In the middle of the night
22 October 2009
Ranek. Za oknem jeszcze ciemno. Wysuwam stopę i czuję chłód powietrza. Więc znów ją chowam, otulam się mocniej kołdrą, skręcam w kłębek na łóżku leżąc praktycznie już w poprzek. Mmmm, ciepło, przyjemnie.
Z kuchni dobiega szczęk szafek, stukot noża, pomrukiwania Avy i dzwonienie łyżeczki o miskę. Śniadanie. Przez uchylone powieki spoglądam w tamtą stronę, ale widzę tylko pierzynę i ciepły blask światła w drzwiach...
... ciepły blask światła w drzwiach, postukiwanie z kuchni, zapach sypanej kawy. Wtulam się w ciepło kołdry, jednocześnie klęcząc i opierając głowę na zgiętych ramionach, kołysząc się lekko i próbując odpędzić sen. Ostrożnie otwieram oczy i zaraz je zamykam, bo tak strasznie chce mi się jeszcze spać, a światło razi. Słyszę kroki, ojciec lekko potrzasa moim ramieniem: "Wstawaj, siódma". Jeszcze w piżamie człapię do kuchni gdzie już stoi dla mnie kawa. Piję, ubieram się, ziewając zapinam obrożę, głaszczę rudy łeb i wychodzimy. Na dworze zimno, trzęsac się czekam niecierpliwie aż Kajtek zakończy spacer i razem, na wyścigi, pognamy po schodach do ciepłego domu.
Szczęśliwa byłam wtedy - z kawą, wierszami i książkami, rozciągnietym fioletowym swetrem i czekoladą maltańską. Czasem, we wspomnieniach nadal głaszczę ukochany psi pysk.