Wtulona w poduszkę zasypiam
10 October 2006
Trwam sobie. Pomiędzy uczelnią, witrynami, rodziną i znajomymi. Niezdecydowana do końca w niczym. Zaczynam się przyzwyczajać.
Przeprowadziliśmy kota. Do tej pory odsypiam pierwsze dwie noce. A może to pogoda? Najchętniej nie wstawałabym z łóżka. Najchętniej rzuciłabym wszystko i zaczęła od nowa.
Nowa praca - jakiś spokojny etat nie wymagający myślenia. Może inny zawód - ochrona środowiska brzmi sympatycznie. Inny mężczyzna - obowiązkowy, spokojny, potulnie chodzący w kieracie rodzinnym mężuś przynoszący pieniążki dla żony i dzieci. Pies. Nieduży kundelek z rudą mordą - w sam raz do dwupokojowego mieszkania. Rytmiczny stukot kartek z kalendarza wyznaczający kolejny dzień bez większych zmartwień, trosk i rozterek. Bez wyzwań. Bez samorealizacji. W cudownej bezmyślnej monotonii.
Czasami taka wizja jest naprawdę szalenie kusząca.