...
31 May 2007
Śniła mi się.
Szłam przez pole i trzymałam ją na rękach. Koło moich stóp brykał Maciek i jeszcze jeden, rudy kot. Na horyzoncie zbierała się burza. Ciemne, niemal granatowe chmury płynęły w naszą stronę. Schroniliśmy się w jakimś zajeździe, spała z łapkami wyciągniętymi przed siebie. Kochany kopytkowiec. Siadłam koło niej i zaczęłam ją głaskać, odwróciła się do góry brzuszkiem, a ja pod palcami wyczułam zgrubienia. "Jak to dobrze, że nie ma przerzutów, wszystko jest ok..." Obudziłam się na zapłakanej poduszce.
Żyję i pracuję. Wykonuję obowiązki. Moje serce po prostu wyje z rozpaczy.