...
29 April 2008
Nie poddaję się tylko dlatego, że nie za bardzo wiem, jak.
Kategorie: rozpacz,
28 December 2007
Czasem nie można inaczej. Trzeba do przodu.
To taka potrzeba, która narasta gdzieś w głębi. Nagle unosisz głowę i wiesz, że trzeba iść. Koniec marazmu. Świat wzywa.
To zaczęło się rok temu. Strach i ból. Zostać, zostać, nie iść, bo przyszłość to śmierć. I mimo rozpaczliwych prób, nie uciekłam. Może kiedyś, komuś opowiem o tych wszystkich przepłakanych rankach, o nocach sparaliżowanych strachem, o modlitwach i zaklęciach wznoszonych do chmur. I o tym, że nie wierzę już w miłość, bo czym jest to uczucie, skoro nie potrafi zatrzymać przy nas tych, których kochamy? Miłość powinna być silniejsza... powinna... ocalić.
Jestem pęknięta. Złamana rozpaczą...
Ale idę. Bo muszę znaleźć coś, co nada mi sens. Bo nie umiem po prostu się poddać.
22 November 2007
Tysiąc spraw na głowie. Gubię się w niewiedzy. Za co zabrać się najpierw, a co można odłożyć na później? Zmęczona, szukam odpoczynku przed komputerem, co powoduje błędne koło. Brak czasu, brak pieniędzy. I tak w koło macieju.
Brak mi wsparcia. Koło mnie nie ma nikogo, kto mógłby czasem przejąć pałeczkę. Związek dwojga egocentryków tym się właśnie objawia - samotnością i brakiem zrozumienia. Czułości, namiętności nie ma już od dawna. Jestem tylko JA, MOJE sprawy, MOJE potrzeby.
Przegrywam w te klocki. Kobieca cześć mnie próbuje się starać: dbać, reagować, ulepszać. Męska cześć nie widzi sensu, ale jest zbyt słaba. Mroziu jest na wygranej pozycji.
Mój związek to związek wzajemnie miłych dla siebie ludzi, którzy żyją pod jednym dachem.
Ale tego przecież chciałam, prawda?
Nauczyłaś mnie kochać, Pysiu. Kochać ponad siebie, poświęcać siebie dla kogoś. Nauczyłaś, jak cudownie jest robić coś dla kogoś. Mądrzejsza byłaś...
A potem mnie zostawiłaś z pękniętym sercem.
Kasia trzyma mnie tutaj, na szczeście?
P.S. Rasti umarł wczoraj, William tydzień temu. Nie mogę się pozbierać.
07 November 2007
Znów jesień, Pysiu. Znów jesień. Znowu złote brzozy z liści odarł wiatr.
Zimno tu, w tych ścianach, tak bardzo obcych, nie naszych. Ty zresztą wiesz, jak ja źle znoszę puste, zimne poranki.
Wiesz, że to już pół roku, jak odeszłaś? Sześć długich miesięcy samotności. Wypalam się, kiciu.
Wczoraj Beata Tyszkiewicz w jakimś babskim programie mówiła, że do samotności z wyboru dorasta się na starość. Widocznie stara jestem. Drażnią mnie wszyscy.
Kasia schowała gdzieś Twoją myszkę. Nie umiem jej znaleźć, choć przetrząsnęłam całe mieszkanie. Miła i wesoła z niej kocinka... Przynajmniej mam dla kogo wstawać rano. Ale to nie Ty.
Czy ja Cię zdradziłam, biorąc to małe futro pod dach? Ja tylko chciałam pomóc...
Jeszcze 40 lat - to dużo, prawda? Zaczekasz? Ja mam nadzieję, że szybciej. Teraz tyle wypadków...
Tak strasznie, strasznie tęsknię...
Odwiedź mnie, chociaż w snach...