In every breath
14 August 2004
Brak mi słów. Przed chwilą miałam tak dużo do powiedzenia. Tyle uczuć do przelania w klawiaturę. Tysiące słów, plątanina uczuć. I nagle pustka. Z euforii popadam w apatię. Zatrzymuję się w pół kroku i zamyślam. Uśmiecham do siebie... Rozmarzona wpatruję w niebo albo w ekran monitora. Otrząsam się z oszołomienia, by zdać sobie sprawę, że ktoś coś do mnie mówił, tylko nie wiem co. Przepraszam, by zaraz znów zapaśc w ten słodki stan... Czuję obecność. Kogoś. Tuż przy sobie. Odwracam się, by coś powiedzieć, ale nikogo nie ma. Od kilku dni żyję pomiędzy jawą a snem... Gdy zasypiam, zapadam się w ciepłe ramiona. W dzień, gdy zamknę oczy, czuję je wokół siebie. Romantycznieję sobie. Powoli, na przekór, zachodzę w wieczorne niebo...I tym romantycznym akcentem kończę na razie. Będę za 11 dni, dokładnie 26 sierpnia. Proszę mi dobrze się prowadzić (to do wszystkich), nie łamać ani nie przeginać z dietą (to do dietomanek) oraz opiekować Anią (to do fitness-manek). Ja tu jeszcze wrócę, no! Bawcie się dobrze :) Pa.