Urodziny
13 March 2010
Najchętniej odwołałabym urodziny.
Zupełnie nie rozumiem, czemu w ten dzień wszyscy koniecznie chcą mnie odwiedzić. I co gorsza chcą dawać mi prezenty - jakbym sama nie wiedziała co chcę i nie mogła sobie tego kupić.
Gdzieś pomiędzy posuniętymi do absurdu wytycznymi - Na prawo od kasy w Diuce, czarne, płytkie, po około 7,50. Tartaletki, ramekiny. No to kokilki, na miłość boską! Nie, nie wiem ile mają centymetrów średnicy! - próbuję normalnie spędzić weekend i nie stracić resztek cierpliwości. Po co kupować takie prezenty? Przecież równie dobrze można mi oddać pieniądze za marchewkę albo kupić kawał kiełbasy. Minimum wysiłku i starania, byleby odpękać i mieć z głowy. Więc po co w ogóle przychodzą? Przecież ja tysiąc razy bardziej wolałabym spędzić ten dzień sama, z dala od wszystkich!
Bez sprzątania domu pod gości, bez przestawiania stołu, bez tortu, za to z deserem tiramisu albo paczką lodów miętowych. I tak zazwyczaj nie wiem później, co z tymi prezentami zrobić. Schować? Wyrzucić? Oddać komuś innemu czy sprzedać na Allegro?
Najchętniej poszłabym ponownie na "Alicję w Krainie Czarów" i z zachwytem chłonęła ten niesamowity, komputerowo wykreowany świat, który wreszcie doskoczył do wizji pisarza. Najchętniej zapatrzyłabym się w umalowane oczy Depp'a i choć przez chwilę przestałabym się zastanawiać, czemu tacy mężczyźni istnieją tylko w filmach. Najchętniej bym stąd uciekła. Najszybciej jak się da. Stąd, od tych ludzi, tego domu - biegłabym do utraty tchu i nie obejrzałabym się za siebie. Nigdy i ani razu.