I, robot
26 June 2006
Czasem ilość kłód pod nogami zwycięża. Stajesz i nie wiesz, co dalej. Brakuje sił. Cel rozmywa się, a ścieżka do tej pory szeroka i przyjazna zmienia się w szlak porośnięty cierniami.
W takich chwilach człowiek się sprawdza. Krok po kroku uczy się siebie na nowo. I nagle odkrywa, że nie ma granic możliwości, że wszelkie ograniczenia istnieją tylko w jego głowie. Świadomość swoich słabości i swej siły jest kluczem do sukcesu. Dopiero, gdy duch zapanuje w zupełności nad ciałem, stajemy się nie do zdarcia. Stajemy się półbogami.
Okazuje się, że można prawie nie jeść i nadal nosić kartony z książkami. Okazuje się, że można nie bandażować kolan i nadal bez zadyszki wbiegać na 3 piętro. Okazuje się, że można prawie nie spać i nadal opiekować się dziadkiem. Można wszystko. Wystarczy tylko zignorować ból i zmęczenie. Zapanować nad ciałem. Kolejny raz podnieść się z krzesła, mimo że chce się jedynie trwać w bezruchu.
Można wszystko. Wystarczy tylko przestać czuć. Jak maszyna. Przestać myśleć. Jak robot. Wystarczy tylko zrezygnować z siebie.