Why should I wait... for who?
30 August 2003
Chyba przechodzi mi rozdrażnienie. Myśli przestały się kłębić w głowie, zaczynam znów popadać w tą słodką, lepką ociężałość uczuciową. Dochodzę do stanu, w którym znów mi się nie chce nic zmieniać w swoim życiu. Dobrze jest, jak jest. Zresztą, czemu ja mam nalegać na zmiany, po co wychodzić z inicjatywą? I na co mam czekać? W końcu już to zrobiłam, teraz kolej drugiej strony. Niech ona też się trochę pomęczy.
A w sumie to mój wyjazd do Warszawy będzie ucieczką. Ucieczką przed podejmowaniem decyzji, ucieczką przed zmianami. Co zastanę po powrocie? O to niech się już martwi druga strona, przecież od niej też dużo rzeczy zależy.
Wyszłam za mąż - wcześnie rano, wyszłam za mąż - niedaleko mogłeś zrobić dziś to samo i wyjść ze mną - ale gdzie tam...
Niektórzy odkładają decyzje ze strachu. Inni ze strachu je podejmują. A ja się kołyszę nad tym cyrkiem ludzkich desperacji i śmiać mi się chce. Decyzje powinno się podejmować albo sercem albo rozumem. I strach nie ma z nimi nic wspólnego.
Bawię się tym, bawię się rozstrząsaniem wszystkich możliwości, zastanawianiem, co by było, gdyby. A przecież wiem, co by było. Znam siebie i ten świat. Wystarczy poskładać fakty, żeby wiedzieć dokładnie, co i jak się wydarzy. Jak kto się zachowa. W serialu zwanym 'Życie' mogłabym pisać scenariusze...
Przepraszam Cię... przepraszam za zakończenia bez happy endu...