...
19 June 2007
Stres i przygnębienie robią swoje - chudnę w przerażającym tempie. I jeszcze ta niepewność - bo z jednej strony bardzo mocno, z drugiej znów brak pewnych elementów, które mogą zadecydować o wszystkim. To będzie ciężki tydzień...
Kategorie: smutek, codzienność, praca,
06 December 2003
Wieje dziś. Wiatr zawodzi w kominach grobowców. Szare niebo, odrapane kamienice, szary świat...
Taka pogoda... w taką pogodę jestem w pełni sobą. Wracam do siebie z przed kilku lat... Zagubiona, smutna, samotna... Zmarznięte dłonie grzane o kubek z kawą. Długi, rozciągnięty sweter i krótkie włosy. Chandra, która nie opuszcza, która rośnie, wtapia się w duszę, jednoczy z sercem... Poza nią nie ma już nic...
Czasem... czasem mam wrażenie, że pomimo wszystko wtedy żyłam jakoś pełniej. Owszem, świat uciekał poza oknami... Na moim tapczanie nie istniał czas... Były książki i Queen. Były marzenia, rozterki, rozpaczliwe uczucia. Ale nie było cynizmu... Jeszcze nie... I tego chłodu, który oszrania wszystko, co teraz czuję.
Tyle przeszłam ścieżek od tamtego czasu... Mur... mur, o którym marzyłam, stanął wreszcie. Cegła po cegle wzniosłam go wokół siebie... Wypracowałam sobie nowe podejście do życia, nowe zachowania i reakcje, cyniczny, olewczy charakter, i ten chłód... Do nikogo i niczego się nie przywiązuję. Nie istnieją dla mnie sentymenty. Ludzi zostawiam za sobą...
Czasem mam wrażenie, że to jak teraz czuję i co teraz czuję... nigdy nie pełne... nigdy do końca... to właśnie moja wina. Bo kiedy się uzależni od czegoś, kiedy na czymś zależy tak aż po kraniec serca... cierpi się, cierpi się strasznie...
A ja... pijąc kawę... patrząc jak w kawę wpadają łzy... obiecałam sobie, że już nigdy... Już nigdy nie wyjdę poza mur.
1, 2,
Strona 2 z 2