Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Komentarze - Drzewa

Drzewa

28 May 2008

Gdy nastoletnia Pola zamykała drzwi swojego domu, zostawiała polerowane czułym dotykiem dłoni meble, stare rodzinne zdjęcia i delikatną porcelanę. W drodze do furtki szumem liści żegnały ją znajome drzewa. Trwały, wyniosłe, gdy spoglądała za siebie. Wiedziała, że kiedyś tu wróci.

Gdy młoda Apolonia wróciła po wojnie do domu, nie było pięknych mebli, zdjęć i porcelany. W ogrodzie witała ją pustka. Tym razem odeszła z własnej woli. W drodze do furtki nie ścigało jej wołanie liści i cieniste ramiona. I nie chciała już wracać.

W Siemianowie witały mnie drzewa. Potężne jesiony, akacje, topole. Jadąc z Kutna taksówką widziałam tylko je - stały wzdłuż wąskiej szosy i śpiewały. Kochałam szum Siemianowa.

Pierwsza zginęła topola. Wysmukła towarzyszka sennych kołysanek. Ta, co dawała schronienie ułudnemu Rokicie. Wielka pustka powstała na skraju ogrodu. A potem jedna po drugiej umierały wiekowe akacje o liściach, na których wyliczałam kocha-nie kocha wyliczanki. I nie ma już Siemianowa.

Babcia z dziadkiem znaleźli schronienie w ciemnej zieleni kasztanowców, w pachnących upojnie lipach wzdłuż znanych alei, w rzędach platanów wybuchających ferią barw jesienią. Moje zmysły koją trójkątne listki brzozy. Znajoma wierzba płacząca na zakręcie ulicy. Choć drzew jej towarzyszących także już nie ma. I tamto miejsce też już powoli odchodzi.

Nie wolno wycinać drzew wyniosłych, obrońców podwórka. One bronią przed wiatrami, dziejową zawieruchą. Są jak korzenie wiążące ziemię i człowieka. Dotykam dłonią białej skóry brzozy. Związane ze sobą jesteśmy.

Komentarze - Racuchy

Racuchy

25 March 2008

Smażę racuchy. Mieszam ciasto z pachnącymi jabłkami i łyżką układam placki na patelni. Rozgrzany olej skwierczy, a ciasto rozlewa się w tajemnicze wzory. Potem zajadam się nimi, zlizując z palców słodki cukier puder. Za oknem śnieg niespodziankowy, taki nieoczekiwany tego roku. I panorama Szczecina niknie w białym całunie, niczym pod cukrem pudrem właśnie.

Dobra jestem w racuchach. I lubię je robić. Są jak melodia z dzieciństwa, wspomnienie pierwszej miłości, szelest jesiennych liści i czuła dłoń babci na policzku wnuczki. Są moim osobistym symbolem, tarczą ochronną, gdy zbliża się chandra. Robię racuchy i od razu jest lepiej. Ważne jest, by nie robić tego zbyt często, jedynie gdy już jest bardzo, bardzo źle. Inaczej magia by uszła i już nigdy by się nie udało.

Co dziwniejsze, smażyć racuchy zaczęłam dopiero tutaj. W tej mojej nie do końca urządzonej kuchni, której trochę brak jeszcze duszy. U Babci tego nie robiłam i nie czułam potrzeby. A tutaj, zupełnie jakby kontynuując tradycję - pewnego dnia wzięłam miskę oraz patelnię i zrobiłam swoje pierwsze w życiu racuszki. I nagle te dwie kuchnie: zupełnie nowa, odchuchana i ta dawna, z rozpadającymi się szafkami i poznaczonym nożem stołem zlały się w jedno.

Duszy domu nie stanowią czyste ściany i świeczniki z katalogu. Jedynie to, co sami potrafimy do niego wnieść, nasze uczucia, tęsknoty, to, na czym wyrośliśmy. W moim domu króluje mnóstwo małych smutków, za tym, co już bezpowrotnie odeszło. I nawet jeśli wniosę tu także mnóstwo słońca i radości, te tęsknoty nigdy nie odejdą.

  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.