Już grudzień
05 December 2009
Niezauważalnie wpadłam w grudzień. I cały tydzień minął. W sklepach już świątecznie, konsumpcjonizm zaatakował bombkami, choinkami, słodyczami w świątecznych opakowaniach. Jak co roku, ledwo przebrzmi listopad z ciszą cmentarną rusza machina świąteczna.
W tym roku daję się porwać, a co mi tam. Niech chociaż oczy nacieszę straganami, prezentami, błyszczącymi bombkami w sklepach, skoro w domu choinka stanowi wyzwanie.
I jak co roku zaczyna się we mnie budzić ta mała cząstka mnie, której istnienia nikt nie podejrzewa. Której istnienia się wypieram przez większość roku. Ta mała cząstka mnie, która nazywa się Tradycja i Rodzina.
Bo ja marzę o wielkiej rodzinie, o dużym domu z obszerną kuchnią, w której przed świętami krzątają się kobiety, doprawiają zupę i bigos, lepią pierogi, ucierają kutię i ciasta. Plotkują i śmieją się, przekomarzają. O rodzinie, w której mężczyźni wracają z choinka i instalują ją w salonie, a potem weseli, zmarznięci, podjadają jedzenie prosto z misek i garnków. Marzy mi się gwar przedświąteczny, zapach mielonego cynamonu, pieczonych mięs i suszonych śliwek. I im mniej tego u mnie na codzień, tym bardziej brak mi tego w Święta.