Zima, zima, zima
28 January 2010
Zima. Nadal.
Wymyśliłam, że zabawię się w fotoreportera. Siostra postawiła do mnie dołączyć. W ten oto sposób około 8:30 znalazłam się w Parku Kasprowicza z aparatem fotograficznym w dłoni. I... amba, zero rzeczy do focenia.
Może ja jestem marnym fotografem i pewnie to właśnie sedno sprawy, bo oprócz dobrego aparatu i niezłej techniki trzeba mieć jeszcze ten zmysł, który ze zwykłego pieńka robi dzieło sztuki. A ja mam w głowie tylko sztampę. I potwornie nie lubię monochromu.
Skupiłam się więc na jedynym kolorowym punkcie w okolicy i tak moja siostra ma kolejne zdjęcia do kolekcji. Jakby do tej pory miała mało. Bo moja siostra jest ładna. I tyle.
Później zaś, gdy już śniegowa aura zalazła nam za skórę, siostra zaprezentowała mi to, co ją kręci. Więc przez ponad godzinę oddychałam i żeby nadal pozostać w konwencji zimy, wyobrażałam sobie Shivę skaczącego z nogi na nogę.
A potem zjadłyśmy brownie, bo brownie to coś, co dla odmiany kręci mnie.