Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Samotnia

Samotnia

21 January 2005

Oh a thousand words, One thousand embraces...

Uciekłabym. Wsiadła do pociągu, teraz zaraz, wysiadła w Jeleniej Górze. Potem bus, Karpacz, bieg przed siebie i oto przede mną Świątynia Wang. Mleczny blask sączący się przez szybki...

Lecz nie czas na wejście, jeszcze nie czas. Czeka szlak, białe świerki, Pielgrzymy uśpione.

Śpieszno mi, lecz nie będę biegła, nie tu, nie teraz. Pójdę powoli, nogi złapią rytm, plecak nada tempo. Tego nie uczą na żadnej sali gimnastycznej. Ten szeroki, posuwisty chód, lekkie wychylenie do przodu. Trzeba swoje przejść. Trzeba swoje zobaczyć. Poczuć zapach lasu, trawy, deszczu i śniegu. Ogrom nieba i szczytów gór. Powoli, w śniegu, wciąż wzwyż. Aż ramiona zakrzyczą, szczęśliwe.

Wąska ścieżka lasem w dół, kamienie przysypane puchem białym i poczucie przestrzeni. Słaby zarys jeziora, z mgły wyłania się kontur wieżyczki... Niemy dzwon. Niewielkie, zapadłe, drewniane schronisko. Ciasne i niskie. Samotnia dla uciekinierów. To właśnie tu.

Will cradle you, Making all of your weary days seem far away.

Tydzień. Tylko i aż. Samotnie. Góry i my. Włóczędzy, włóczykije. Ogień w kominku i cisza za oknem. Lód na jeziorze, chłód śniegu na policzku. Spokój chłodzący umysł, wyciszający serce.

Siedem dni. I znowu szlak, tym razem w dół. Świątynia bursztynowa. Teraz już można. Wejść. Popatrzeć. Dotknąć. Przywitać stare duchy. Uświęcić.

Bo to jak zmartwychwstanie. I pożegnanie zarazem.

"Do następnego."

A w sercu tysiąc słów.

They'll hold you forever.

Komentarze - Rozwój

Rozwój

21 January 2005

Świat mnie mobilizuje. Wali po łbie wrzeszcząc: zabierz się do roboty! Korci mnie Flash, przez Larka. Projekt Folio zrobiony w tej technologii byłby spełnieniem moich oczekiwań, bo to co wymyśliłam, aż się o Flasha prosi. Hmmm... Za to nie rozumiem zachwytów nad XML-em, albo o czymś nie wiem, albo wiem za dużo. Whatever. Dziś dostaję kasę z Active'a - miała iść na buty lub karnet, pójdzie na dobrą knigę do Flasha właśnie. W następnym tygodniu wpada wypłata za Gimnazjum - pójdzie na XML. Usagi się rozwija, znaczy.
Komentarze - I am lonely, lonely in my life

I am lonely, lonely in my life

20 January 2005

Samotnieję... Zresztą chyba nie tylko ja. Lista komunikatora pełna osób, z którymi nie rozmawiam wcale lub jedynie z przypadku. Nieliczne wyjątki, z którymi utrzymuję regularny kontakt. Płytki kontakt w wielu przypadkach. Puste rozmowy o niczym konkretnym. Poczta zawalona adresami wymarłymi, ludźmi, od których maile już dawno nie przychodzą. Coraz mniej adresów w notesie. Coraz mniej spotkań na codzień. Coraz mniej blogów na liście, coraz mniej odwiedzin. Prąd rzeki pognał ich wszystkich do przodu lub ugrzęźli gdzieś z tyłu, gdy ja jeszcze płynęłam. A teraz i ja siedzę w cichej zatoce pomiędzy ludźmi już poznanymi i porzuconymi oraz tymi, których jeszcze poznam i pewnie też porzucę. Lub zostanę porzucona przez nich, niewielka różnica, skutek ten sam. A może to ja? Mimowolnie uciekam, pod maską wesołości skrywam nieufność. Mówię dużo, by ukryć i nie mówić o tym, co najważniejsze. A mój świat się kurczy, kurczy z każdym dniem. Czy to tak musi być? Mam wrażenie, że niektóre rodzaje pracy wymuszają właśnie taki stan. O czym rozmawiać, gdy się myśli tylko o pracy? Jak rozmawiać z ludźmi, którzy nie mają z nią nic wspólnego? I o czym rozmawiać z tymi, którzy jak ja, zamknięci w czterech ścianach i z 17'' oknem na świat? W sieci jestem samotna, mnóstwo ludzi wokół, ale nikogo blisko. W życiu coraz częściej też.
Komentarze - Głód

Głód

18 January 2005

Się wczoraj zdenerwowałam. Tuż pod drzwiami Active'a. I zamiast iść na pump, gniewnie pomaszerowałam do domu. Powód złości dogonił mnie chwilę później samochodem. Zignorowałam go dumnie. Byłam ZŁA. Taaa... Aż do momentu, gdy dotarłam do domu, a on się wziął i wyszedł. Jak już wchodził w drzwi z torbą chipsów i colą, śmiać mi się chciało z tej próby przekupstwa. Siedziałam na tapczanie, strzelając focha, a chipsy uśmiechały się do mnie. Głupek. Chrup, chrup. I tylko pumpa troszkę szkoda. A tak z nieco innej beczki. Strasznie żarta jestem od jakiegoś czasu. Ciągle myślę, co dobrego bym zjadła. Siedząc nad katalogiem wycieczek zagranicznych, nie mogę się zdecydować, gdzie jechać, bo i spróbowałabym czegoś z wysp greckich, i zjadłabym posiłek w Alpach. Tu słoneczne plaże, lazurowa woda i palmy, tam trekking po 2-3 tysięcznikach, a ja myślę o żarciu! Przecież to chore... Najlepsze jest to, że na codzień wcale dużo nie jem. Ostatnio dość regularnie, ale mało. Wolę zjeść mało, ale dobrze, niż dużo i niesmacznie. Ech, chyba jednak Grecja... marzy mi się kolacja z owoców morza... mniam :]
Komentarze - Drastyczne cięcia

Drastyczne cięcia

15 January 2005

Obejrzałam sobie wczoraj "Ocean's Twelve". Dobry film. Rzekłabym, że nawet bardzo. Utrzymany w tonacji Jedenastki, do tego zrobiony z pomysłem, nice. Takie filmy lubię, bez wybuchów, zbędnego efekciarstwa, inteligentne. A tak poza tym to u mnie po staremu. Pratcheta wałkuję w te i nazad, bo powoli mi się kończy lista książek nieczytanych tegoż autora. Z tym, że u niego można bez problemu do pozycji nieprzeczytanych zaliczyć i te, które się czytało zaledwie dwa razy. To w nim lubię - przeogromną ilość aspektów i warst, dzięki czemu się nie nudzi. Miodzio. Co do stron, hmm... Już dawno doszłam do wniosku, że jest to praca Syzyfa. Bo zawsze coś można dodać, poprawić, ulepszyć lub... spieprzyć ;) Na razie czekam na kasę za Gimnazjum, poprawiam Wędruśki, przerabiam galerię, mam zastój w portfolio, wracając od Agi miałam wizję grafiki dla Mrozia, no i oczywiście nieodmiennie przerabiam i ulepszam (starając się nie spieprzać) Active. Wychodzi jak wychodzi. Głównie galimatias. Ale jakoś mi spokojniej. Drastyczne cięcia w ćwiczeniach na rzecz spacerów, czasie spacerów na rzecz czytania, czasie czytania na rzecz pracy i czasie pracy na rzecz spania, zaowocowały poprawą samopoczucia. Nawet na odwyk od chipsów i słodyczy poszłam. Teraz pożeram migdały i kiwi, a co za tym idzie, ciągle głodna chodzę. Ale ja na głodzie myślę. A o to przeciez chodzi, nie?

1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, 50, 51, 52, 53, 54, 55, 56, 57, 58, 59, 60, 61, 62, 63, 64, 65, 66, 67, 68, 69, 70, 71, 72, 73, 74, 75, 76, 77, 78, 79, 80, 81, 82, 83, 84, 85, 86, 87, 88, 89, 90, 91, 92, 93, 94, 95, 96, 97, 98, 99, 100, 101, 102, 103, 104, 105, 106, 107, 108, 109, 110, 111, 112, 113, 114, 115, 116, 117, 118, 119, 120, 121, 122, 123, 124, 125, 126, 127, 128, 129, 130, 131, 132, 133, 134, 135, 136, 137, 138, 139, 140, 141, 142, 143, 144, 145, 146, 147, 148, 149, 150, 151, 152, 153, 154, 155, 156, 157, 158, 159, 160, 161, 162, 163, 164, 165, 166, 167, 168, 169, 170, 171, 172, 173, 174, 175, 176, 177, 178, 179, 180, 181, 182, 183, 184, 185, 186, 187, 188, 189, 190, 191, 192, 193, 194, 195, 196, 197, 198, 199, 200, 201, 202, 203, 204, 205, 206, 207, 208, 209, 210, 211, 212, 213, 214, 215, 216, 217, 218, 219, 220, 221, 222, 223, 224, 225, 226, 227, 228, 229, 230, 231, 232, 233, 234, 235, 236, 237, 238, 239, 240, 241, 242, 243, 244, 245, 246, 247, 248, 249, 250, 251, 252,

Strona 174 z 252

  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.