Gdybym wyładniała, wszystko bym oddała...
10 April 2008
Dużo czasu. Upominam siebie i nie znajduję w tym pocieszenia ani motywacji. Zamiast tu pisać, zawsze mam coś innego do roboty: a to CoF run w Doomlore Shrine na HM-ie z Ms Tak, a to asa/ele raptor farm, to znów tłumaczenia dla H. czy czytanie o Smarty.
Jedyny moment, gdy tak naprawdę miałam czas to wtorek, w którym Szczecin zaliczył shut down. Tylko że wtedy nie za bardzo jak było korzystać z komputera. Podobnie z kuchenki elektrycznej, ciepłej wody czy czajnika.
Pewnie powinnam to uwiecznić dla potomnych, moje spostrzeżenia z kataklizmu energetycznego, który część moich znajomych wzięła za początek wojny lub atak terrorystów. Ja się jedynie potrafię zdobyć na jedną refleksję: cholernie ciężko żyje się bez herbaty.
Pracuję. I odliczam dni. To już prawie rok. Boję się.
A w głowie jakby na przekór bajki - grajki.
Nie chcę być księżniczką,
chcę mieć ładne liczko
i stopy i ręce
i nie chcę nic więcej...