Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Work, work, work

Work, work, work

09 November 2003

Pracuję i pracuję. Na szczęście dobrze mi idzie, bo bym chyba zaczęła gryźć. Jak się dobrze portal rozplanuje to potem ma się naprawdę niedużo do roboty. Jedynie doczepianie poszczególnych stron.

JESTEM GENIALNA!!!

Byłam na Salsa Latino dziś. Nie wiedziałam, że biodrami można TAK ruszać. Pewnie jutro nie będę nimi ruszała wcale. Ale to nic. W czwartek powtórka - już się cieszę.

No dobra, wcale się nie cieszę, nie będę się okłamywać. Beznadziejna jestem. Zero gracji i wyczucia ruchu. Tym bardziej pójdę tam jeszcze raz. I jeszcze raz. Aż się nauczę.

Zastanawiam się, od kiedy to ja mam taki silny charakter? Od kiedy jestem taka pewna siebie, zdecydowana, radykalna w poglądach i bezwzględna wobec siebie? Od kiedy jak czegoś nie mogę, to się zmuszam do tego, zamiast rezygnować? Rok, dwa lata? Kiedy mi się to przyplątało? Zawsze słaba, delikatna, tchórzliwa, nieśmiała, samotna...

Tamta odeszła. Ta nie zamierza.

Komentarze - ... no title ...

... no title ...

08 November 2003

Bez sensu to wszystko. Jeszcze niedawno dziwiłam się Kaśce, czemu jest wściekła na Tomka za komputer. Już się nie dziwię. Jeśli wyglądało to tak, jak wygląda u nas to rzeczywiście miała powód.

Przez cały tydzień od godziny 17:00 spędzamy czas w jednym pokoju. Spędzamy to dobre słowo - on gra, ja czasem idę na aerobic, czasem przygotowuję zajęcia, czasem pracuję, a czasem też gram. Właściwie nie rozmawiamy - on ma słuchawki na uszach, ja słucham muzyki w głośnikach. Zresztą nawet jak zagadam to on albo nie słyszy, albo się zagapi w monitor i nie odpowiada, albo mnie zbywa. Koło 23 lub 24 idziemy spać.

Sobota jest. Mroziu siadł rano przy kompie i wypiął się na wszystko - gra. To nic, że miał odkurzyć rano, czemu, w końcu może odkurzyć wieczorem. Spoko. Ja pracuję, ale proponuję spacer - Mroziu gra, nie przeszkadzać. Wychodzę do koleżanki, Mroziu gra. Wracam, pracuję jeszcze trochę, Mroziu gra - jest 18:00, nieodkurzone, bo on ma co innego do roboty. Proponuję wyjście na deser - on gra.

Ocknął się koło 19:00, odkurzył i pyta: "To idziemy na ten deser?"

Grający Książę się przebudził i znalazł dla mnie chwilkę, w swoim zapchanym rozkładzie czasu. A nie, nie idziemy. Odechciało mi się - bo o czym mam z nim rozmawiać? Jak to się super gra? W sumie powinnam chyba być wdzięczna, że sobie o mnie przypomniał. Tak wygląda mój związek - jest zajebiście, normalnie.

Komentarze - ... aaaa....

... aaaa....

08 November 2003

Normalnie mam dość. Od 10:00 klepię kod, ale czuję się, jakbym to robiła od 10 dni! Nie mogę się do tego zabrać, jestem jakaś rozkojarzona, piszę coś i zapominam po co! To będzie koszmarek programistyczny, ta część portalu.

Czasami są dni, gdy człowiek siada, kładzie ręce na klawiaturze i... tworzy arcydzieło w kilka godzin. A czasem przez kilka godzin nie tworzy nic. To, że robiona przeze mnie rejestracja użytkownika działa, zaliczam tylko na poczet moich umiejętności, wbitych już tak, że nie sposób się pomylić. Dobrze, że są właśnie takie, bo inaczej nic by mi dzisiaj nie szło. A do poniedziałku termin, grrr.....

No nic, przerwa na obiad, może potem mnie oświeci. W końcu zrobienie punktacji nie może być trudne, nie?

Komentarze - So what?

So what?

07 November 2003

No i znów na uczelni. Jedne zajęcia za mną.

W sumie czuję się coraz lepiej - zmęczenie i ból towarzyszący pierwszym fitnessom przeszedł bezpowrotnie. Mam więcej siły, jak nie poćwiczę przez 2 dni, to mnie nosi po domu i nie wiem, co ze sobą zrobić. Dosłownie nadmiar energii. Na stepie i hi/lo już się prawie nie męczę, więc stawiam sobie nowe wyzwania. W niedzielę na Salsa Latinę, a w poniedziałek na Active Pump.

Lubię uczucie, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Doktorat wisi mi nad głową, ale najpierw muszę skończyć pracę nad portalami. Więc pewnie zacznę w tej mierze działać dopiero w następnym tygodniu. Ale i tak życie jest piękne.

Komentarze - You have to fight for one...

You have to fight for one...

05 November 2003

"When you have their full attention in your grip, their hearts and minds will follow."

Czytam 'Small Gods" ("Pomniejsze bóstwa") Terrego Pratcheta...

Jak zwykle książka pochłania mnie bez reszty i zmusza do myślenia. Czasem mam wrażenie, że świat nie istnieje, gdy czytam... Właściwie już kończę. Na siłę przeciągam zakończenie, które przecież już znam. Czytałam "Small Gods" z pięć lub sześć razy. Za każdym razem mnie wzruszają...

Kocham serię Disc World za niepowtarzalność, za subtelny humor, ciepły nastrój, jaki otacza bohaterów, błyskotliwe dialogi, niesamowite zwroty akcji. Kocham te książki za język - niepowtarzalny... Czytam je po kilka razy, gdyż zawsze znajduję coś nowego... Czytam tylko po angielsku - bo tylko tak można docenić niesamowitą grę słów autora... Czytam... bo lubię.

Będę tęsknić za Bruthą, będę tęsknić za Great God Om - małym, zgryźliwym żółwiem... Aż znów wrócę, i jeszcze raz... i ponownie...

Są rzeczy, do których się wraca, bo są niezmienne. Ale istnieją też rzeczy, do których się wraca, gdyż one zmieniają świat...

"The light was brilliant, crystalline, in a black sky filled with stars.

'Ah. There really is a desert. Does everyone get this?' said Brutha.

WHO KNOWS?

'And what is at the end of the desert?'

JUDGEMENT.

Brutha considered this.

'Which end?'

Death grinned and stepped aside. What Brutha had thought was a rock in the sand was a hunched figure, sitting clutching its knees. It looked paralysed with fear. He stared.

'Vorbis?' he said. He looked at Death. 'But Vorbis died a hundred years ago!'

YES. HE HAD TO WALK IT ALL ALONE. ALL ALONE WITH HIMSELF. IF HE DARED. '

He's been here for a hundred years?'

POSSIBLY NOT. TIME IS DIFFERENT HERE. IT IS... MORE PERSONAL. '

Ah. You mean a hundred years can pass like a few seconds?'

A HUNDRED YEARS CAN PASS LIKE INFINITY.

The black-on-black eyes stared imploringly at Brutha, who reached out automatically, without thinking... and then hesitated.

HE WAS A MURDERER, said Death. AND A CREATOR OF MURDERERS. A TORTURER. WITHOUT PASSION. CRUEL. CALLOUS. COMPASSIONLESS.

'Yes. I know. He's Vorbis,' said Brutha.

Vorbis changed people. Sometimes he changed them into dead people. But he always changed them. That was his triumph. He sighed.

'But I'm me,' he said. Vorbis stood up, uncertainly, and followed Brutha across the desert. Death watched them walk away."

"Small Gods" by Terry Pratchet

1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, 50, 51, 52, 53, 54, 55, 56, 57, 58, 59, 60, 61, 62, 63, 64, 65, 66, 67, 68, 69, 70, 71, 72, 73, 74, 75, 76, 77, 78, 79, 80, 81, 82, 83, 84, 85, 86, 87, 88, 89, 90, 91, 92, 93, 94, 95, 96, 97, 98, 99, 100, 101, 102, 103, 104, 105, 106, 107, 108, 109, 110, 111, 112, 113, 114, 115, 116, 117, 118, 119, 120, 121, 122, 123, 124, 125, 126, 127, 128, 129, 130, 131, 132, 133, 134, 135, 136, 137, 138, 139, 140, 141, 142, 143, 144, 145, 146, 147, 148, 149, 150, 151, 152, 153, 154, 155, 156, 157, 158, 159, 160, 161, 162, 163, 164, 165, 166, 167, 168, 169, 170, 171, 172, 173, 174, 175, 176, 177, 178, 179, 180, 181, 182, 183, 184, 185, 186, 187, 188, 189, 190, 191, 192, 193, 194, 195, 196, 197, 198, 199, 200, 201, 202, 203, 204, 205, 206, 207, 208, 209, 210, 211, 212, 213, 214, 215, 216, 217, 218, 219, 220, 221, 222, 223, 224, 225, 226, 227, 228, 229, 230, 231, 232, 233, 234, 235, 236, 237, 238, 239, 240, 241, 242, 243, 244, 245, 246, 247, 248, 249, 250, 251, 252,

Strona 235 z 252

  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.