140, 141, 142, 143, 144, 145, 146, 147, 148, 149, 150, 151, 152, 153, 154, 155, 156, 157, 158, 159, 160, 161, 162, 163, 164, 165, 166, 167, 168, 169, 170, 171, 172, 173, 174, 175, 176, 177, 178, 179, 180, 181, 182, 183, 184, 185, 186, 187, 188, 189, 190, 191, 192, 193, 194, 195, 196, 197, 198, 199, 200, 201, 202, 203, 204, 205, 206, 207, 208, 209, 210, 211, 212, 213, 214, 215, 216, 217, 218, 219, 220, 221, 222, 223, 224, 225, 226, 227, 228, 229, 230, 231, 232, 233, 234, 235, 236, 237, 238, 239, 240, 241, 242, 243, 244, 245, 246, 247, 248, 249, 250, 251, 252,

Strona 214 z 252

  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.