Dr inż.
29 June 2007
Dziwne, myślałam, że bardziej się ucieszę. Tymczasem snuję się po domu zupełnie bez celu. Wszyscy mnie pytają, kiedy opijamy, a ja nie rozumiem, czemu mam opijać cokolwiek.
NIE MA PYŚKI!
Mam ochotę wykrzyczeć im to w twarz. Komukolwiek, bo nikt nie rozumie. A jej nie ma, nie żyje, a ja jestem samotna i tak cholernie obolała od środka. Tak strasznie tęsknię. Tak strasznie... I nie rozumiem, dlaczego właśnie ona. A może można było zrobić coś więcej, zareagować szybciej, iść do innego lekarza. Cofnąć czas.
Nie ma jej ciepła i gaworzenia. Mieszkanie jest tak potwornie zimne i puste. Nienawidzę tu mieszkać. Nienawidzę balkonu, na którym miałyśmy spędzać gorące dni lata. Obniżonego parapetu, z którego miała wyglądać przez okno. Nienawidzę siebie, bo nie umiałam jej uratować. I wszystko jest mi w sumie obojętne.
Gdybym wierzyła w jakiekolwiek bóstwo, mogłabym je zabić z nienawiści.