...
17 April 2008
30 września 1997 roku (chyba).
"Czytałam Słonimskiego - to tak, jak powrót do przeszłości. Myśli, cytaty, które są we mnie, wróciły ponownie, świadomie. To dziwne, znalazłam mój budulec, podstawę mojego istnienia. Te wiersze to budulec, z którego jestem, to sedno mojej duszy.
Teraz czytam Rimbauda i Baudlera. Mój gmach, wieża mojego istnienia musi piąć się w górę, wciąż wyżej i wyżej. Budulec się zmienił, lecz nie bardzo. Wracam do korzeni: do przewodników Staffa, Słonimskiego, Broniewskiego, Abramowicza i wielu innych. Czerpię ze źródeł, z których czerpali - określam siebie.
Za rok, kilka lat będzie za późno na samookreślenie - będę ostatecznie skończona."
Głupia, mała, naiwna dziewczynka. Teraz wiem, że człowieka nie da się określić. Nie ważne, ile poezji się przeczyta i poczuje sercem, nie ma znaczenia, ile mądrych ksiąg przekartkuje od deski do deski. To życie, każda ulotna chwila nadaje nam kształt - raz taki, za chwilę zupełnie odmienny. I właśnie tak jest dobrze, bo to jedynie oznacza, że nie ma granic możliwości, są tylko chwilowe ograniczenia.
J'ai tendu des cordes de clocher à clocher;
des guirlandes de fenêtre à fenêtre;
des chaînes d'or d'étoile à étoile,
et je danse.*
Arthur Rimbaud
Phrases - les Illuminations
* Przeciągnąłem sznury z dzwonnicy na dzwonnicę;
wieńce od okna do okna;
złote łańcuchy od gwiazdy do gwiazdy,
i tańczę.